Zdjęcia ze zbiorów Muzeum AK w konkursie RMF

admin 2014-07-26

Do końca lipca trwa konkurs radia RMF FM "I Ty możesz zagrać w serialu Czas Honoru". Na stronie internetowej RMF24.pl można dopisywać własne historie związane ze zdjęciami, które pochodzą ze zbiorów Muzeum AK w Krakowie. W każdy piątek na antenie radia oraz na stronie internetowej będzie można poznać prawdziwą historię, która kryje się za fotografią.

Nagrodą w konkursie jest możliwość udziału w nagraniu kolejnego sezonu serialu TVP "Czas Honoru". Co tydzień prezentowane będą dwie archiwalne fotografie do których słuchacze w dowolnej formie (list, opowiadanie, wiersz) przedstawiać będą własną wersję wydarzeń.

Nagranie z Faktów RMF FM >>>

*********

Zdjęcie nr 9

Na zdjęciu sprzed trzech tygodni prezentowaliśmy Jana Górskiego oraz Macieja Kalenkiewicza w sali szkoleniowej. Za nimi stały zasobniki zrzutowe. W podobnych pojemnikach przyleciał do okupowanej Polski granatnik przeciwpancerny widoczny na fotografii. To brytyjski PIAT, którym można było przebić blachy "Pantery" oraz uszkodzić "Tygrysa" - najpopularniejsze niemieckie czołgi.
Żołnierz 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK odziany jest w mundur zrzutowy, możliwe więc, że granatnik obsługuje cichociemny o których wiadomo, że zasilili oddział. Fotografia pochodzi z 1944 roku i przedstawia pułk, który został utworzony w ramach akcji "Burza" w inspektoracie Nowy Sącz. Nazwy jednostek Armii Krajowej zazwyczaj nawiązywały do nazewnictwa oddziałów stacjonujących na podobnym obszarze w okresie międzywojennym. Tak jest w tym przypadku. Pułk podzielony był na cztery bataliony odpowiadające czterem rejonom inspektoratu (Nowy Targ, Gorlice, Nowy Sącz, Limanowa) i słynął z udanych akcji dywersyjnych i partyzanckich na Podhalu i w Gorcach. Początkowo stacjonował pod masywem Mogielicy, a później we wrześniu, przeniósł się w rejon Turbacza. Walczył do stycznia, kiedy został rozformowany. Na zdjęciu widać cienie jeszcze dwóch postaci. Przyglądają się ćwiczeniom z wyrzutnią PIAT, która mogła wystrzeliwać pociski na odległość kilkudziesięciu metrów. Oryginalny pocisk prezentowany jest na ekspozycji stałej w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.
Piotr Koziarz, Tomasz Morański

Zdjęcie nr 10

Główny bohater tej historii stoi jako pierwszy z lewej. To major Józef Wyrwa. Obok stoją jego żołnierze, wśród których jako trzeci z prawej stoi jego syn plut. pchor. Tadeusz Wyrwa ps. "Orlik". Jest zima 1944 roku. Do tej pory walczyli ramię w ramię, ale wkrótce zostaną rozdzieleni.
"Stary" - bo taki pseudonim nosił Józef Wyrwa - był najbliższym współpracownikiem mjr. Hubala, założył oddział partyzancki, a przed akcją "Burza" został dowódcą 2. Batalionu w ramach 25 pułku piechoty. Po demobilizacji pułku w listopadzie 1944 roku oddział Wyrwy walczył nadal. 17 stycznia 1945 w miejscowości Wisy pod Radoszycami Sowieci rozbroili akowców. Majorowi udało się wydostać, ale w międzyczasie jego syn został aresztowany i osadzony w Końskich. Józef Wyrwa również niedługo cieszył się wolnością. Chciał odbić syna, ale znalazł się w ubeckim więzieniu w Kielcach. Tam był brutalnie przesłuchiwany. W lipcu "Orlik" uciekł z więzienia w Łodzi, a w nocy z 5 na 6 sierpnia 250-osobowy oddział pod dowództwem kapitana Antoniego Hedy rozbił kieleckie więzienie uwalniając ponad 350 osadzonych. Wśród nich był "Stary". Znów byli razem. Józef Wyrwa już jako Józef Sułek próbował ułożyć sobie życie na nowo w Zielonej Górze, ale zagrożony ponownym aresztowaniem udał się na Zachód. Najpierw do brytyjskiej strefy w Niemczech, a w 1949 roku do Stanów Zjednoczonych, gdzie "Orlik" odmówił wcielenia do armii. W związku z tym w 1952 roku ojciec z synem osiedli w Hiszpanii. "Naukowiec z przypadku, historyk z zamiłowania, partyzant z natury" - tak przedstawiał się Tadeusz Wyrwa, który od 1964 roku aż do emerytury pracował we francuskiej Akademii Nauk jako profesor historii. Podarował Muzeum AK w Krakowie mundur partyzancki swojego ojca: rogatywkę, kożuch, bryczesy, oficerki, wojskowy pas z kaburą oraz niemiecką lornetkę. Dzięki kożuchowi Józef Wyrwa przetrwał więzienie w Kielcach w 1945 roku. Profesor przekazał również dziennik bojowy oddziału majora Hubala.
Piotr Koziarz

