Armia Krajowa przeciwko broni V1 i V2
admin 2009-09-27
Na zakończenie obchodów 70. rocznicy powstania Polskiego Państwa Podziemnego zorganizowanych przez Muzeum Armii Krajowej w dniu 27 września 2009 r. o godzinie 14.30 nastąpiło uroczyste otwarcie wystawy pt. "Polskie Państwo Podziemne przeciwko broni V". Wystawa została zorganizowana dzięki inicjatywie Fundacji Muzeum Historii Armii Krajowej oraz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Oddział Kraków. W jej powstanie oprócz powyżej wymienionych zaangażowały się następujące instytucje: Politechnika Krakowska, Nadleśnictwo Tuszyma, Muzeum Regionalne w Siedlcach, Polskie Towarzystwo Historyczne, Muzeum Lotnictwa Polskiego, Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych, Muzeum Armii Krajowej, które wsparły ją bądź poprzez wypożyczenie posiadanych muzealiów powiązanych z historią tajnej niemieckiej broni V, bądź poprzez wkład merytoryczny. Wystawę otwierali Panowie: Zbigniew Witek, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, Kazimierz Barczyk, Przewodniczący Rady Muzeum Armii Krajowej, Adam Rąpalski, Dyrektor Muzeum AK oraz Żołnierze Armii Krajowej mjr Kazimierz Kemmer ps "Halny", Prezes Fundacji Muzeum Historii Armii Krajowej, kpt. Jerzy Krusenstern ps. "Tom" oraz Kuratorzy wystawy z ramienia Politechniki Krakowskiej dr Krzysztof Wielgus, a od strony Muzeum AK Tadeusz Żaba, Zastępca Dyrektora. Termin zamknięcia wystawy przesunięto na 13 grudnia br. ********** Polskie Państwo Podziemne przeciwko broni V V - to skrót od niemieckiego słowa Vergeltungswaffe, czyli broń odwetowa. Jej zadaniem miało być zadawanie największych strat - najmniejszym kosztem. Strat wśród ludności cywilnej wielkich miast; niemieckie bronie odwetowe nie były bowiem celne. Nie nadawały się do precyzyjnego niszczenia wybranych celów wojskowych. Stanowiły dopiero zaczątek najbardziej przerażającego arsenału, który mógł doprowadzić ludzkość naszego globu w otchłań zagłady. Wszystkie późniejsze rakiety z głowicami nuklearnymi i konwencjonalnymi, wszystkie pociski manewrujące okresu Zimnej Wojny (i obecne...) są bliższymi lub dalszymi potomkami niemieckich rakiet balistycznych V-2 i bomb latających V-1. III Rzesza stworzyła nową jakość, nie tylko w dziedzinie techniki, lecz w całym rozumieniu wojen. Po raz pierwszy w dziejach ludzkości zrealizowano na dużą skalę - ponure marzenie o walce za pomocą robotów. Rakiety i bomby latające były śmiercionośnymi automatami, zaprogramowanymi na jeden zabójczy lot. Odczłowieczone monstrum, realizujące do końca dzięki elektrycznym i mechanicznym urządzeniom, zamiar wysyłających je ludzi - równocześnie pozwalało pozostawić ich daleko, na bezpiecznych tyłach. Likwidowało potencjał wzajemnego zagrożenia, jakie niegdyś dla jednego rycerza, stanowił drugi rycerz, później dla jednego artylerzysty -drugi artylerzysta, zaś dla jednego pilota myśliwskiego - drugi pilot. Była tylko bezduszna masa martwego metalu, nie obawiająca się śmierci, gdyż sama będąca śmiercią; pędząca nieodwracalnie do punktu zagłady, lecz udająca w locie, w pewnym zakresie ludzkie odruchy i ludzkie kalkulację. Wiedząca, kiedy należy zmienić kurs, wysokość czy odciąć dopływ paliwa. Okrutne automaty, atakujące znienacka, bez możliwości obrony, miały upokorzyć Anglię, rzucić na kolana cały wolny świat; ich głównym ładunkiem niszczącym nie był Amatol, Donarit czy Trialen - lecz strach; ten najbardziej atawistyczny, nieobcy żadnemu żywemu stworzeniu. Strach przed nieznanym. Byli i Ci, którzy za cenę własnego życia, cierpienia i trudu - strach ten ograniczyli. Wydobyli potwora na światło dzienne - zanim zaatakował z mroku. Obywatele Polskiego Państwa Podziemnego, jedynego na świecie organizmu państwowego, trwającego, walczącego i ewoluującego w najtrudniejszych warunkach hitlerowskiej okupacji. Żołnierze Armii Krajowej, w oddziałach terenowych, w centrali wywiadu i na kurierskich szlakach; naukowcy, wykonujący badania nie w sterylnej atmosferze instytutów, lecz pod nieustanną groźbą aresztowania, tortur i śmierci; cywile, wspierający olbrzymią, bezprecedensową akcję rozpoznania, zbadania, opisania i wysłania Aliantom - największej tajemnicy II wojny światowej. Armia Państwa