Studenckie projekty

admin 2008-06-27

W dniu 26 czerwca w Muzeum Armii Krajowej studenci III roku Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, kierunku Architektura Krajobrazu zaprezentowali najlepsze projekty rewitalizacji terenów dawnego Zespołu Aprowizacyjnego Twierdzy Kraków otaczającego zmodernizowane Muzeum AK. Projekty są efektem półrocznej pracy studentów w Instytucie Architektury Krajobrazu, pod kierunkiem dr hab. inż. arch. Zbigniewa Myczkowskiego prof. PK., dr inż. arch. Jadwigi Środulskiej - Wielgus, dr inż. arch. Krzysztofa Wielgusa, mgr inż. arch. Wojciecha Rymszy - Mazura i mgr inż. arch. kraj. Karola Chajdysa Wystawa projektów zdobi korytarz pierwszego piętra Muzeum AK.

**********

Muzeum Armii Krajowej - krajobraz pamięci

Wystawa prac projektowych studentów III roku kierunku Architektura Krajobrazu, Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej.

Kto nie zna historii
jest skazany na jej powtarzanie
(Santayana)

…to dziwny krajobraz. Fragment centrum miasta, ale jakby wyjęty z czasu i przestrzeni. Zaniedbanie i destrukcja, ale też jakaś dziwna solidność i powaga. Chaos, ale i harmonia. Jasne, ceglane mury, ale i setki metrów podziemnych korytarzy ukrytego świata. Nic nie jest takie, jakby wydawałoby się na pierwszy rzut oka. To krajobraz z kluczem, z podtekstem, z tajemnicą. Nie wystarczy omieść go wzrokiem z ulicy Wita Stwosza. Trzeba tu przyjść, wejść w sale Muzeum Armii Krajowej, przespacerować się długimi pasażami pośród ceglanych hal, nie widzieć śmieci i gruzu trzeszczącego pod butami, dostrzegać za to dziesiątki śmigających wiewiórek. Jak się uda, zanurzyć się w chłodne podziemne hale, wsłuchując się w echo spadających w ciemności kropel.

Jest wspólny mianownik tych wszystkich miejsc - dostojna cisza, niezwykła dla zespołu położonego o krok od dworca kolejowego i ruchliwej arterii.

*

To wielki rebus. Młodzież lubi dreszcz tajemnicy. Lubi rozwiązywać rebusy.

*

…zgrzyt. To tylko złomiarze depczą kolejny fragment urwanej rynny, ładując ją na biedny wózek. Kolejny okruch Historii odchodzi w nicość…

*

Krajobraz poniechany... Zamieranie całych gałęzi przemysłu, transformacja polityczna i gospodarcza, pozostawia całe obszary w zdegradowanym stanie poeksploatacyjnym. Stosowana powszechnie praktyka całkowitej zmiany funkcji, formy, a co za tym idzie - tożsamości takich terenów nie jest jedyną drogą ich wykorzystania. Przykłady adaptacji, kontynuującej formę, a więc i "geniusz miejsca" dawnych hut (np. Duisburg-Nord), kopalni (np. Zollverein), wyrobisk odkrywkowych (np. Nord-Golpa "Ferropolis") czy twierdz (np. zespół Twierdzy Amsterdam, Twierdzy Werona) stanowią coraz bardziej atrakcyjną alternatywę dla, powszechnego (by nie rzec - preferowanego) w Polsce, całkowitego zacierania śladów dawnej przemysłowej, komunikacyjnej lub militarnej funkcji. Paradoksalnie, długotrwałe użytkowanie wojskowe, a nawet przemysłowe stało się zazwyczaj gwarantem dotrwania do początków XXI wieku - obszarów o znacznych wartościach przyrodniczych i historycznych, także w pobliżu centrów miast. Dziś trwa tam swoisty wyścig pomiędzy rozpoznaniem, oceną wartości i ujęciem takich terenów w racjonalny system ochrony i kształtowania a ich bezwzględną komercjalizacją, która zawsze skutkuje… stratą jakiejś szansy.

