Prywatyzacja i powszechne uwłaszczenie

admin 1998-06-30

Kilka lat temu zjechali do Tamowa zachodni biznesmeni, a pragnący im zaimponować ówczesny wojewoda pochwalił się, że oto restauracja, w której spożywają obiad wraz z hotelem, w którym mieszkają, należy do niego, bo jest on tzw. organem założycielskim tego przedsiębiorstwa. Słuchacze nie mogli wyjść z podziwu, dlaczego polski rząd wziął się za prowadzenie restauracji.

Anegdotę opowiedział prezydent Tamowa Roman Ciepiela na spotkaniu z ministrem Skarbu Państwa Emilem Wąsaczem, jakie 7 marca zorganizowały w Krakowie Stowarzyszenie Gmin Małopolski, Forum Gospodarcze SGM oraz Izba Przemysłowo-Handlowa w Krakowie. Pytanie związane z anegdotą dotyczyło zaś planów prywatyzacji niegdysiejszych państwowych przedsiębiorstw terenowych, dla których organem założycielskim byli wojewodowie.

Wąsacz nie uważa, aby nadal należało trzymać te przedsiębiorstwa w dotychczasowej formule własnościowej. Należy je sprywatyzować, tak zresztą, jak i całą gospodarkę. Prywatyzacja wiąże się z kolei z powszechnym uwłaszczeniem, a to już prawdziwa puszka Pandory.

Potwierdzają się bowiem najbardziej pesymistyczne przewidywania, że państwowego majątku podlegającego prywatyzacji pozostało bardzo niewiele. Wiadomość ta wstrząsnęła prezydium AWS, z którym Wąsacz rozmawiał przed kilkunastoma dniami. Parafrazując znaną bajkę Andersena, minister zażartował: król nie jest może całkiem nagi, ale zaledwie lekko okryty. Według niego najlepsze kawałki z państwowego majątku wykroiły już poprzednie rządy, traktując prywatyzację jako sposób zmniejszenia deficytu budżetowego. Udawało się to, gdyż tylko według naszych standardów finansowo-księgowych wpływy ze sprzedaży majątku zalicza się do przychodów bieżących. W Europie jest to niemożliwe, ale jak dotąd Europa przymykała na to oko.

Zdaniem Wąsacza należy zerwać z tą praktyką i dlatego między innymi zapowiedział już ministrowi finansów, że w przyszłym roku nie powinien liczyć na to, że wpływy z prywatyzacji majątku państwowego zasilą budżet. Zostaną one rozdysponowane na trzy programy finansowane poza budżetem: rekompensaty dla emerytów orzeczone wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego (14 mld zł w ciągu najbliższych dwu lat), dofinansowanie ZUS w związku z wdrażaną reformą ubezpieczeń społecznych (22 mld. zł w ciągu 7-9 lat) oraz reprywatyzację (40 mld zł w ciągu 10 lat). Lekko licząc potrzeba zatem z prywatyzacji ok. 13,5 mld zł wpływów rocznie, gdy w tym roku przewiduje się zaledwie 7 mld.

Oprócz tempa prywatyzacji rzutującego na skuteczną realizację wymienionych programów, liczy się także jej skala. Prywatyzacja ma bowiem doprowadzić do powszechnego uwłaszczenia obywateli, co było jednym z głównych haseł kampanii wyborczej AWS. Przeznaczyć można na to majątek o wartości księgowej ok. 140 mld. Nie jest to wiele, zważywszy, że jest to wartość papierowa, a niekiedy wręcz ujemna, gdyż osiągnięcie wymiernych dochodów ze sprywatyzowanego sektora węglowego czy hutniczego wydaje się niemożliwe bez wcześniejszych nakładów na ich modernizację. Czy więc emeryt zadowoli się akcjami Huty Sendzimira? - zapytywał retorycznie Wąsacz i sam odpowiadał, że chyba raczej nie.

Pocieszające jest to, że minister zmierza do obdzielenia obywateli wymiernym majątkiem, przeliczalnym na realne złotówki, a nie tylko papierem wartościowym, potwierdzającym własność. Dlatego tak skrupulatnie liczy każdą złotówkę majątku przewidzianego do uwłaszczenia. Chcąc go powiększyć nie waha się sięgnąć po majątek komunalny, który mógłby być dopełnieniem majątku znajdującego się w gestii Skarbu Państwa. Uprzedza, że może być o to prawdziwa batalia w Sejmie, ale nie ma podstaw, aby majątku pozbawiać jedynie Skarb Państwa, zwłaszcza, że - jak twierdzi - gminy przejmowały niekiedy ten majątek prawem kaduka.

Chwalił Ostrów Wielkopolski, który sam uwłaszczył już mieszkańców na majątku gminy. Kazimierz Barczyk, poseł AWS i radny krakowski nie omieszkał dodać, że Kraków już od kilku lat realizuje program wyprzedaży mieszkań komunalnych ich najemcom z 80 procentową bonifikatą, co oznacza faktyczne uwłaszczenie. Zaproponował też, aby uwłaszczyć w ten sam sposób najemców mieszkań spółdzielczych. Należy pamiętać przy tym, aby ten sam człowiek nie stawał się wielokrotnie podmiotem uwłaszczenia, przeprowadzanego przez różne podmioty. Mogą to być, jak zapowiedział Wąsacz, ministerstwa, wojewodowie lub specjalne agencje powołane do prywatyzacji mienia państwowego.

Minister zdaje się być twardym realistą. Występując w interesie wszystkich, którzy w wyniku prywatyzacji dotychczasowej niczego jeszcze od państwa nie dostali, stara się zaspokoić ich tym majątkiem państwowym, który można zbyć niejako od ręki, bez wielkich debat w Sejmie. Posłowie rozstrzygaliby tylko o zasadniczych sprawach, jak to, czy prywatyzacji podlegał będzie również majątek komunalny. Nie należy, jego zdaniem, uchwalać "kodeksu prywatyzacji", na co ma ochotę wielu posłów, prezentujących pryncypialne podejście do prywatyzacji i uwłaszczenia obywateli. To niepotrzebnie przeciągnęłoby sprawę i spowodowało, że mógłby ją rozstrzygać dopiero następny parlament. Jeśli zaś przez Sejm przyjęte zostaną gotowe w tym momencie projekty rządowe, ustawę o prywatyzacji i powszechnym uwłaszczeniu możemy mieć już w czerwcu.