2011-09-13
- Proszę mnie o nic nie pytać. Czuję się tak, jakby był pogrzeb mojego brata - mówił wzruszony kard. Franciszek Macharski tuż po wczorajszych uroczystościach pogrzebowych kard. Andrzeja Deskura w dolnym kościele Centrum im. Jana Pawła II "Nie lękajcie się!" w krakowskich Łagiewnikach. Po nabożeństwie trumna z ciałem zmarłego została pochowana w sanktuarium Jana Pawła II.
- Do rangi symbolu urasta fakt, że tu trafią szczątki kard. Deskura. Tu, gdzie leżą relikwie Jana Pawła II - podkreślał kard. Stanisław Dziwisz. Podkreślał, że obaj bardzo się przyjaźnili.
Niewielki kościół był szczelnie wypełniony ludźmi. Krakowianie, którzy chcieli pożegnać zmarłego 3 września kardynała, tłoczyli się w krużgankach. W środku ledwo zmieściło się kilkudziesięciu hierarchów z całej Polski.
Kardynała żegnało ponad 30 biskupów i kardynałów, m.in. metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, abp Józef Michalik - przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce.
Miejsce przy ołtarzu zajęli krajanie zmarłego z rodzinnej miejscowości Sancygniów (woj. świętokrzyskie).
- 60 osób nas przyjechało. Chcemy złożyć mu hołd - mówi ks. Stanisław Pałys, proboszcz tamtejszego kościoła śś. Piotra i Pawła. Wspomina, że gdy pierwszy raz odwiedził kard. Deskura w Rzymie, ten się rozpłakał.
- Mówił: "Proboszcz z mojego Sancygniowa, gdzie się urodziłem i wychowałem" - opowiada ks. Pałys. I przypomina, że to rodzina kard. Deskura - szlachta herbu Góra Złotoskalista - przyczyniła się do rozwoju Sancygniowa. Ojciec kardynała, też Andrzej, założył w niewielkiej wiosce pod Pińczowem straż pożarną i szkołę, a pradziadek, zesłaniec na Sybir po powstaniu styczniowym, zbudował tu rodzinny pałac.
- Sam kardynał twierdził, że szlacheckie pochodzenie zobowiązywało go do szlachetności - mówił kard. Stanisław Dziwisz.
Wspominał też heroiczną walkę Andrzeja Deskura z niepełnosprawnością.
W wieku 54 lat tryskający energią duchowny przeżył udar mózgu. Działo się to w czasie konklawe w 1978 r., gdy Karola Wojtyłę wybrano papieżem.
Jan Paweł II dzień po wyborze odwiedził nieprzytomnego przyjaciela w szpitalu. Przez kolejne 33 lata kardynał Deskur jeździł na wózku.
Ciężko przeżywał swoje inwalidztwo. - Powiedział, że paralityk jest uwięziony w ciele, pozbawiony wolności. Tylko modlitwa pozwoliła mu przetrwać trudny okres - wspomina kard. Dziwisz.
- Nie eksponował swojej choroby. Dzielnie ją znosił - dodaje kard. Kazimierz Nycz. - To był człowiek niezwykle poświęcony Kościołowi, niezwykle bystry i inteligentny. I niezwykle otwarty. Nie potrafię policzyć, ile razy mnie gościł w Watykanie - dodaje. Hierarchowie opowiadają, że drzwi domu kardynała Deskura były zawsze otwarte. - Był naszym człowiekiem w Watykanie. Zawsze życzliwy i przystępny. To właśnie on wprowadził kardynała Wojtyłę w bardzo wtedy hermetyczny świat watykański. To bardzo pomogło Wojtyle, gdy został papieżem - mówi biskup Tadeusz Pieronek.
Andrzej Deskur i Karol Wojtyła zetknęli się podczas nauki na tajnych kompletach UJ i w seminarium krakowskim.
Potem ich drogi się rozeszły - kardynał Deskur zrobił doktorat w Szwajcarii, był wyświęcony we Francji (1950 r.), a w 1952 r. wyjechał do Watykanu, gdzie już pozostał do końca życia.
Był m.in. wieloletnim (od 1973 r.) prezydentem Papieskiej Komisji ds. Środków Społecznego Przekazu. Pracował za panowania sześciu papieży. Był kawalerem Orderu Orła Białego. Zmarł w wieku 87 lat.
Ciało kardynała Andrzeja Marii Deskura zostało złożone w Łagiewnikach na prośbę kard. Dziwisza. - Żegnaj. Dziękujemy Ci za Twoje świadectwo i wierność do końca - podkreślił metropolita krakowski.
Marta Paluch
Ciało kard. Andrzeja Deskura spoczęło w sanktuarium Jana Pawła II w Centrum "Nie lękajcie się" w Łagiewnikach.
Jak się dowiedzieliśmy, w tzw. dolnym kościele planowane są kolejne pochówki.
- Jest miejsce na ok. 10 pochówków tradycyjnych i 77 urn na prochy - mówi ks. Jan Kabziński, prezes centrum. Nie ustalono jeszcze, kto tam spocznie, poza tym, że będą to ludzie zasłużeni.
- Może darczyńcy centrum, osoby duchowne, ale też świeckie. Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy z metropolitą krakowskim - mówi ks. Kabziński.