*

Pierwszą szansę dała temu terenowi armia monarchii austriackiej (przekształconej w 1867 r. w austro-węgierską). Twierdza Kraków, tworzona od roku 1849 na zrębach wcześniejszych umocnień kościuszkowskich i z czasów Rzeczypospolitej Krakowskiej, w latach 80. XIX stulecia osiągnęła rozmiary, do których dopiero teraz sięga… miasto Kraków. Najpierw przez Bosackie przebiegał wał wewnętrznych umocnień twierdzy, czyli tzw. "rdzenia". Bronił go Bastion nr IV. Miał on murowany budynek śródszańca, przypominający literę "C". W roku 1887 stracił swe znaczenie - wał przesunięto na północ, włączając w obręb rdzenia cmentarz Rakowicki. Murowany śródszaniec rozbudowano; stał się pierwszą piekarnią forteczną. Olbrzymi organizm militarny potrzebował równie wielkiego zaplecza, w tym magazynów żywnościowych oraz wytwórni produktów spożywczych, działających nie tylko dla potrzeb załogi fortecznej, lecz i armii polowych, obsługiwanych przez fortecę. Zespół magazynów żywnościowych wraz z sąsiadującym zespołem "cekhauzu’ (warsztatów i magazynów artyleryjskich) oraz monumentalną zabudową wzdłuż ulicy Rakowickiej - stanowi dotąd jeden z najlepszych dowodów, jaką skalę osiągały i jaki standard architektoniczny oraz techniczny reprezentowały budowle zaplecza Twierdzy Kraków. Jest to cały fragment miasta, o powierzchni porównywalnej z obszarem całego starego Krakowa w obrębie Plant. Zajmuje trapezoidalny pas terenu, o dłuższej osi NW-SE, położony pomiędzy ulicą Rakowicką, cmentarzem Rakowickim, traktem warszawskim (dziś - al. 29 Listopada) i kompleksem dworców krakowskich (osobowego i towarowych). Teren podzielony był funkcjonalnie na część południowo-wschodnią, stanowiącą warsztaty naprawcze artylerii fortecznej o monumentalnej formie, zwrócone do ulicy Rakowickiej oraz część północno-zachodnią (nieco mniejszą i skromniejszą) - magazyny aprowizacji twierdzy ("Augmentationmagazin"). Zespół aprowizacji, oddzielony od "cekhauzu" murem (z bramą kolejowa) i szpalerem jesionowym, składał się z czterech głównych budynków: wspomnianej piekarni fortecznej (ok. 1888 r.), na miejscu śródszańca dawnego bastionu IV, dawnych koszar, przerobionych później na pralnię, fabryki konserw z podziemnymi magazynami chłodniczymi oraz z najpóźniejszego budynku nowych koszar (1915 - dziś Muzeum AK) z podziemnym magazynem chłodni i systemem pomieszczeń i korytarzy technicznych, łączących z maszynownią, chwytami powietrza itp. Znalazły się tutaj m. in. cztery wielkie spichlerze (ostatnie wyburzone pod koniec lat 90. XX wieku). Kompleks magazynów, dobudowany do wcześniejszego zespołu piekarni, zaczął powstawać w latach 1903 - 1905 dla przechowywania mięsa m.in. dla potrzeb fabryki konserw mięsnych oraz fabryki wędlin. Przechowywania w warunkach chłodniczych wymagały też owoce, stąd kolejny magazyn - tzw. Fruchtdepot. On z kolei służył m.in. pobliskiej fabryce marmolady. Stąd ogromne, podziemne hale wyłożone korkiem, czyli… największy termos Krakowa! Tuż przed pierwszą wojna światową, w roku 1912, zbudowano nowoczesny parowo - elektryczny młyn, a już po jej wybuchu - znacznie rozbudowano cały kompleks; na przełomie 1914 - 1915 r. służył on zaopatrywaniu nie tylko twierdzy, ale także przebiegającego wtedy blisko Krakowa frontu.

W krakowskim k. u. k. Verpflegsmagazin przechowywano także zapasy jarzyn, cukru, wina, rumu, tytoniu, przypraw, owoców, paszy dla koni. Istniały magazyny kawy, cykorii, kiełbas, wędzarnie; maszynownie oraz nowa wielka, nowoczesna piekarnia mechaniczna, systemu "Dania" z 1914 r., (spłonęła w okresie międzywojennym). Mogła ona wypiekać… 80 tys. bochenków chleba dziennie! Całość zespołu była skomunikowana torowiskiem kolei normalnotorowej, systemem dróg oraz obsadzona systemem zieleni ozdobnej i maskującej (w znacznej części - zachowanym).

Opisywany teren jest swoistym "miastem w mieście", o architekturze i układzie przestrzennym diametralnie różnym od większości zabudowy Krakowa. Wraz z sąsiadującą od wschodu wielkoskalową zabudową oraz specyficzną zielenią miejską wzdłuż ul. Rakowickiej, stanowi osobliwą całość; rodzaj niedostrzeganego powszechnie "rezerwatu", metropolitalnej architektury państwowej, służącej prestiżowi i potrzebom militarnym europejskiego mocarstwa z przełomu XIX i XX wieku. Fenomenem jest przetrwanie tegoż zespołu do początków XXI stulecia, w postaci swoistej "kapsuły czasu", zachowanej dzięki kontynuacji funkcji militarnych przez cały okres PRL.

