2013-01-31
Dobra wiadomość: prezydent Majchrowski, miejscy radni i urząd marszałkowski oraz sejmik wojewódzki chcą tego samego: zlikwidować smog. Mają nawet na to podobne pomysły. Zła wiadomość: propozycje wciąż są teorią, bo za radykalne decyzje nikt nie chce wziąć odpowiedzialności!
Czy ta dyskusja to krok naprzód w walce ze smogiem?" - zapytał mnie jeden z krakowskich radnych podczas wczorajszej sesji rady miasta, na której wicemarszałek Wojciech Kozak prezentował radnym przegotowany przez urząd marszałkowski.
Program Ochrony Powietrza". Program zakłada, że do 2023 roku, dzięki m.in. wymianie pieców węglowych, termomodernizacji, ograniczeniu komunikacji samochodowej, rozbudowie infrastruktury rowerowej, budowie obwodnic uda się zlikwidować smog.
Prezydent Majchrowski o programie wypowiada się negatywnie, postulując całkowity zakaz palenia węglem i domagając się działań, które pozwolą szybciej wyeliminować smog. Tego samego chcą miejscy radni PO. Na sesji przedstawili „ antysmogowy program przyspieszenia" zakładający, że dzięki radykalnym działaniom uda się zlikwidować smog w ciągu pięciu lat.
Wśród pomysłów na walkę z trującymi pyłami jest m.in. rozszerzenie programu likwidacji palenisk domowych, rozszerzenie stref ograniczonego ruchu, wdrażanie termomoderni-zacji czy zakaz używania paliw stałych uwzględniający dopłaty dla najbiedniejszych. Jak się okazuje, tego samego chcą radni sejmiku wojewódzkiego. - Jesteśmy za zakazem palenia węglem, ale żeby go wprowadzić, musimy wiedzieć, ile jest pieców w Małopolsce, ile potrzeba pieniędzy na ich wymianę, wjakim czasie jest możliwe zlikwidowanie palenisk domowych
i przede wszystkim potrzebujemy programu pomocy dla najbiedniejszych nie tylko przy wymianie ogrzewania na ekologiczne, ale i przy rachunkach, które najbardziej odstraszają mieszkańców - mówi Wojciech Kozak.
Takiej zgody wśród lokalnych polityków dawno nie było. Wszyscy chcą walczyć ze smogiem, wszyscy mają takie same pomysły. I tylko z ich realizacją jest kiepsko... Urząd marszałkowski policzył, że na wymianę 22 tysięcy pieców potrzeba ok. 340 milionów złotych. Radni PO, że na „antysmogowy program przyspieszenia" potrzeba rocznie do 60 milionów złotych. W ciągu pięciu lat kwota więc wyniesie ok. 300 milionów, czyli podobnie jak w wyliczeniach UM. Politycy i urzędnicy wyliczają, gdzie tych pieniędzy szukać: w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska, w Unii Europejskiej. Tylko co dalej?
Kiedy już wiadomo, na co człowiek choruje, zaczyna się leczyć. Radni już wiedzą, że Kraków choruje na smog. Jeden z radnych zaproponował wczoraj, że inwentaryzacją palenisk mogliby się zająć radni dzielnicowi - każdy w swoim okręgu. Jerzy Woźniakiewicz uważa, że można spróbować wprowadzić zakaz instalowania w nowych domach palenisk węglowych. I zamontować na kominach czujniki. A mieszkańców, z których kominów wydobywają się trujące pyty, karać wyższymi grzywnami. Może warto naciskać NFOŚ, by przyznał najbardziej zanieczyszczonemu miastu w Polsce więcej niż 11 milionów złotych na walkę ze smogiem? Warto też rozszerzyć strefy ograniczonego ruchu, a nawet - jak proponuje wicemarszałek Kozak - zakazać całkowicie ruchu samochodów wokół Plant.
Czy wczorajsza dyskusja to krok naprzód w walce ze smogiem? Dała kilka dobrych pomysłów. Teraz najwyższa pora zacząć je realizować. Bo od samego rozmawiania smog w Krakowie nie zniknie.
Dominika Wantuch