2015-01-13
Dwie miejskie orkiestry - Sinfonietta Cracovia i Capella Cracoviensis - są bezdomne. Kraków powinien zapewnić im stałe miejsce do prób i koncertów, ale z tego zadania się nie wywiązuje. Muzycy tułają się więc po mieście.
Jest sobota, 10 stycznia. Rozpoczyna się koncert Sinfonietty Cracovii. Gościem specjalnym jest Michel Lethiec, światowej sławy klarnecista. Wygląda jak Woody Allen, ale gra o niebo lepiej. Koncert nie jest zwyczajny, bo dla dzieci. To nowy cykl krakowskiej orkiestry, którą od niedawna kieruje Jurek Dybał, dyrygent i kontrabasista Filharmonii Wiedeńskiej. Dzieci tłoczą się wokół Lethieca, a on nie robi z siebie wielkiej gwiazdy. Zagaduje, poklepuje po głowach. Atmosfera, choć Sinfonietta to orkiestra grająca muzykę klasyczną, klasyczna nie jest. Maluchy mogą chodzić w czasie koncertu, pokładać się na podłodze, zaglądać muzykom w nuty. Dyrygent zachęca, by podchodziły, wystukiwały iytm, klaskały.
Reakcja dzieci? Fantastyczna. Widać, że maluchy świetnie się bawią. Rodzice i muzycy też, choć warunki, w jakich odbywa się koncert, są skandaliczne. Na kilkudziesięciu metrach kwadratowych sali kominkowej Dworku Białoprądnickiego tłoczy się ponad 100 osób. Jest duszno. Lethiec i muzycy są zmęczeni, ale trzymają formę. Po godzinie koncert się kończy. Chwila przerwy i kolejny występ. Też dla podobnej grupy. Wybitnej sławy klarnecista, który gra w Nowym Jorku, Paryżu i Wiedniu, w takich warunkach jeszcze nie występował. Ale czego się nie robi dla dzieci.
Chętnych na "Sinfoniettkę" - tak orkiestra nazwała swój cykl dla dzieci - było znacznie więcej. - Chcemy takie koncerty organizować co miesiąc. Sądząc po zainteresowaniu, mówimy o frekwencji mniej więcej 500-osobowej. Tyle biletów moglibyśmy sprzedać, gdybyśmy mieli gdzie taki koncert zagrać - mówi Adam Wesołowski, zastępca dyrektora i menedżer orkiestry. Problem w tym, że orkiestra nie ma stałego miejsca, w którym mogłaby ćwiczyć. Nie ma też stałej sali koncertowej. Tuła się między obleganym przez imprezy komercyjne Centrum Kongresowym ICE a Dworkiem Białoprądnickim, który użycza jej swoich przestrzeni. - Sale ICE nie zawsze są dla nas dostępne, bo - jak usłyszeliśmy - centrum kongresowe musi na siebie zarabiać. W tym miejscu będziemy grali cykl "Sinfonietta z Wiedeńczykami". Szukamy innej sali, w której moglibyśmy zagościć na dłużej - dodaje Wesołowski. Dlatego w niedzielę SC grała dla dorosłej publiczności w Auditorium Maximum UJ.
Nie tylko Sinfonietta ma problem z salą koncertową. W podobnej sytuacji jest też druga z miejskich orkiestr, czyli Capella Cracoviensis, która wynajmuje pomieszczenia od Filharmonii Krakowskiej. Próby odbywają się na drugim piętrze, w Sali Błękitnej. - Sala jest jednak za mała na organizowane przez nas regularne końcem ty. Przy projektach, w których wykorzystujemy większy skład instrumentalny, jesteśmy zmuszeni wynajmować salę prób, w której wszyscy się pomieszczą - mówi pełnomocnik dyrektora CC Ewelina Mikluszka.
Capella organizuje również matinée, czyli cieszący się popularnością cykl koncertów edukacyjnych dla juniorów i seniorów. Wtedy gra w mieszczącej mniej więcej 200 osób Auli bł. Jakuba w klasztorze Franciszkanów bądź w kościele św. Marcina przy ul. Grodzkiej. - Rozwiązaniem naszych problemów byłaby oczywiście nowa siedziba z salą kameralną na 300 osób - kwituje Mikluszka.
Dlaczego w Krakowie miejskie orkiestry są bezdomne? - Tragedii nie ma, bo obie orkiestry koncertują. Obiema się opiekujemy. Poza tym mamy przecież ICE, w którym mogą grać - mówi rzecznik krakowskiego magistratu Filip Szatanik. Dodaje jednak, że przydałaby się miastu filharmonia z prawdziwego zdarzenia albo wielofunkcyjne centrum muzyki, ale pieniędzy brak.
Takie centrum, które byłoby miejscem dla Akademii Muzycznej, filharmonii i obu miejskich orkiestr, miało w Krakowie powstać na Grzegórzkach (jest nawet projekt), ale sprawa utknęła. Niemożliwe bowiem stało się finansowanie takiej inwestycji ze środków Unii Europejskiej w nowej perspektywie finansowej. - Problemem są nie tyle pieniądze, ile wola władz. W tym przypadku wojewódzkich i samorządowych. Ani marszałek, ani prezydent nie mają woli walczyć o takie miejsce - mówi Kazimierz. Barczyk, wiceprzewodniczący sejmiku. I dodaje: - Wstyd przed światem, że do tej pory Kraków nie doczekał się porządnej sali koncertowej. Wyprzedziły nas Katowice, a nawet Kielce i Białystok. Jak widać, jesteśmy prawdziwym miastem kultury.
MAŁGORZATA SKOWROŃSKA, MATEUSZ BORKOWSKI