Komu dać szkołę?

admin 1993-06-30

Kolejnym etapem postępującej samorządności gminnej ma być przejęcie przez samorządy lokalne z dniem pierwszego stycznia przyszłego roku szkół podstawowych.

O tym, że koszula bliższa ciału niźli sukmana i łatwiej można będzie zaopiekować się własna (gminna) niż cudzą (kuratoryjna) szkoła, nie trzeba nikogo przekonywać. Podejmowane jednak próby wcześniejszego przejmowania oświaty gminnej przez niektóre samorządy i związane z tym perypetie dowodzą, że problem jest o wiele bardziej złożony niż mogłoby się wydawać. O ile w gminach wiejskich, w których jest zaledwie kilka szkół, sytuacja jest, w zasadzie, prosta, o tyle w gminach miejskich, a w szczególności w dużych miastach, zaczynają się schody.

Rzecz, jak prawie wszystko u nas, rozbija się o pieniądze. W Bielsku-Białej, na przykład, są trzydzieści dwie szkoły podstawowe, których funkcjonowanie pochłonie w tym roku około 280 miliardów złotych, podczas gdy cały budżet miasta wynieść ma około 350 miliardów. Szkoły mają być, oczywiście, finansowane z budżetu państwowego przekazywanego gminie. Nie trzeba zbyt wybujałej wyobraźni by wyimaginować sobie co mogłoby stać się gdyby z jakichś przyczyn nastąpiły zakłócenia w przekazie potrzebnych oświacie kwot. Katastrofa!!! Nic tedy dziwnego, że samorządy chcą się zabezpieczyć przed takimi ewentualnościami. Żądają, na przykład, pisemnych gwarancji ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej, że pieniądze będą przekazywane regularnie i w ustalonej wysokości. Nikt tych gwarancji jednak dać nie chce czy nie może. Innym ważnym problemem jest stan prawny obiektów i gruntów szkolnych a także zadłużenie inwestycji oświatowych. Wiele szkół znajduje się w budynkach prywatnych lub należących do związków wyznaniowych. Różne bywają z tego tytułu płatności i inne obwarowania. Trudno się dziwić, że gminy zgadzają się na przejęcie tylko tych obiektów, które są własnością skarbu państwa. Coraz bardziej dramatyczna staje się natomiast sytuacja rozpoczętych jeszcze w poprzedniej strukturze administracyjnej inwestycji oświatowych. Zaciągniętych na ten cel ogromnych kredytów nie ma dziś kto spłacać. Między administracją państwową i samorządową trwa w tej sprawie swoisty ping-ponga wielomilionowe odsetki rosną z każdą minutą, o niszczejących. rozgrzebanych i przerwanych budowach nie wspominając. Jedynym ratunkiem byłoby oddłużenie instytucji oświatowych w skali całego kraju, ale wątpię czy ktoś się na taki gest zdobędzie. Jest, wreszcie, problem najbardziej delikatny, a więc i równie trudny do załatwienia; przejęcie kadry oświatowej. Ci, którzy mają ze szkołą do czynienia wiedzą, że nauczyciel mianowany jest prawie nieusuwalny. W każdym razie zwolnienie z pracy takiego nauczyciela to proces bardzo długi i żmudny. W tej sytuacji gminy muszą przejąć szkoły z całym dobrodziejstwem inwentarza, a więc i z tymi nauczycielami, którzy, z różnych względów, powinni ze szkół już odejść. Pozornie łatwiejsza jest sprawa z pracownikami administracyjno-obsługowymi, skupionymi w Zarządach Ekonomiczno-Administracyjnych Szkół, których samorządy nie chcą przejmować. Ludzie ci już dzisiaj pracują w ogromnym stresie gdyż wiedza, że od nowego roku część z nich zostanie bez pracy.

Biorąc pod uwagę zarówno te przytoczone przez mnie argumenty jak i cały szereg uwarunkowań lokalnych, trudno dziwić się, że samorządy gminne podchodzą do sprawy przejmowania szkół jak do jeża. Przy różnych okazjach ogólnopolskich i regionalnych spotkań przedstawicieli samorządów te wątpliwości narastają. Coraz liczniejsze są glosy, by całą operację przesunąć jeszcze o rok, na co rząd, mający w najbliższej perspektywie zmianę podziału administracyjnego kraju, nie chce się zgodzić. Na polaryzację stanowisk nie wpływają na pewno niepokoje w oświacie i strajki. Unaoczniają one tylko samorządom to, z jaką potężną siłą społeczną będą miały do czynienia. Może nie jest to "zabójcze lobby nauczycielskie", jak nazwał tę grupę zawodową wojewoda bielski Mirosław Styczeń na jednym z Sejmików Samorządowych, ale jest to na pewno grupę nacisku, której lekceważyć nie można. Jeżeli z wieloma problemami oświaty nie może sobie poradzić rząd, nie ma żadnej pewności, że poradzi sobie z nimi samorząd.

Jedno jest bezsporne: podjęte teraz decyzje będą miały fundamentalne znaczenie dla przyszłości polskiego systemu edukacyjnego i dlatego muszą być podejmowane szczególnie rozważnie.

Jakub Andrzejewski