Małopolska w przekroju - Tarnobrzeg

admin 1994-06-30

Z przewodniczącym Rady Miasta Tarnobrzega Kazimierzem Gąsiorem rozmawia Marek Szczepanek

- Tarnobrzeg kojarzy się od dawna z siarka i "Siarkopolem". Ostatnio jednak to żółte bogactwo jest przyczyną poważnych kłopotów dla całego regionu. Czy miasto również odczuwa problemy tej branży?

K. Gąsior: Tak, rzeczywiście odczuwamy dziś kłopoty "Siarko-polu". Są one przede wszystkim związane z brakiem zbytu na produkty. Ale przy okazji chciałbym odnieść się do pewnego mitu, że ten właśnie przemysł bardzo degraduje środowisko. Rzeczywiście w pierwszym okresie działania zakładów ich otoczenie było prawdziwą pustynią. Wlej chwili nawet wewnątrz jest coraz więcej terenów zielonych. Co ciekawe przemysł siarkowy emituje w naszym rejonie ok. 3 proc. związków siarki, a największym trucicielem jest Elektrownia Połaniec. Wracając do spraw przemysłu siarkowego. Obecnie największy problem to likwidacja kopalni odkrywkowej Machów. Na tę operację potrzeba ogromnych nakładów finansowych, a pieniędzy po prostu brakuje. Nawiasem mówiąc funkcjonowanie kopalni wywołało w latach minionych spore problemy z zaopatrzeniem okolicznych gmin w wodę.

- Czy takie kłopoty ma także samo miasto?

K. Gąsior: Rozwiązanie tej sprawy uważam za jedno z najważniejszych osiągnięć samorządu. W ciągu 2 lat udało się nam pokonać problem chronicznego braku wody w mieście. Ostatnio przyłączono kolejne dwa nowe osiedla. Rada Miasta zdecydowała się na bardzo poważne wydatki, aby uruchomić nowoczesny system uzdatniania wody. W tej chwili staramy się o wprowadzenie szwajcarskich technologii dezynfekcji, opartych o lampy kwarcowe. Mamy nadzieję, że te innowacje /w tym rezygnację z chlorowania/ przeprowadzimy bez dodatkowych wydatków.

- Tarnobrzeskie mimo rozwiniętego przemysłu siarkowego uchodzi nadal za region zaniedbany. Jako województwo ma niewielką liczbę telefonów. Ostatnio jednak w samym mieście w tej sprawie wiele zmienia się na lepsze.

K. Gąsior: Od niedawna w Tarnobrzegu montuje się po 50 telefonów dziennie. Na starszych osiedlach praktycznie każdy, kto sobie tego życzy może otrzymać telefon bez poważniejszych problemów. Ma to spore znaczenie dla małego biznesu, a na taką właśnie drobną przedsiębiorczość chcemy postawić. Małe firmy w obliczu kryzysu gigantów jak "Siarkopol" mogą być jedyną szansą.

- Na jakiekolwiek inwestycje potrzeba dziś ogromnych pieniędzy. Jak poradziliście sobie z ich finansowaniem?

K. Gąsior: Zaczęliśmy od wody. Wtedy jeszcze "Siarkopol" nieźle prosperował i przekazywał 100 proc. należności podatkowych. Ułatwiało nam to zadanie. Teraz przeprowadzamy rozmaite oszczędności choć z pieniędzmi jest rzeczywiście dość krucho. W ubiegłym roku nasz budżet miał 40 mld lukę. Teraz osiąga on 120 mld, ale po wliczeniu subwencji. Jego wielkość uległa zwiększeniu także z uwagi na przejęcie szkół.

- Jesteście jedyną gminą w województwie, która zdecydowała się przejąć szkoły. Czy to się miastu opłaciło?

K. Gąsior: Mówiąc wprost miastu się to nie opłaca, jednakże przejmowanie nowych kompetencji ułatwia życie mieszkańcom. Po przejęciu szkół jesteśmy bacznie obserwowani przez inne samorządy. Na początku mieliśmy z oświatą bardzo dużo problemów, założyliśmy bowiem, iż należy stworzyć w każdej szkole zakład budżetowy. Co ciekawe napotkaliśmy na różne przeszkody ze strony kuratora, mimo, że jest on naszym radnym. W tej chwili sytuacja się unormowała i dyrektorzy są rzeczywiście gospodarzami swoich placówek.

- Która sprawa w mijającej kadencji przysporzyła samorządowi najwięcej kłopotów. Z załatwienia której, jesteście najbardziej zadowoleni?

K. Gąsior: Na obydwa pytania można odpowiedzieć wskazując na opanowanie braku wody, ale o tym już wspomniałem. Dużo udało się zrobić, gdy chodzi o uporządkowanie stanu dróg w centrum miasta. Nie zwracaliśmy w tym przypadku uwagi czy droga jest komunalna czy np. wojewódzka, byle uzyskać znaczącą poprawę. Niestety nie udało się nam uporać z niesłychanie ważnym problemem ścieków. Kiedyś dla Tarnobrzega zaprojektowano oczyszczalnię obliczoną na 250 tyś. mieszkańców. Wybudowano już 40 proc. obiektów, ale miasta absolutnie nie stać bez pomocy centralnej na ukończenie tej inwestycji.

- Gdyby nagle pojawiły się w zasięgu samorządu dodatkowe fundusze, na co pana zdaniem należałoby je przeznaczyć?

K. Gąsior: Bardzo chciałbym, aby na nowo ruszył pierwszy zakład sprywatyzowany w mieście i pierwszy zarazem, który upadł. Chodzi mi o fabrykę obrabiarek. Należałoby też postarać się o lepszą promocję i przyciągnąć inwestorów, którzy zechcieliby skorzystać z uzbrojonych terenów jakie posiadamy. Musimy bowiem odchodzić od przemysłowej monokultury, bardzo wrażliwej na kryzysy. Prowadzimy rozmowy ze stroną niemiecką. Na razie udało się nam uruchomić w ramach spółki polsko-kanadyjskiej budownictwo tanich i nowoczesnych domów.

- Czy kryzys w przemy śle i kłopoty miasta dają się odczuć przeciętnemu obywatelowi?

K. Gąsior: Sądzę mimo wszystko, że na razie przeciętny obywatel Tarnobrzega nie odczuwa jeszcze kryzysu zbyt silnie. Wiąże się to ze zmianami w finansowaniu różnych dziedzin. Początkowo poziom podatków był u nas bardzo niski. Teraz musieliśmy go znacznie zwiększyć, aby dotować mocniej różne dziedziny i nie obciążać wprost mieszkańców. Niestety należy się spodziewać, że długo nie uda się prowadzić takiej polityki i ludzie odczują brak wsparcia z budżetu.

- Różnie toczyły się losy samorządów w mijającej kadencji. Wiele z nich boleśnie odczuło spory i konflikty polityczne. Czy widać je było także w tarnobrzeskiej Radzie?

K. Gąsior: Uważam, że w trudnych momentach Rada stanęła na wysokości zadania i reprezentowała wysoki poziom. Nie uległa nieprzemyślanym działaniom ani niektórych radnych, ani pewnych grup mieszkańców. Udało się nam dopracować dobrego stylu współpracy poszczególnych organów samorządu. A na przyszłość należałoby sobie życzyć większej odpowiedzialności za słowa i czyny niektórych ludzi pełniących funkcje publiczne.