Gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy
admin 1992-03-31
O samorządach lokalnych mówi Przewodniczący Sejmiku Samorządowego województwa bielskiego Zygmunt Satława.
Należałoby podnieść sprawę roli samorządów w państwie. Śledząc proces przemian, zarówno w płaszczyźnie ustrojowej, jak i gospodarczej, daje się
zauważyć w postawie organów władzy i administracji centralnej brak zaufania do samorządów oraz niedoceniania jego roli w tym procesie. Są one
traktowane przez te organy, jako jeden z wielu podmiotów w strukturze państwa. Zapomina się, że gminy w znaczącej części wykonują funkcje władztwa
państwowego, nie są zaś li tylko nastawione roszczeniowe wobec niego. Ubiegły rok dobitnie wykazał, że to właśnie samorządy byty strukturą, która w
najszerszym zakresie sprzyjała procesowi przebudowy Rzeczpospolitej. Jeżeli ta państwowo-twórcza rola samorządów nie zostanie dostrzeżona przez
naczelne organy władzy i administracji państwowej, i odpowiednio wykorzystana, to proces przemian ustrojowych w tym państwie nigdy nie uzyska
pożądanego tempa. Problem ten uważam za fundamentalny. Pozostałe problemy, które zamierzam przedstawić są jego pochodną.
A więc, mimo głoszonych haseł demokratyzacji życia publicznego, mamy nadal do czynienia z procesem centralizacji władzy w większym niż dotychczas
spotykanym stopniu, i to zarówno w sferze finansów, jak i kompetencji. Na przykład kwestia subwencji. Nie mając dostatecznego rozeznania, w oparciu o
kilka i to nie najdokładniejszych informacji, Minister Finansów, począł uszczęśliwiać gminy przyznając im subwencje. W naszym województwie, w tej czy
innej formie, prawie każda gmina odwoływała się od tych decyzji. Gdyby w procesie naliczania subwencji Ministerstwo Finansów zasięgnęło opinii Sejmiku,
to na pewno tych protestów byłoby zdecydowanie mniej.
Innym negatywnym zjawiskiem, utrwalanym w środkach masowego przekazu jest rozpowszechnianie tezy, że samorządy mają pieniądze. Nikt natomiast nie
zadaje sobie trudu udzielenia odpowiedzi na pytanie: skąd je mają?
Dochody budżetów gmin w znaczącej części pochodzą z udziału w podatkach, będących dochodami budżetu państwa. Gminy mają, a budżet państwa nie.
Odpowiedź tkwi w sposobie gospodarowania pieniędzmi.
Gminy czują się gospodarzami, są finansistami, zaś budżet jest po prostu rozrzutny.
Postaram się to uzasadnić. Gminy mają, bo zmniejszyły zatrudnienie, przeprowadziły reorganizację (a nie likwidację) podległych jednostek, np. przedszkoli,
uruchomiły własną działalność gospodarczą, przystąpiły do spółek, zatrudniły bezrobotnych, poszukują najtańszych, a zarazem solidnych wykonawców
(przetargi), realizują znaczną część inwestycji przy współudziale mieszkańców gmin, zastosowały nowe rozwiązania techniczne, obniżające koszty,
chociażby przykład oświetlenia ulicznego itd.
Gminy po prostu tam, gdzie tylko jest to możliwe, oszczędzają, zaś bliskość przedsięwzięcia i rozeznanie sytuacji lokalnej pozwala im na spojrzenie okiem
prawdziwego gospodarza. Stąd są te pieniądze. Ludzie w gminach myślą i czują naszą rzeczywistość i dbają o to Państwo. Dbają, bo te wygospodarowane
środki, w znaczącej części przekazały na wsparcie Państwa, sfery budżetowej. Czują też, co może je czekać. Gdyby nie pozostawiły części pieniędzy na rok
bieżący, to w pierwszym kwartale poszłyby z tzw. "torbami", z uwagi na fakt, iż organy centralne nie określiły wysokości podatku drogowego, który był
zawsze płatny do 15 stycznia, zmieniły zasady poboru, a w zasadzie rozliczeń za 1991 r. wpływów z 4 podatków, w szczególności chodzi o podatek
wyrównawczy. Wpływ w tym kwartale podatku dochodowego od osób fizycznych ukształtował się na poziomie 10%-20%przewidywanego przez
Ministerstwo Finansów. Kto z podmiotów funkcjonujących w tym państwie, żąda kontroli samego siebie. To przecież nie kto inny, a samorządy od 2 lat
żądają powołania izb obrachunkowych.
