Uroczystości w Zespole Szkół Społecznych Nr 1
admin 2010-05-19
Uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zbrodni katyńskiej zorganizowane przez Zespół Szkół Społecznych Nr 1 w Krakowie w dniach od 17 do 19 maja dobiegły końca.
Rozpoczęło je otwarcie wystawy w siedzibie Szkoły, przygotowanej przez Muzeum AK, zatytułowanej "Kłamstwo Katyńskie", a zamknęły obchody rozpoczęte uroczystą Mszą Św. w kościele pw. Św. Jadwigi Królowej, odprawianą w intencji ofiar mordu katyńskiego oraz poległych w katastrofie samolotu Prezydenta RP 10 kwietnia.
Mszę Św. celebrowali: O. prof. Eustachy Rakoczy, Jasnogórski Kapelan Żołnierzy Niepodległości, O. Józef Mońko, Kustosz Pamięci Narodowej, O. Jerzy Pająk, Kapelan Żołnierzy Armii Krajowej, Ks. Adam Podbiera, Katecheta Szkoły oraz Ks. dr Wacław Gubała, proboszcz parafii.
Homilię wygłosił Ks. Adam Podbiera. Z końcem Mszy Św. głos zabrał Dyrektor Zespołu Szkół Społecznych Nr 1 Jerzy Giza wspominając Śp. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego oraz zaznaczając wypadający w tym roku jubileusz 40. lecia przyjęcia święceń kapłańskich przez O. prof. Eustachego Rakoczego (tekst wystąpienia poniżej w załączeniu).
Po Mszy Św. zgromadzeni przeszli na teren Zespołu Szkół Społecznych Nr 1, gdzie odbyło się odsłonięcie i poświęcenie Monumentu Katyńskiego.
Niestety w skutek narodowej tragedii na uroczystościach zabrakło ich Honorowego Patrona, Śp. Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego Prezydenta RP na Uchodźstwie, który w 2005 r. posadził pierwszy na terenie Szkoły Dąb Katyński. 19 maja przybyły trzy dalsze. Poświęcone pamięci poległych w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, jak również osobom ppor. Józefa Macedońskiego oraz aspiranta Policji Państwowej Zygmunta Majdzika.
Symbolicznego obsypania drzew ziemią dokonali: Paweł Kurtyka, syn Śp. Prezesa IPN prof. Janusza Kurtyki, Adam Macedoński, Prezes Instytutu Katyńskiego, którego stryj został zamordowany w Katyniu oraz Ryszard Majdzik, działacz NZS "Solidarność", którego dziadek również został zamordowany w Katyniu.
W korzeniach tych czterech dębów zostały złożone przez uczniów Szkoły guziki żołnierskie znalezione na terenie lasu katyńskiego, składający je uczniowie poprzez swoich pomordowanych krewnych przynależą do Rodziny Katyńskiej.
Podczas uroczystości został przekazany Szkole dzwon fundowany przez Śp. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego oraz O. prof. Eustachego Rakoczego.
W uroczystości wzięli również m. in. udział: Małopolski Kurator Oświaty, Aleksander Palczewski, Sekretarz Wojewódzkiej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Marcin Tatara, Wicedyrektor Muzeum AK, Tadeusz Żaba.
**********
Słowo dyr. Jerzego Gizy
podczas uroczystości odsłonięcia monumentu katyńskiego
19 maja 2010 r.
Przewielebni Duchowni, Szanowni Państwo, Drodzy Uczniowie!
Mamy dziś uczcić 70. rocznicę tej zbrodni nad zbrodniami. Musimy uczynić to w nowej dramatycznej sytuacji, która od 10 kwietnia nabrała wyrazu antycznej tragedii o jedności miejsca, czasu i akcji.
Uroczystość dzisiejsza miała odbyć się pod honorowym patronatem Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydenta RP na Uchodźstwie. W wymiarze transcendentnym tak się z całą pewnością dzieje. W wymiarze ludzkim nigdy się już nie wydarzy.
Pan Prezydent, jako przywódca prawdziwie wielkiej polskiej emigracji, co przechowywała w Londynie ciągłość Państwa polskiego zarówno w czasie okupacji jak i pookupacyjnej niewoli, nie przybędzie już do szkoły przy ul. Fortecznej. To my z pocztami sztandarowymi przybyliśmy 19 kwietnia do Świątyni Opatrzności Bożej, aby oddać Mu ostatnią ziemską posługę. Poległ jak żołnierz w miejscu nieodległym od Mińska, gdzie 70 lat wcześniej skazano Go na karę śmierci.
