Samorząd na półmetku kadencji
admin 1993-05-31
Przed trzema laty nastąpiła rewolucja samorządowa, przejęcie władzy "z marszu" przez ludzi nie przygotowanych a odtąd odpowiedzialnych za rządzenie.
Nowi radni połączyli pracę z nauką. Zerwano z poprzednią koncepcją jednolitych rad narodowych powstałą w 1951 roku.
Bierność i prywata
W świadomości potocznej radni na ogół nie personifikują władzy. W mieście są często anonimowi. Wieś lepiej zna radnych, choćby przez osobiste kontakty.
Wyborcy najczęściej nie deklarują chęci ponownego głosowania na obecnych radnych. Czują się zniechęceni, rozczarowani, zmęczeni, nawet po krótkiej
"radości z odzyskanego śmietnika", jakim była nagle odzyskana wolność i suwerenność, wolni od wymuszonej "sztucznej" jedności. Czyżby powrócił
kolejny wariant "wspaniałych i szlachetnych w walce, kiepskich, swarliwych i nieudolnych w pokojowej pracy", Chocholego lanca", "słomianego ognia",
"wojny na górze" destrukcyjnie przeniesionej na dół, nieumiejętności rozumnego korzystania z wolności, niedojrzałości obywatelskiej i zwykłej
nieodpowiedzialności?
Nowy system podatkowy konkretnie próbuje edukować w zakresie finansów ("na co przeznacza się pieniądze ściągane od podatników"?). Może wzmocnić
kontrole zasadności ich rozdzielania oraz rozliczać odpowiedzialność samorządu, zwłaszcza ze złożonych obietnic. Wiarygodność i konsekwencja radnego
wzmacnia autorytet miasta. Sposób dyskusji i wzajemny stosunek radnych do siebie, właściwa raczej dla komisji atmosfera walki, u nielicznych postronnych
obserwatorów sesji może wyrobić niezbyt pozytywny obraz pacy Rady. Radni obiecują do dwóch miesięcy załatwić interwencję' w sprawie po
bezskutecznym wyczerpaniu przez petenta "ścieżki urzędowej", a burmistrz często robi to "od ręki". Chociaż czasem przypisuje mu się czarodziejską moc
sprawczą dawnego sekretarza, "ręcznie sterującego" sprawą "na telefon". Albo w ogóle się nie odbywają dyżury i zebrania środowiskowe, lub mają małe
zainteresowanie. Radni rzadko kontaktują się z wyborcami. Bywa, że i na siedmiu kolejnych dyżurach radnego nie zjawia się nikt. Nawet sami radni ich nie
wyznaczają. Po co, skoro nie wszystko mogą załatwić.
Są radni, którzy nie mają satysfakcji z działania ("Chleb radnego ma gorzki smak"). Zaskoczeni uczą się ogromu nałożonej pracy. Komisje cierpią na brak
specjalistów. Rozczarowani nie chcą już kandydować ("Ludzie nam coraz mniej ufają").
Opinia publiczna (podzielana, w odróżnieniu od wyrażanej opinii społecznej) obarcza odpowiedzialnością prezydenta miasta, burmistrza, który jest tylko
przewodniczącym zarządu. Szef Urzędu jest urzędnikiem, a jako polityk bezstronnie łączy rozbieżne interesy społeczne i wymyśla nowe rozwiązania prawne.
Pełni funkcje reprezentacyjne i podejmuje decyzje. Kieruje urzędnikami, skądinąd edukuje politycznie, kształtuje stabilną, odpowiedzialną grupę
urzędników, skoro "humor urzędnika - to wielka siła". Ma dbać o przekazanie doświadczeń, służyć miastu i samorządnej Radzie ustalającej główne kierunki
działania. Jest przez nią powoływany i odwoływany, przed nią odpowiedzialny. Trudno mu działać przy niezdecydowaniu zwolenników i niestabilnej opozycji.
Mniej radnych działa aktywnie jako "lokomotywa". Większość angażuje się w sposób znikomy, pracuje mniej efektywnie, co jest chyba nie tylko sprawą
"rachunku sumienia" radnego. Rozsądni radni nie eksponują różnic politycznych.
Mieszkańcy nie odbierają przejrzyście intencji i praktyki władz samorządu. Stereotypowo z podejrzliwą nieufnością w działalności publicznej dostrzegają
głównie okazję do prywaty, nastawienie na załatwianie własnych, czasem niejasnych, korzyści. Uprzedzenia wynikają z braku skutecznej łączności władz i
mieszkańców oraz przekonania, że "ryba śmierdzi od głowy". Niestety, prywatne wady nie stają się publicznymi cnotami.
Część rozczarowanych wyborców deklaruje, że w ogóle nie pójdzie do wyborów w maju 1994 roku ("moja chata z krają'). Nie dostrzega istotnych,
spektakularnych zmian wokół siebie. Autorytet władz osłabia też brak ich widocznych efektów działania. W głosowaniu wyborcy będą orientować się na
nowych kandydatów. Czyżby szykowała się "łapanka" na przypadkowych radnych?