Od czasu likwidacji twierdzy (1918), pomimo kontynuacji funkcji wojskowych - teren użytkowany był coraz bardziej ekstensywnie, aż do postaci współczesnej: kilkudziesięciu niszczejących budowli w różnym stanie technicznym (częściowo już zrujnowanych), zatopionych w kilkudziesięciohektarowym, zdziczałym parku.

Fenomenem Krakowa jest zachowanie prawie kompletnej tkanki olbrzymiego organizmu fortecznego; a więc nie tylko fortów (stosunkowo dobrze znanych), lecz i koszar, szpitali, strzelnic, prochowni oraz - unikatowego, olbrzymiego zespołu zaopatrzeniowego. Całość wzięła udział w JEDYNEJ W DZIEJACH BITWIE POD KRAKOWEM, KTÓRA MIAŁA ZNACZENIE STRATEGICZNE, WPŁYWAJĄC NA LOSY EUROPY I ŚWIATA. Były to obydwie fazy powstrzymania marszu armii rosyjskich w listopadzie i grudniu 1914 roku. Szefem sztabu Twierdzy Kraków był wtedy pułkownik Haller, pancerne forty i zespoły koszarowe zaprojektował płk. inż. Emil Gołogórski - późniejszy generał Wojska Polskiego, twórca polskich broni technicznych. Na północnych rubieżach twierdzy, później zaś w operacji limanowsko-łapanowskiej walczyli bohatersko legioniści Józefa Piłsudskiego. Rozpoznanie frontu prowadził ze swego aeroplanu Jan Wierzejski.

Niechaj nikt nie mówi, iż czerwone mury spiżarni krakowskiej twierdzy, to nic nie warty znak panowania okupanta. Jest to znak dziejów, taki sam, jak smukły pomnik na wzgórzu Kaim i setki galicyjskich cmentarzy. Tu świetnie słucha się opowiadanej historii. To miejsce samo ją opowiada. Opowiada i o tym, że w czasie okupacji dwukrotnie przeprowadzono tu skuteczne akcje żołnierzy AK, mające na celu pozyskanie na Niemcach materiałów wojskowych i broni, opłacone śmiercią Kazimierza Kołaczkowskiego, jednego z bohaterów Zgrupowania "Żelbet".

*

Młodzież lubi słuchać dobrze opowiadanej - Historii.

*

Kolejną szansę dała temu miejscu armia Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Ta, walcząca niegdyś w najtrudniejszych do wyobrażenia warunkach, złożona wyłącznie z ochotników - najlepszych córek i synów tej ziemi, będąca zbrojnym ramieniem Polskiego Państwa Podziemnego. Armia Krajowa. Ci nieliczni, którym było dane przeżyć wojnę i długi czas pogardy a później obojętności; którzy są depozytariuszami pamięci pokolenia - zgromadzili tu swe najwspanialsze zbiory i pamiątki. A także swą żelazną wolę i konsekwencję. Dzięki Nim powstało - i powstaje ciągle Muzeum - którego ranga, znaczenie, jakość zbiorów przerasta dziś jakość przestrzeni poniechanego krajobrazu. Ale właśnie dzięki geniuszowi, autorytetowi, fenomenowi Armii Krajowej - krajobraz dawnego centrum logistycznego XIX-wiecznej twierdzy zyskać może nowe oblicze. Ma prawo do godnej kontynuacji. Opowieść o Historii zyska, być może, swój kolejny rozdział.

Wartość, znaczenie i doniosłość konkursu na rozbudowę Muzeum Armii Krajowej w Krakowie doceniona zostanie zapewne w przyszłości. I nie chodzi tutaj jedynie o stworzenie wielkiego, nowoczesnego i równocześnie niepowtarzalnego muzeum - godnego największej Armii Podziemnego Państwa, jakie zna historia wojen. Być może dalekowzroczność samorządów: Województwa Małopolskiego i Miasta Krakowa, determinacja kombatantów Armii Krajowej i dyrekcji Muzeum, zdecydowana postawa Wojewódzkiego Małopolskiego Konserwatora Zabytków - na równi z talentem i doświadczeniem architektów biorących udział w konkursie (głównie - laureata, arch. Ryszarda Jurkowskiego, lecz także innych autorów prac) - zajmie w historii Krakowa podobne miejsce jak, zachowując proporcje, utworzenie Plant, budowa Parku Bednarskiego, założenie Lasu Wolskiego. Idzie bowiem o precedens: w jednym z trudnych momentów zmagań o duszę miasta, w warunkach twardej "gry o przestrzeń", zdecydowano się wykorzystać, nie zaś zutylizować - industrialno-militarne dziedzictwo Krakowa. Precedens Muzeum Armii Krajowej jest wyrazem innego rozumienia słowa "rewitalizacja". Był to PIERWSZY w skali Krakowa, budzący nadzieję zwiastun nowego podejścia do zdegradowanych terenów i zespołów postmilitarnych i postindustrialnych.