Podziemnego stała się cennym i równoważnym sojusznikiem milionowych armii Zachodu i Wschodu - na najtrudniejszym froncie wywiadu. Sojusznikiem, dodajmy, niedocenionym. Już pod koniec 1942 r. siatka wywiadowcza "Lombard" zaczęła otrzymywać meldunki o tajemniczej niemieckiej bazie doświadczalnej w Peenemiinde. W lutym i w marcu 1943 r. polski wywiad przesłał do Anglii pierwsze meldunki o bazie i pociskach. Po potwierdzeniu tych informacji przez wywiad lotniczy, Królewskie Siły Powietrzne zbombardowały Peenemunde, opóźniając o pół roku użycie nowych broni: bomby latającej V-1 i rakiety balistycznej V-2. Gdy w obawie przed nalotami Niemcy przenieśli próby pocisków poza zasięg alianckich bombowców, na teren okupowanej Polski na poligon w Bliźnie, polski wywiad podjął ich obserwację i zbieranie o nich informacji. 20 maja 1944 r., niewypał rakiety V-2 spadł koło Sarnak nad Bugiem i został zdobyty przez AK. Najważniejsze jego elementy zostały pomierzone i sfotografowane, a część z nich przewieziono do Warszawy, gdzie naukowcy: prof. Marceli Struszyński, prof. Janusz Groszkowski, inż. Antoni Kocjan i inż. Stefan Waciórski sporządzili precyzyjne, profesjonalne studium broni, o której, oprócz jej konstruktorów, nie wiedział jeszcze NIKT na świecie. Anglicy byli tak zainteresowani wynikami polskiego wywiadu, że po raport o pociskach wysłali z Włoch samolot który w nocy 26 lipca wylądował w okupowanej Polsce koło wsi Zabawa pod Tarnowem. Pierwsze pociski V-1 spadły na Londyn 12 czerwca 1944 r. Wystrzelono ich na Anglię 10 tys., a zabiły 6 tys. osób, raniły 25 tys. zburzyły 23 tys. domów i uszkodziły 750 tys. Podobna liczba spadła na Antwerpię czyniąc porównywalne szkody. Pierwsze rakiety V-2 spadły na Londyn 9 września 1944 r. Wystrzelono ich na Anglię 3170 sztuk. Zabiły one 2,7 tys. osób i raniły 6,5 tys. 1664 V-2 wystrzelono na Belgię. Spowodowały one dwukrotnie większe straty. Gdyby bronią nowej generacji Adolf Hitler dysponował wcześniej, straty byłyby ogromne. Wystawa, zorganizowana w 70 rocznicę powstania Polskiego Państwa Podziemnego przypomina Tych, Którzy do tego nie dopuścili. Pragniemy, bardzo prostymi środkami - obrazem, opisem, modelem - odczarować kilka niepokojących mitów. Każdy z nich uwłacza pamięci takich Ludzi, jak Antoni Kocjan, który pragnął projektować szybowce i samoloty sportowe, lecz oddał swe życie, rozpracowując najbardziej ponury twór ludzkiego umysłu, jaki wzbił się w niebo nad Europą. Urąga pamięci żołnierzy AK i więźniów obozów koncentracyjnych - prawdziwych "rakietowych niewolników", produkujących nową broń w sztolniach zakładów Dora. Pierwszy z owycn mitów relatywizuje cele, którym służyła rakieta V-2. Dziś traktuje się coraz częściej jako cud techniki sam w sobie, a co najwyżej jako kłopotliwy, lecz krótkotrwały epizod w zwycięskim pochodzie człowieka w Kosmos. Pragniemy przypomnieć, do czego służyła. Drugi - jakby na odwrót - obniża wartość bojową, znaczenie i sens tajnych broni Hitlera, traktując je jako skazany na porażkę eksperyment, w istocie ograniczający zdolności obronne II! Rzeszy przez swą kosztowność i złożoność. Pragniemy wskazać właściwe proporcje zagrożenia. Trzeci, szczególnie osobliwy, oparty na komercyjnej pogoni za sensacją, stanowi projekcję perwersyjnego podziwu dla niemieckich tajnych projektów, i tych realnych, i tych nierealnych, lecz powstałych w walącej się w gruzy III Rzeszy, i tych całkowicie zmyślonych już po wojnie, dla potrzeb historycznej fantastyki naukowej. Zacieranie granic pomiędzy faktem a fikcją, żerowanie na fascynacjach magicznie rozumianą przeszłością, szczególnie u młodych ludzi, doprowadza do wstrząsającej konkluzji, iż przy takiej ilości wynalazków, III Rzesza wcale nie musiała wojny przegrać, a jeśli ich nie użyła, to z przyczyn co najmniej niewyjaśnionych. Natłok publikacji o broniach V-4, V-7 i innych, od których pęka Internet, zakrawa nie tylko na ponurą zabawę lub wręcz... na historyczną pornografię. * * * Nasza wystawa poprzestaje na faktach. Dla części Zwiedzających będą one oczywiste. Andrzej Glass, Tadeusz Żaba, Krzysztof Wielgus
Część - być może znajdzie tu coś nowego.
Dla części Gości - będzie to fragment Ich własnego życia.
Im - oddajemy hołd!