Stawia się gminom zarzut, iż na realizowane inwestycje nie biorą kredytów. Pytam, kto przy braku pewności własnych dochodów, zdecyduje się na
zaciągnięcie kredytu. Ubiegły rok dobitnie pokazał, że gmina w każdym czasie może być pozbawiona jakiegoś składnika dochodu. I znów nieodparcie
nasuwa się wniosek: gminy muszą mieć w sposób jasny, precyzyjny i stabilny określony system dochodów.
I teraz druga strona, centralnie zarządzana, w znacznym stopniu rozrzutna. Przykłady, proszę bardzo:
Okręgowa Dyrekcja Dróg Publicznych, Ostatnio od jej dyrektora otrzymałem odpowiedź na swoje wystąpienie o treści: "nie odśnieżamy dróg, bo pieniędzy
starcza nam tylko na wynagrodzenia dla pracowników...". Przyznam szczerze, byłem do tej pory przekonany, że sprawą wypłat zasiłków bezrobotnych
zajmuje się Rejonowe Biuro Pracy. Okazuje się, że byłem w wielkim błędzie, bo istnieją również Okręgowe Biura Pracy. Na litość Boską, to po co ta
instytucja funkcjonuje, skoro nic nie robi. Z podobnym zjawiskiem, w większym bądź mniejszym zakresie, mamy do czynienia z takimi strukturami, jak
ODGW, SANEPID itd. Żądanie przez gminy przekazania uprawnień, bądź kontroli nad realizacją tego rodzaju zadań jest zjawiskiem powszechnym, ale
pozostającym bez echa.
Ale w tym wszystkim chodzi tylko o przekazanie kompetencji. Muszą iść za tym pieniądze. Jestem przekonany, że efektywność ich wykorzystania będzie
znacznie większa.
Obserwuje się nadal zjawisko umacniania tzw. Polski resortowej. Pod hasłami, czy to dojścia do Europy (np. przygotowania do regionalizacji), czy to procesu przekształceń własnościowych ugruntowuje się stare i powołuje nowe struktury w poszczególnych resortach i to na szczeblach ponad-wojewódzkich.
Przykłady. Reorganizacja struktur (polega ona na zmianie nazw), utworzenie delegatur Ministra Przekszałceń Własnościowych, Agencja Rynku Rolnego,
próba reorganizacji Państwowej Straży Pożarnej oraz wydzielenia biur pracy, projekt powołania Ogrodnika Krajowego czy Nadzoru Architektonicznego, a
wcześniej wydzielenie w pion administracji specjalnej oświaty. Są to tendencje do wzmocnienia struktur resortowych. Za tego rodzaju procesem idzie
koncentracja uprawnień na coraz wyższym szczeblu zarządzania.
Nie mogę oprzeć się skojarzeniu, że struktura organizacyjna Państwa zaczyna przy-pominać strukturę podmiotów gospodarczych z lat 70-tych,
zorganizowanych w układzie: zakład, przedsiębiorstwo, zjednoczenie bądź WOG, centralny urząd, minister. Przecież ten system zarządzania gospodarką
został uznany za dalece nieefektywny.
