Widok z Zakopanego

admin 1993-12-31

Nowa sytuacja gdy część Tatr należy tylko do Słowacji daje olbrzymie możliwości do wykorzystania potencjału turystycznego. Trzeba przyznać, że miejscowi potrafili to uczynić znakomicie. Korzystając z infrastruktury pozostałej po wspólnych czechosłowackich inwestycjach zbijają "kokosy" na turystach zarówno tych z Pragi jak i Austrii, Niemiec a nawet z Anglii. Ciekawostką może wydać się fakt, że sporą część przyjezdnych stanowią Polacy. Czyżby Zakopane proponowało mniej atrakcji?! Z tezą tą należy się niestety zgodzić. Nie chodzi już w tej chwili o różnice cen (de facto tylko piwo i niektóre artykuły spożywcze są po niższych niż w Polsce cenach), ale o przygotowanie na przyjęcie turystów. Wyspecjalizowane słowackie hotele oferują po górskich wędrówkach basen, saunę, gabinety odnowy biologicznej, doskonałą kuchnię i co bardzo ważne profesjonalną obsługę władającą minimum językiem niemieckim i angielskim. Obiekty sportowe służą dla wszystkich o co niestety coraz trudniej w naszym kraju. Nawet gdyby spojrzeć na rozrywkę to strona słowacka proponuje znacznie więcej niż polska. Mnogość dyskotek, dancingów przyciąga każdego wieczora tłumy turystów. Dużym ułatwieniem w poruszaniu się po najwyższych słowackich Tatrach jest kolejka "żeleźniczka", która łączy najważniejsze punkty turystyczne przewożąc codziennie tysiące osób. Oprócz hoteli dużą popularnością cieszą się kwatery prywatne. Prawie na każdym domu widnieją tabliczki w języku niemieckim i angielskim zapraszające na gościnę. Sezon trwa prawie cały rok, należy więc przypuszczać, że przynosi to tubylcom niebagatelne zyski. Dowodem na to mogą być najnowsze modele zachodnich samochodów poruszające się na górskich drogach z rejestracjami słowackimi.

Nasi sąsiedzi zza Tatr postawili na turystykę reklamując swoje bogactwa w wielu barwnych folderach. Przynosi to im sukcesy co najlepiej obrazuje fakt, że o wolne miejsca nawet na kwaterach prywatnych coraz trudniej.

Opuszczając te malownicze zakątki zrobiło mi się tylko trochę przykro, że parę kilometrów stąd jest jakby mniej turystów choć przecież góry te same.

Marek Newald