To kolejna, trzecia już szansa dla tego terenu. Dziś jest ona zagrożona. Mimo iż obecna lokalizacja Muzeum AK w historycznych obiektach postindustrialnych ze znakomitymi wnętrzami (w tym podziemnymi), w świetnej lokalizacji, w sytuacji rozstrzygniętego międzynarodowego konkursu i wykonanego projektu budowlano-wykonawczego, daje szanse zaistnieć placówce w sposób samodzielny i niepowtarzalny, wytworzyć jej markę analogiczną jak Muzeum Powstania Warszawskiego. Ciągle rozważane jest przeniesienie muzeum w bliżej nieokreśloną przestrzeń i - czas. Zaś ostatni żołnierze Armii Krajowej tego czasu nie mają zbyt wiele... Wyprowadzenie placówki z miejsca jej narodzin - to równocześnie marginalizacja muzeum i zmarnowanie kilkunastu lat wysiłków kombatantów AK, UTOŻSAMIAJĄCYCH SIĘ Z TYM MIEJSCEM. Sytuacja staje się wyzwaniem dla nadziei.

*

Młodzież lubi wyzwania. Lubi też znaleźć swoją własną "ścieżkę do Historii". Nie zawsze jest ona akademicko poprawna, czasem meandruje poprzez indywidualne skojarzenia i przemyślenia, dając nieoczekiwane efekty. Ważne, iż jest autentyczna.

*

Mogliby być wnukami twórców Muzeum Armii Krajowej. Studiują "na krajobrazie", na nowym kierunku na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Mają otwarte umysły, gorące serca, ogromny apetyt na życie i ciekawość nieznanych światów. Także tych, trwających w ich mieście, tuż, o wyciagnięcie ręki; widocznych z okien ich uczelni - lecz dotąd niezauważanych.

W lutym, gdy dni są krótkie, gdy zaczyna się drugi semestr, a bezśnieżna zima obnaża całą beznadzieję zaniedbanego terenu - byli tu po raz pierwszy. Potem bywali tu jeszcze wielokrotnie. Nie stracili nadziei. Poczuli wartość, znaczenie i szansę, jakie miejsce to może dać - Krakowowi i Małopolsce. Sięgnęli do historii Armii Krajowej. Dowiedzieli się, jak kształtowano krajobrazy pamięci na polach wielkich bitew - pod Gettysburgiem, Antietam, Verdun, na Półwyspie Gallipoli; jak wyglądają parki muzealne i nowoczesne instalacje memorialne; jak Renato Niemis "podliczył koszty" strat amerykańskich lotników w swym projekcie w Duxford i jak wyglądają pola pod Arnhem. Zmierzyli się z grozą Majdanka i posępną sielskością dukielskiej Doliny Śmierci. Uczyli się, jak ominąć banał i kicz w krajobrazie. Wykonali szczegółowe studia terenu. Nauczyciele akademiccy byli im w tej drodze bardziej towarzyszami, niż przewodnikami.

Gdy przyszły najdłuższe dni w roku - obronili swe prace i przynieśli je tutaj, gdzie wszystko się zaczęło.
Cel swego akademickiego projektu - Parku Armii Krajowej, przestrzeni pamięci, ekspozycji plenerowych, wydarzeń, uroczystości i rekonstrukcji historycznych; projektowanego z nadzieją pomimo wszystko; sens długich korekt na uczelni i krótkich, nieprzespanych nocy przy komputerze - streścili najkrócej w tytule jednej z prezentowanych prac: "AK dla nas - my dla AK!". Krąg czasu zamyka się. Odkrywają coś ważnego. Prawdopodobnie uzyskali jedno z ważniejszych zaliczeń.

Z życia…

dr Krzysztof Wielgus

Prace prezentują:

Alicja Ceglarek, Magdalena Piątak, Joanna Sejmej, Agata Bednarczyk, Agata Lęcznar, Aleksandra Zapała, Luiza Macinowska, Anna Laskos, Karolina Giersztof, Beata Gurbisz, Magdalena Szpyrka, Michał Spiszak, Lidia Kołtunowicz, Radosław Pysiak, Joanna Tuleja, Mateusz Wijas.

Prowadzący przedmiot "projektowanie zintegrowane" - dr hab. inż. arch. Zbigniew Myczkowski, profesor PK, oraz: dr inż. arch. Jadwiga Środulska-Wielgus, dr inż. arch. Krzysztof Wielgus, mgr inż. arch. kraj. Karol Chajdys, współpraca; mgr inż. arch. Wojciech Rymsza-Mazur; Politechnika Krakowska, Wydział Architektury, Instytut Architektury Krajobrazu.