2012-04-25
Rozmowa. Prof. RYSZARD TADEUSIEWICZ, prezes krakowskiego oddziału Polskiej Akademii Nauk, Małopolanin Roku 2011.
- Czy wyróżnienie przyznane przez samorząd, który nie zna się na nauce i badaniach naukowych, ma jakieś znaczenie wśród licznych nagród, jakie Pan otrzymał?
- To wyróżnienie społeczności. Jestem z niego szczególnie dumny, nawet, bardziej niż z 12 honorowych doktoratów. Nauka nie może się bowiem zamykać tylko we własnym kręgu i ograniczać do publikacji. Misją naukowców, badaczy i nauczycieli akademickich była i jest służba lokalnej społeczności. Zawsze starałem się tej społeczności służyć. Jeżeli ta społeczność uznała, że moja działalność, moje badania naukowe coś tam wnoszą do jej życia, to cieszy, bo pokazuje, że to nie jest nadaremno.
- Odbierając tytuł "Małopolanina Roku", przyznawał Pan jednak, że inżynieria nie zawsze służy człowiekowi.
- To prawda, ale ja byłem szczęściarzem. Wprawdzie nie ma wynalazku; którego nie dałoby się wykorzystać dla dobra ludzi i przeciwko nim, natomiast jest element intencjalności, kiedy tworzy się pewne rzeczy. Jeżeli ja buduję nowy aparat do wspomagania pracy serca, to wprawdzie mogę sobie wyobrazić, choć z wielkim trudem, że ktoś go wykorzysta, by zaszkodzić innemu człowiekowi, to jednak jego przeznaczenie jest bardzo wyraźnie dedykowane celowi, którym jest podtrzymanie życia. Jeżeli natomiast moi koledzy pracują nad nowymi typami robotów, to zaczynam mieć wątpliwości, bo ten robot może robić naprawdę różne rzeczy.
- Podkreślał Pan też, że traktuje ten tytuł jako podsumowanie tego, co do tej pory Pan robił. A przecież biocybernetyka to dopiero początek.
- Wydaje mi się, że trochę byłem pionierem w tej dziedzinie, która teraz stała się bardzo modna. Jak zaczynałem, to mój profesor mówił: "panie Ryśku, co się pan takimi mrzonkami zajmuje; tu widzi pan, jest maszyna wyciągowa w górnictwie, tu walce, zgniatacz, a pan tu jakieś bzdury proponuje, jakieś biologiczne inspiracje". A ja budowałem te modele, rozpoczynając od systemu słuchowego, poprzez modelowanie rodziny pszczelej, tak ważnej dziś w kontekście wymierających pszczół, a dziś budujemy modele myślenia, mózgu, fragmentów systemu nerwowego.
- Warto mieć pozytywne mrzonki...
- Warto marzyć w ogóle. A to, czy te marzenia są pozytywne, zależy w głównej mierze, na ile wierzy się, że to, co się robi, jest pozytywne. Wiara ma moc sprawczą.
Rozmawiał: GRZEGORZ SKOWRON