**********

Zdjęcia nr 7 i 8

Prezentujemy dwa pokrewne zdjęcia. Oba przedstawiają to samo obozowisko 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK. Pozornie te fotografie nie przedstawiają wielkich wydarzeń - raczej zwykłe, codzienne obozowe życie. Pozornie, dlatego, że zdobycie żywności często wiązało się z dużym ryzykiem, a utrzymanie higieny w lasach należało do trudniejszych zadań.
Partyzantów nękały wszy i pluskwy. 1 Pułk Strzelców Podhalańskich AK funkcjonował przez prawie rok, a w jego skład wchodziło ponad tysiąc żołnierzy, którzy mieli obowiązek golenia się i strzyżenia. Jego nieprzestrzeganie wiązało się z karami regulaminowymi. To odróżniało partyzantkę polską od sowieckiej. Specyficzny "salon fryzjerski" ulokowany na kłodzie drzewa realizował ważne zadanie. To był jeden z elementów, który pozwalał zachować namiastkę normalnego życia podczas przebywania w terenie. Sojusznikiem żołnierzy były również... mrówki. Zawszone ubrania lądowały w mrowiskach, gdzie były oczyszczane z insektów.
Kolejne zdjęcie przedstawia dwa buchające parą kotły, a w nich prawdopodobnie jednogarnkowe danie. W zbiorach Muzeum AK w Krakowie zachowała się fotografia, która przedstawia przygotowania do tego posiłku. Żołnierz widoczny na naszym zdjęciu z prawej strony pozuje na niej z nożem i oprzyrządza mięso. Skąd się brały owe racje żywnościowe? Zaprowiantowanie oddziału to jeden z najważniejszych problemów z jakimi musiała się zmagać partyzantka. Łatwiej było na Lubelszczyźnie, trudniej na Podhalu, łatwiej wiosną i latem, najgorzej w zimie. Żywność była dostarczana z gospodarstw ziemskich w ramach organizacji "Uprawa - Tarcza", pochodziła z konfiskat z majątków zarządzanych przez Niemców (tzw. Liegenschaft), kupowano ją lub rekwirowano. Zdarzało się również, że mieszkańcy pobliskich wsi, ryzykując życie, dzielili się zbiorami. W ostateczności partyzanci po prostu polowali.
Piotr Koziarz, Artur Jachna

**********

Zdjęcia z trzeciego tygodnia konkursu (5 lipca - 11 lipca):

Zdjęcie nr 5

"1 komp. A.K. 1944" wyryli na drzewie żołnierze oddziału leśnego Armii Krajowej w obwodzie samborskim. Jerzy Kostecki ps. "Georg" oparł się o drzewo i pozwolił sportretować z napisem. W ręku trzyma brytyjski pistolet maszynowy Sten Mk-II, pochodzący prawdopodobnie ze zrzutów lub konspiracyjnej wytwórni broni. Podobne egzemplarze znajdują się na ekspozycji stałej Muzeum AK w Krakowie.
To zdjęcie wykonano latem 1944 roku. 16 sierpnia żołnierze, decyzją dowódcy kompanii chorążego Adama Ekierta ps. "Pogarda", skierują się na pomoc Powstaniu Warszawskiemu. Do tego czasu akowcy ochraniali szyby naftowe Drohobycza i Borysławia, czuwali nad ludnością cywilną, narażoną na ataki partyzantki ukraińskiej, a także podejmowali walkę z Sowietami. 18 sierpnia w Rudniku (dziś Rudniku nad Sanem) 1. oraz 6. kompania zostaną otoczone i rozbrojone przez wojska sowieckie. W ten sposób skończy się ich marsz do stolicy. Tego dnia niemieckie bomby spadną na warszawską starówkę oraz gmach Banku Polskiego. Kamienice wokół Rynku będą płonąć. Spora cześć uzbrojonych żołnierzy zdoła uciec z rudnickiej pułapki i przedostać za linię frontu. Chor. Adam Ekiert zostanie aresztowany i internowany. Wróćmy jeszcze do samborskich lasów. W momencie wykonywania zdjęcia oddział leśny 1. kompanii samborskiej istnieje od około 2-3 miesięcy. W zbiorach Muzeum AK w Krakowie znajduje się jeszcze kilka jego fotografii. Jedna z nich przedstawia partyzanta, który rzeźbi orła na drzewie.
Piotr Koziarz, Tomasz Morański