Wiele wspomnień łączy nas z Panem Prezydentem, bo był w naszej szkole w ciągu 20 lat sześć razy. Wiele wspomnień łączy mnie z Panem Prezydentem osobiście. Odebrałem cenne nauki, jak Polsce służyć, jak lekko, ale z godnością nosić najwyższe urzędy, jak szanować własną ojczyznę poprzez jej symbole i jej prezydentów, choćby nie byli w wyborach naszymi faworytami, jak przedkładać ponad wszystko własny narodowy interes wobec jakiejś internacjonalistycznej fantasmagorii, jak myśleć i wyciągać wnioski, nie dając się ogłupić fali nachalnej większościowej propagandy.
I byłem też blisko Ryszarda Kaczorowskiego, wówczas jeszcze ministra ds. Kraju, kiedy 19 lipca 1989 r. zmarł nagle w Londynie jego poprzednik na urzędzie prezydenta RP Kazimierz Sabbat, a równocześnie Sejm wybrał na prezydenta wyzwalającej się Polski twórcę stanu wojennego, gen. Jaruzelskiego. Tamtego momentu nie zapomnę i tego wyrazu twarzy Ryszarda Kaczorowskiego również. Twarz pełna powagi i ciężkich myśli, jak unieść w tym czasie przełomu tę ocaloną przez polską emigrację wartość ogniskującą się w świętych polskich symbolach, jak niczego nie uronić, niczemu nie uchybić, wierności dochować. Może zwyczajnie po ludzku miał krótką chwilę zwątpienia, taką chwilę właściwą ludziom wrażliwym i ludziom głębokiej refleksji. Ale zaraz potem ten wieczny harcownik, stary wiarus dzielnie podjął się obowiązków Głowy Państwa na Uchodźstwie. Zadanie to wypełnił bez reszty. Uczynił to w zgodzie ze słowami Konstytucji kwietniowej, ale i starego kronikarskiego zapisu pióra mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, który w „Kronice Polskiej” stwierdził: głupstwem byłoby walczyć z ciężarem, od którego niepodobna się uchylić, będę go dźwigał w miarę sił, byleby towarzyszyli mi tacy, którzy od początku tej drogi czułym sercem sprzyjać mi będą, dzięki ich przyjaznej zachęcie ciężar przestanie być ciężarem, trud nie wyda się trudem.
10 kwietnia na obrzeżach katyńskiego lasu zginęło z Panem Prezydentem Ryszardem Kaczorowskim 95 innych ważnych dla Polski osób. Pośród nich także prezes IPN, Janusz Kurtyka. Niech mi będzie wolno wspomnieć krótko i o Nim, bo miał tu być dziś z nami, a był z naszą szkołą związany przez swoich synów od 1995 r.
Zawsze trudno jest pogodzić się z każdym odejściem bliskich nam ludzi, nawet, jeśli następuje to po pięknie spełnionym życiu w starszym wieku, ale szczególny ból dotyka nas, gdy przedwcześnie umiera ktoś, kto mógłby dać z siebie jeszcze tak wiele.
Nigdy nie zastanawiałem się, od jak dawna znałem Janusza Kurtykę, bo nasza serdeczna zażyłość była tak naturalną częścią życia, iż nie myślałem o jej chronologii. Nie widywaliśmy się nawet często, lżejsi o te życiowe rekwizyty pełne czasem plotkarskiej wiedzy o sprawach osobistych. Ale była między nami nić łączności duchowej i porozumienia, wzajemnego zaufania. I to wystarczyło, bo wierzę głęboko, iż istnieje przyjaźń od pierwszego spojrzenia, od pierwszego wrażenia. Przyjaźń, którą powierzchownie można by wziąć jedynie za zwyczajną znajomość.
