2012-02-22
Dobry wynik w wyborach Platforma Obywatelska zawdzięcza nie tyle doskonałym rządom w minionym czteroleciu, co niemal wyłącznie słabości rywali - to zgodny pogląd znawców polskiej sceny politycznej.
Pierwsze sto dni nowej kadencji to seria porażek i niepowodzeń gabinetu Donalda Tuska i samego premiera. Polacy to widzą, co pokazują sondaże. Opozycja jednak na tym nie zyskuje.
W ostatnich wyborach niezły wynik uzyskało PiS. Niemal 30-procentowe poparcie przełożyło się jednak tylko na 157 mandatów w Sejmie. Dzisiaj stronnictwo Jarosława Kaczyńskiego liczy już 136 posłów. Dwudziestu bowiem - tzw. ziobrystów wybrało inną drogę i założyło Solidarną Polskę, formację, która ma klub w parlamencie, ale samą partią jeszcze nie jest. Po prawej stronie w Sejmie są tylko te dwa kluby. Poza nimi w zasadzie jest jeszcze tylko PJN, Nowa Prawica - Janusza Korwin-Mikkego i Prawica Rzeczypospolitej Marka Jurka, wszystkie ze śladowym poparciem.
Ugrupowania lewicowe, a więc Ruch Palikota i SLD, zamiast konkurować z rządem rywalizują z sobą, a nawet podkradają sobie posłów (do RP bez zapowiedzi przeszedł poseł SLD Sławomir Kopyciński). Ich przywódcy - Janusz Palikot i Leszek Miller - nawet nie chcą wspólnie występować przed kamerami.
Opozycja reaguje irytacją, gdy zarzuca się jej bierność. Przywołuje wiele działań. Jakich? Głównie konferencji prasowych i wniosków dotyczących odwołania kolejnych członków rządu. Rzecz w tym, że tego rodzaju działania nikogo już nie interesują.
Politycy opozycyjni podkreślają, że składają projekt za projektem. PiS na stronie internetowej chwali się 64 projektami ustaw, które przedstawiło Grzegorzowi Schetynie, marszałkowi Sejmu... poprzedniej kadencji.
W lasce marszałkowskiej leży obecnie 21 projektów PiS, 17 - RP, 11 - SLD i 6 - SP. Faktem jest też, że rząd Tuska inicjatywę legislacyjną opozycji lekceważy, gdyż z reguły koalicja odrzuca wszelkie jej propozycje. Ale też taki stan rzeczy pokazuje, jak nikłą siłę przebicia w społeczeństwie ma opozycja. Nie potrafi Polaków zachęcić do przyjęcia takiej postawy, by premier pod ich naciskiem ustąpił i przystał na przyjęcie w Sejmie aktu prawnego autorstwa opozycji.
Zdaniem prof. Jadwigi Staniszkis, socjologa z PAN, największym błędem opozycji w tej kadencji był podział na PiS i SP. Twierdzi, że "obecnie PiS dla wielu ludzi brzmi radykalnie, co utrudnia przerzucenie poparcia z Platformy na tę partię". W ocenie prof. Staniszkis PiS powinno "proponować konkretne rozwiązania, wyprzedzać problemy, a nie tylko reagować, jak np. w sprawie ACTA, refundacji leków czy w kwestii wydłużenia wieku emerytalnego. Przed tym samym problemem stoi Solidarna Polska".
Według prof. Kazimierza Kika, politologa z PAN, truizmem jest mówienie, że gabinet Tuska i PO trzymają się dość mocno, mimo popełniania w nowej kadencji mnóstwa błędów, bo opozycję mają bardzo słabą, a w dodatku skłóconą, rozbitą, działającą emocjonalnie, niemal wyłącznie reaktywnie, bez wykazywania się sensownymi, twórczymi pomysłami.
Prof. Kik twierdzi, że najsilniejszą opozycję Tusk ma w koalicjancie, czyli PSL. Na drugim miejscu jest wewnątrzpartyjna opozycja, na czele z liderami skrzydeł centrowego, konserwatywnego i lewicowego w PO, czyli odpowiednio z Grzegorzem Schetyną, Jarosławem Gowinem i Andrzejem Biernatem.
Warto pamiętać, że gdyby z klubu Platformy odeszło sześciu posłów, którzy założyli Parlamentarny Zespół ds. Wolnego Rynku (m.in. Łukasz Gibała), to koalicja nie miałaby większości w Sejmie. Taki scenariusz jest na razie mało realny, ale przypomnijmy, że Gibała jest logikiem.
Dr Rafał Matyja, politolog z Wyższej Szkoły Biznesu-National Louis University w Nowym Sączu nie dostrzega słabości w szeregach opozycji.
- Co z tego, że PiS się rozpadł i rywalizuje z Solidarną Polską - mówi dr Matyja. - Moim zdaniem opozycja wypełnia swoją rolę, a na gruntowną jej ocenę trzeba poczekać 4 lata - podkreśla.
WŁODZIMIERZ KNAP