Zdjęcie nr 6

Czy pamiętają Państwo Jana Stasieka? Na zdjęciu opublikowanym dwa tygodnie temu pokazywał swojemu synkowi jak korzystać z CKM-u.
Tym razem instruuje swoich kompanów: Władysława Gajosa "Pilnika" i Kazimierza Koperkiewicza. Ten ostatni celuje z najcięższego niemieckiego karabinu maszynowego MG131. Takie karabiny instalowane były w samolotach Luftwaffe jako broń pokładowa, dlatego nasz egzemplarz osadzony został na skonstruowanym w lesie wózku . Kazimierz Koperkiewicz eksponuje na ramieniu opaskę z napisem WP i prawdopodobnie patrzy w pustą przestrzeń, bo zdjęcie jest pozowane. Te chwile utrwalone zostały prawdopodobnie dzięki zdobycznemu aparatowi fotograficznemu z zapasem kliszy i przedstawiają żołnierzy Samodzielnego Batalionu "Suszarnia", wydzielonego z 106 Dywizji Piechoty AK. Batalion kryje się w lasach sancygniowskich, oddalonych 30 kilometrów od Miechowa, i podejmując działania odwetowe i patrolowe zadaje Niemcom stałe straty. Został uwieczniony moment, który za chwilę się już nie powtórzy. 6 listopada hitlerowcy przeprowadzają szturm na obozowisko, ale zastają puste szałasy. Dzień wcześniej oddziały zostały rozgrupowane, a żołnierze AK udali się na z góry upatrzone pozycje. To co nie udało się hitlerowcom, stało się udziałem NKWD, która śledziła, aresztowała i prześladowała byłych żołnierzy "Suszarni". W zbiorach krakowskiego Muzeum AK znajduje się m.in. radio zrzutowe oraz szpiegowski aparat fotograficzny pochodzący z rejonu Miechowa.
Piotr Koziarz

**********

Zdjęcia z drugiego tygodnia konkursu (24 czerwca - 4 lipca):

Zdjęcie nr 3

Przenosimy się do Wielkiej Brytanii. Przed nami Jan Górski (z lewej) oraz Maciej Kalenkiewicz (z prawej), twórcy koncepcji Cichociemnych - żołnierzy desantowanych do okupowanej Polski. Obydwaj w mundurach brytyjskich, prawdopodobnie prowadzą szkolenie.
Na fotografii wykonanej w 1941 roku widać kilka ważnych detali. Obok bohaterów na zdjęciu możemy zobaczyć wysokie walce zasobników zrzutowych, dzięki którym można było transportować m.in. amunicję (autentyczny element z jednego z typów zasobników jest eksponowany na wystawie stałej w Muzeum AK). Za nimi na ścianie widać dwie flagi: polską i brytyjską, ale nasz wzrok ląduje wyżej. Skupia się na haśle "Wywalcz jej wolność lub zgiń” umieszczonym na mapie z zarysem międzywojennych granic Polski. To dewiza cichociemnych. Wystrój pomieszczenia dopełniają dwa portrety. Fotografia z lewej przedstawia prezydenta Raczkiewicza, po prawej to prawdopodobnie wizerunek premiera Sikorskiego. Górski i Kalenkiewicz mają za sobą wielką pracę. W międzywojennej Polsce spadochroniarstwo dopiero raczkowało, dlatego propozycję wyszkolenia grupy skoczków dowództwo Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie przyjęło z rezerwą. Liczne raporty i referaty zaowocowały spotkaniem Kalenkiewicza z Sikorskim we wrześniu 1940 roku. Jego efektem było powołanie wydziału studiów i szkolenia wojsk spadochronowych. Górski i Kalenkiewicz mają też przed sobą wielką pracę. Obaj staną się cichociemnymi. Kalenkiewicz wyląduje w okupowanej Polsce pod koniec grudnia 1941 roku, a Górski w marcu 1943.

Zdjęcie nr 4

Na zdjęciu widzimy szpital polowy w Nadwórnej, a w nim (od lewej) Juliana Schoena ps. "Śpiew”, Józefa Kowalskiego ps. "Bury”, niezidentyfikowanego z imienia i nazwiska żołnierza o pseudonimie "Jastrząb” oraz Krystynę Walczakównę z oddziału Stanisława Kosiby "Chorążego”. To żołnierze AK z oddziału leśnego Kedywu okręgu stanisławowskiego ranni w starciu pod Bitkowem.
Według niemieckiego raportu w starciu tym jeden żołnierz AK został zastrzelony, było kilku rannych i jeden wzięty do niewoli. Niemcy stracili jednego zabitego, było też dwóch rannych. Spotkanie z wymianą ognia miało miejsce 14 lipca 1944 roku. Armia Krajowa dysponowała dobrą i liczną kadrę lekarzy, wśród których byli przedwojenni lekarze wojskowi oraz cywilni. Ranni trafiali najczęściej do szpitali cywilnych. Działała również duża sieć magazynów sanitarnych oraz aptek konspiracyjnych. Leki najczęściej dostarczała ludność cywilna, ale spora ich część pochodziła również ze zrzutów. Zaopatrzeniem szpitali zajmowała się m.in. organizacja "Uprawa”. Najważniejszą organizacją zajmującą się sanitariatem była Wojskowa Służba Kobiet. Szkolono w niej sanitariuszki przygotowywane ostatecznie do akcji Burza w 1944 r.