Wiem, jaki był w tym, co robił najcenniejszego dla Polski. Gorący aż do wrzenia, nie skąpiący swego wysiłku i nie rozkładający go rozsądnie w czasie. Wszystko w tej jego przygodzie z Polską było ważne tu i teraz. Działał z odwagą i rozmachem, często ostatnim tchem przebiegał wzdłuż i wszerz powierzchnię badawczą. Puszczał mimo uszu uwagi, iż jest to szaleństwo. Pisał i wydawał rzeczy ważne dla polskiej nauki i kultury. Zarządzał Instytutem, narażając się środowiskom, które z relatywizmu moralnego i politycznego uczyniły cielca. Nosił w sobie to dziedzictwo emocjonalnego bagażu przeszłości, co nie przeszkodziło Mu być nie tylko chłodnym badaczem, intelektualistą, ale przede wszystkim inteligentem w dawnym przyzwoitym rozumieniu tego słowa. Jego wiedza profesorska wykraczała poza samą historię, sięgając szeroko w humanistyczną kulturę. Jego siłą była uczciwość, która stanowiła źródło wierności sobie, innym i SPRAWIE, bo ona wymagała prawdy, a nie zgniłych kompromisów. To oczywiście przysparzało Mu wrogów. Podlegał swoistemu terrorowi jazgotu, uprawianemu przez tych, którzy mieli w swych rękach wszelkie środki znieważania, nie dbając o prawdziwość zarzutów...
A On żył, nie marnując ani dnia z wyznaczonego Mu czasu, jakby miał przeczucie, że to, co za rzeką, co za lasem zbliża się zbyt szybko. I jak prawdziwy mężczyzna, jak dzielny żołnierz walczył, dokąd żył!
Pana Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego dzieliło od Janusza Kurtki 41 lat życia. Na zawsze połączyła Ich śmierć, tak jak wcześniej jednakowy sposób rozumienia słów Wincentego Kadłubka: czego podejmujemy się z miłości ojczyzny, miłością jest, nie szaleństwem, męstwem nie zuchwałością, bo mocna jest miłość jak śmierć...
*********
Słowo dyr. Jerzego Giza
podczas wręczania o. Eustachemu Rakoczemu pamiątkowych prezentów
Magnificencjo, Najprzewielebniejszy Ojcze Profesorze!
W tym roku w maju obchodzisz swój piękny jubileusz 40 rocznicy święceń kapłańskich. Z tej okazji planowaliśmy razem z Panem Prezydentem Ryszardem Kaczorowskim uczcić Cię w naszej szkole, boś sobie na to zasłużył.
Dziś muszę uczynić to samodzielnie skazany na tę samodzielność przez zrządzenie Opatrzności Bożej.
Jasnogórski Kapelanie Żołnierzy Niepodległości!
Kiedy 40 lat temu nasz wielki Prymas ks. kard. Stefan Wyszyński w jakiejś proroczej wizji wybrał Cię do posługi przez weteranach, kombatantach, żołnierzach Rzeczypospolitej, nie przypuszczał zapewne w jak właściwe ręce oddaje tych starych wiarusów.
Ty, wnuk powstańca wielkopolskiego, człowiek o sercu przepełnionym miłością Ojczyzny, stanąłeś na tym ordynansie jak na warcie. Dzielnie, wiernie, nie bacząc na trudy i niebezpieczeństwa, bo głupstwem byłoby walczyć z ciężarem, od którego niepodobna się uchylić.
To Ty, Drogi Przyjacielu, byłeś powiernikiem prostych żołnierzy niepodległości i oficerów, legionistów, żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, żołnierzy okupacyjnego i pookupacyjnego podziemia. To Ty byłeś powiernikiem ostatnich generałów II Rzeczypospolitej: Mieczysława Boruty-Spiechowicza, Romana Abrahama, Ludwika Czyżewskiego. To Ty odprowadzałeś ich na wieczną wartę, tak jak odprowadziłeś na nią Pana Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, którego byłeś wiernym towarzyszem od jego pierwszego pobytu w Polsce, gdy przekazywał insygnia władzy państwowej na zamku królewskim w Warszawie.
Zasługi twoje są znane i opisane. Zasługi twoje żyją w pamięci tych, którym służyłeś. Żyją i w naszych sercach, póki my żyjemy...
Bądź dziś łaskaw przyjąć ten skromny dar, ale jakże symboliczny. Ty, Drogi Przyjacielu, starszy kapelanie, czyli majorze WP, przyjmij ten kapelusz strzelców podhalańskich i tę honorową odznakę 1 pułku strzelców podhalańskich z Nowego Sącza jako dowód naszego uznania dla Ciebie i przywiązania do tych samych wartości, którym jesteś wierny.
A wręczając, pozdrawiam Cię naszym sądeckim żołnierskim pozdrowieniem: niech Ci piórko lekkim będzie!