Prasa - szczegóły

2011-07-28

Każdy by tak chciał, ale nie każdego stać. Minister skarbu Aleksander Grad (49 l.) około godz. 14, w samym środku dnia pracy, zarządził sobie przerwę od prywatyzacji czy zwracania mienia zabużanom i pojechał do restauracji. Oczywiście na spotkanie służbowe. Obiad się przeciągnął - trwał aż dwie godziny.

Grad wzgardził resortową stołówką, wsiadł do służbowego auta i choć do restauracji Ale-Gloria przy pl. Trzech Krzyży ma z biura zaledwie 400 metrów, pojechał tam na lunch. Piechotą byłoby może szybciej, ale zapewne minister obawiał się skręcić nogę na dziurawym chodniku kolo sąsiedniego Ministerstwa Gospodarki.

Parkuje na zakazie

Podróż samochodem w ten rejon dziwi jednak, bo tam bardzo trudno znaleźć miejsce do parkowania. Żeby minister mógł w ogóle wysiąść z auta, kierowca musiał złamać przepisy i zatrzymać się w niedozwolonym miejscu - na wysepce. I to na zakręcie!

Minister trafił do lokalu sprawdzonego m.in. przez kierowcę Formuły 1 Roberta Kubicę (271.), modelkę Claudię Schiffer (41 l.) czy aktorkę Sharon Słone (53 l.). Ale może ważniejsze było to, że właśnie tutaj prezydent Bronisław Komorowski (591.) zorganizował rok temu swój wieczór wyborczy.

Dwie godziny jedzenia

Za obiad składający się z zupy i drugiego dania w ministerialnej stołówce minister Grad zapłaciłby około 15 zł. W restauracji najtańsza zupa kosztuje 19 złotych. Ceny drugich dań są jeszcze wyższe, nawet ponad 100 zł.

Jeśli jeszcze zamówił przystawki (w karcie m.in. carpaccio z sarny na kisielu żurawinowym za 58 zł), to nic dziwnego, że obiad zabrał ministrowi dwie godziny.

Na szczęście jak zapewnia rzecznik resortu, minister nie płacił z. państwowych pieniędzy. Zapłacili biznesmeni, z którymi się spotkał.

A kierowca cały ten czas czekał. W dodatku w nieprzepisowym miejscu.