**********

Zdjęcia z pierwszego tygodnia konkursu (23 - 27 czerwca):

Zdjęcie nr 1

Jan Stasiek urodził się 13 grudnia 1914 roku w Konaszówce, w gminie Książ Wielki, 50 kilometrów od Krakowa. Wprawdzie ukończył seminarium nauczycielskie, ale swoje losy związał z Wojskiem Polskim. Mógł pochwalić się dyplomem Szkoły Podchorążych w którym wpisana była specjalność: "artyleria przeciwpancerna". Już jako podporucznik studiował w Warszawie.
Rejon Miechowa był świadkiem intensywnych działań militarnych w latach 1944 - 1945. Na przełomie lipca i sierpnia 1944 oddziały Armii Krajowej wyswobodziły obszar o powierzchni ponad 1000 km²: od Pińczowa po Proszowice i od Wolbromia niemal do Nowego Korczyna. To był jeden z niewielu fragmentów wolnej Polski. W momencie, kiedy Jan Stasiek z synkiem pozują przy CKM-ie Browning wz. 30 jest październik i tego skrawka wolnej Polski już nie ma. Za to jest jeszcze Samodzielny Batalion "Suszarnia", zorganizowany w ramach Inspektoratu miechowskiego AK "Maria" 106 Dywizji Piechoty. Dowódcą jego 4 kompanii jest ppor. Jan Stasiek "Kaszuba" - jeden z pierwszych organizatorów podziemia w rejonie Książa Wielkiego. Pora na rozwiązanie zagadki. Co stało się z Janem Stasiekiem i jego synkiem? Podporucznik brał udział w walkach dywersyjnych, uwalniał towarzyszy broni, organizował podziemie, był niebezpieczny dla NKWD. Wodzisław - Kielce - Sopot - Drezno - Paryż - Nicea to droga, jaką przebył wraz z rodziną, aby przez Włochy wylecieć do Nowego Jorku. Tam zatrudnił się w fabryce tworzyw sztucznych, gdzie pracował do 1999 roku. Zmarł w 2009, w wieku 95 lat, doczekawszy się siedmiorga prawnuków.
Karabin CKM Browning w wersji destrukcyjnej i bez trójnożnej podstawy, można zobaczyć na ekspozycji stałej w Muzeum AK, a samo zdjęcie znajduje się w muzealnych archiwach.

Zdjęcie nr 2

Niewiele jest zdjęć przedstawiających Lwów podczas operacji "Burza". Jeszcze mniej pokazuje miasto w trakcie walk. Może te lwowskie klisze kryją się jeszcze w skrytkach, na strychach, może są w prywatnych archiwach. Pod tym względem fotografia wykonana na ulicy Zielonej w lipcu 1944 roku jest unikatowa. Widać żołnierzy w akcji, a w perspektywie ulicy - czołg.
Walki o Lwów rozpoczęły się 22 lipca, kiedy oddziały zgrupowane w ramach 5. Dywizji Piechoty oraz 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich ujawniły się na ulicach. Polscy żołnierze bili się w okolicach ulicy Piekarskiej, w Ogrodzie Jezuickim, w Dzielnicy Zachodniej oraz w rejonie Politechniki. W nocy z 27 na 28 lipca Niemcy zostali wyparci. Sporo fotografii pokazuje przygotowania do tych działań: żołnierzy ukrytych w lasach i tam ćwiczących umiejętności strzeleckie. W boju mogło się sprawdzić około 3 tys. akowców - właśnie tyle żołnierzy wyzwalało miasto spod okupacji. Więcej, bo około 7 tys. wzięło udział w walkach w okręgu lwowskim. Nie były to duże siły, do tego słabo wyposażone. W ramach 5 DP tylko co trzeci z 11 tys. żołnierzy był uzbrojony. Do pewnego momentu żołnierze AK walczyli ramię w ramię z jednostkami Armii Czerwonej. Do czasu… 22 lipca Muzeum Armii Krajowej otwiera wystawę "Burza we Lwowie" na której zaprezentuje genezę, przebieg i konsekwencje działań AK na Kresach: od podjęcia konspiracji w 1939 roku po walkę w 1944.