2012-10-11
Wiadomość, która w środę dotarła na moją skrzynkę mailową, brzmi jak żart, ale to zdarzyło się naprawdę.
W Brukseli swój konwent zorganizowali przewodniczący sejmików wojewódzkich z całej Polski. Za namową Kazimierza Barczyka - szefa sejmiku małopolskiego - uradzili wczoraj, że już nie chcą nazywać się przewodniczącymi, tylko marszałkami. A dotychczasowi marszałkowie to mają być wojewodowie. Jak mieliby nazywać się obecni wojewodowie, nikt nic wie...
Zebrani odwołali się przy tym -jak sami piszą w uchwale - "do dziedzictwa polskiej samorządności, której korzenie sięgają jeszcze czasów monarchii stanowej".
Przewodniczący sejmików to muszą być szczęśliwi ludzie. Co tam bezrobocie i kryzys. Oni mają inne zmartwienia. Organizują sobie konwent w Brukseli, by tam uchwalić, że przewodniczący to ma być marszałek. I już. Co z tego, że marszałek stoi już na czele samorządowego województwa. Jego tytuł zmieni się na wojewodę. Dla obecnego wojewody też się znajdzie jakaś nowa nazwa. Choć na razie nie wiadomo jeszcze jaka. Może na przykład namiestnik albo gubernator. Choć to ostatnie może akurat źle się kojarzyć historycznie... Jeśli uchwała wejdzie w życie, to trzeba będzie zmienić setki tablic i pieczątek w sejmikach, urzędach marszałkowskich i wojewódzkich w całej Polsce. Zwykły obywatel nic na tym nie zyska.
A więc po co to wszystko? Odpowiedź jest tylko jedna. Kazimierz Barczyk to człowiek o wielkich ambicjach. Nie chce przejść do historii jako jakiś tam pospolity przewodniczący. Marszałek brzmi dużo lepiej. Tylko kto oprócz przewodniczącego Barczyka jeszcze to zrozumie.
BARTŁOMIEJ KURAŚ