Nie mój kłopot
Dojrzewanie obywatelskie wyraża stopień współudziału w decyzjach i kontroli. Mieszkańcy słabo włączają się we współdecydowanie w rozwiązywaniu
problemów gminy. Nie uznają ich za swoje własne. Niewielu świadomie poczuwa się i dorasta do obywatelstwa. Niedoinformowani nie rozróżniają
kompetencji samorządu. Mylą funkcje Zarządu Miasta z Urzędem Miejskim i Urzędem Rejonowym. Przed nowymi wyborami do samorządów grozi brak
skuteczności działania, nieumiejętność eksponowania (na ogół nielicznych) osiągnięć, własnych najpopularniejszych decyzji. Brakuje uzasadnionej dumy z
dorobku. Często - gęsto mieszkańcy nie rozróżniają dokonań własnego samorządu w porównaniu z minioną epoką. Stąd pojawia się tęskne "komuno wróć".
Władzy zagraża alienacja.
Zawiedzeni samorządem nie rozumieją, że odpowiedzialność za władzę rozkłada się na wielu. Atakują punktowo, obciążając odpowiedzialnością
niektórych radnych. Nie dostrzegają ograniczeń, również centralnych, samorządu. Nie rozumieją odziedziczonych absurdów, obecnych skrępowań,
niejasności prawnych i pustej kasy.
Marazm mieszkańców, ich niezadowolenie ze stanu lokalnych spraw publicznych powodują małe wyrobienie obywatelskie i brak inicjatyw
obywatelskich, lub brak sukcesu do nich. Słaby współudział w pracy na rzecz samorządu mieszkańcy motywowali zagrożeniem bezrobociem, kłopotami
życiowymi, materialnymi, brakiem czasu. Tu można dołączyć brak przedsiębiorczości, niewyrobioną postawę obywatelską i postawę roszczeniową
zamiast osobistej aktywności.
Demokracja lokalna zakłada dojrzewanie mieszkańców do obywatelstwa. Z miastem wiąże ich miejsce zamieszkania, bądź pracy, zainteresowanie jego
życiem, również rozwiązywaniem jego problemów. Sprzyja temu utrzymanie i rozwój lokalnego środowiska opiniotwórczego z osobami powszechnie
szanowanymi (opiniom leadera) - autorytetami formalnymi (z urzędu) i nieformalnymi (np. z lokalnych towarzystw miłośników). Uciążliwością są obciążone
zaszłościami stosunki władz i nie zawsze świadomych, biernych obywateli. Rozwój demokracji łączy się z możliwą ewolucją samorządu ku powiatom jako
związkom gmin i Senatowi jako postulowanej Izbie Samorządowej w zgodności z Europejską Kartą Samorządu Terytorialnego.
"Czwarta władza"
Brak informacji prowadzi do depresji w świadomości obywatelskiej, osłabiając cechy patriotyzmu lokalnego. Rozwijająca się demokracja lokalna źle znosi
reglamentację informacji. Stale wymaga dostarczania jej w przyswajalnych, odżywczych "witaminach", nawet przy niepopularnych treściach. Dobrze, gdy
regularnie wydawana jest gazetka lokalna, która spotyka się z żywym społecznym odzewem czytelników. Mówi się o nowym ładzie informacyjnym i
"czwartej" władzy dziennikarzy.
Brak rzetelnej informacji w mieście ogranicza możliwości pochwalenia się dokonaniami gminy (za pieniądze podatników). Oddaje pole kuluarowej plotce.
Wtedy odium niepotrzebnej informacji spływa na władze. Rada kształtuje lokalną opinię publiczną przez transmisję informacji z góry w dół. Dla demokracji
ważny jest skuteczny, obustronny przepływ, informacji.
Więcej gmin już optuje za rozwojem lokalnej telewizji kablowej z możliwością retransmisji telewizji satelitarnej jako środka usprawnienia komunikacji
społeczno-kulturalnej. Urzędowych wywieszek (z porządkiem obrad sesji, tekstami uchwał, komentarzami) w licznych gablotach informacyjnych nie oblega
się tak gęsto, jak kiedyś "słupy - okrąglaki" lub uliczny radiowęzeł. Informacja winna być trafna, czytelna, nasilona, podana z wyprzedzeniem. Brak
pozytywnego obrazu rad w społeczności wynika z opóźniającego działania, co ludzie widzą.
"Czego się Jaś..."
Do dokonań na półmetku kadencji władze urzędu, rady miejskiej należą osiągnięte w dojrzewaniu i zdobyte doświadczenia. Można je wykorzystać w
przyszłości, skupiając wokół siebie jak najwięcej świadomych obywateli, szczególnie zyskując poparcie młodzieży, która jeszcze nie głosowała i nie jest
obciążona tradycją, skażona starymi nawykami oraz myśleniem. Trudno radnym działać wśród biernych, anonimowych mieszkańców.
Podstawą i ratunkiem miejskiej samorządności jest komunalizacja, powstanie mienia komunalnego, czyli dochody własne. Następuje powolny wzrost mienia
komunalnego - podstawy prywatyzacji przez aktywną, zarobkową działalność gospodarczą gmin. Złą drogą była likwidacja rzemiosła przez przedsiębiorstwa
komunalne. Nowe podstawy finansowania są skorelowane z wydatkami miasta.
Jednakże Centrum zawęża uprawnienia samorządów. Nowa idea samorządowa dopiero tworzy się w praktyce. Niektóre samorządy lokalne przejawiają
bierność w działaniach gospodarczych. Są gminy z przewagą potrzeb grupowych i inne hardziej liberalne. "Tyle jest samorządności gminy, ile finansów".
Przemiany rozpoczynają się od środka gmin lokalnych.
(J.R.)