Przy takich strukturach rozpływa się sprawa odpowiedzialności. W terenie przedstawicielem rządu jest wojewoda, który powinien być partnerem samorządu,
partnerem mającym możliwości kontroli i nadzoru nad realizacją całości zadań, będących w gestii Państwa. A co może zdziałać obecnie, skoro: oświata, stan
sanitarny, przekształcenia własnościowe, PFZ, drogi krajowe i wojewódzkie, cieki wodne itd. znajdują się w gestii innych organów i to w znacznej części o
charakterze ponadwojewódzkim.
Tendencje centralistyczne to chyba największe zagrożenie dla prowadzonych reform w Rzeczypospolitej. Przyznam szczerze, że z pewnym przerażeniem
słuchani wypowiedzi członków obecnego rządu, że jeszcze nie czas na przekazywanie uprawnień, a z drugiej strony stwierdzenia, że liczą na pomoc
samorządów, które widzą nieefektywność wykorzystania środków budżetu Państwa. W postępowaniu naczelnych organów daje się zaobserwować uległość
na naciski określonych środowisk oraz, co jest szczególnie przykre, brak zaufania nie tyłków stosunku do samorządów, ale również do przedstawicieli rządu
w terenie, jakimi są wojewodowie.
Uważam, że dochody gmin powinny przede wszystkim pochodzić z udziału w podatkach powszechnych i lokalnych. Subwencja powinna być traktowana
jedynie w kategoriach "strażaka" w stosunku do tych gmin, które nie mogłyby się utrzymać z tej części podatków. System dochodów gmin musi być systemem stabilnym: za niedopuszczalną uznać należy praktykę udzielania przez Min.Finansów podmiotom gospodarczym ulg w podatkach, w części stanowiącej
dochody gmin. Musi nastąpić decentralizacja uprawnień i środków finansowych, co jak wykazuje praktyka ostatnich dwóch lat, zapewni efektywniejsze ich
wykorzystanie. Rola organów centralnych winna się ograniczyć do funkcji sterujących i kreujących określoną politykę. Środkiem zapewniającym osiągnięcie
pożądanych celów winny być instrumenty ekonomiczne. W obecnym stanie odnosi się wrażenie, że rząd traktuje kraj jako jedną wielką gminę, w której musi
podejmować wszystkie i za wszystkich decyzje. Rząd winien wziąć na swe barki funkcje koordynacyjne pewnych przedsięwzięć w takich dziedzinach, jak
komputeryzacja, czy telefonizacja. Chodzi tu o wskazanie najbardziej efektywnych, modelowych rozwiązań. Powinien też stworzyć warunki prawne i
finansowe do uruchomienia właściwie funkcjonującego systemu finansowego.
Kiedy odejdziemy od systemu dotacji bezpośrednich? Pomagać należy poprzez system ulg podatkowych i to zarówno stosowanych przez szczebel centralny,
jak i lokalny. I według mnie nie powinno się rozszerzać zakresu pomocy społecznej. Środki z tego dziani należy przekazać na uruchomienie prac publicznych.
Przyjęta koncepcja polityki w tej dziedzinie zmierza do poszerzenia sfery ubóstwa i zaniku aktywności społecznej. Tymczasem budżet Państwa na ten rok jest
większy tylko w tym dziale. Roboty publiczne mogą stanowić jedną z form pobudzenia gospodarki. Należy zdecydowanie przeciwstawić się procesowi
rozrostu administracji specjalnej i tworzeniu struktur ponadwojewódzkich, a wspierać działania zmierzające do podporządkowania ich przedstawicielowi
rządu w terenie, to jest wojewodzie. W procesie legislacyjnym należy dążyć do tworzenia przepisów jasnych, czytelnych, regulujących kompleksowo
określone dziedziny życia, pozbawionych kazuistycznych regulacji, a jednocześnie stabilnych. Podjęcie takich działań musi odbywać się w atmosferze zaufania
do samorządów, przedstawicieli rządu w terenie, a nie pod pręgierzem nacisku ze strony struktur resortowych.