2012-02-29
Po zamieszaniu z sześciolatkami do szkół w Krakowie może pójść rekordowo mało uczniów
Zamieszanie z sześciolatkami spowodowało, że w przyszłym roku szkolnym klasy pierwsze w szkołach podstawowych mogą świecić pustkami. Nieobsadzona może być nawet prawie jedna trzecia miejsc.
W ubiegłym roku do szkoły poszło 2036 sześciolatków, z czego 1768 w szkołach samorządowych i 268 w szkołach prowadzonych przez inne podmioty. Z możliwości wcześniejszego posłania dzieci do szkoły skorzystało prawie 30 proc. rodziców sześciolatków w Krakowie. To więcej niż średnia krajowa, która wynosi 19 proc.
We wrześniu w krakowskich szkołach na pierwszoklasistów będzie czekało 7200 miejsc. Siedmiolatków poza szkołą zostało już tylko 4 400 - reszta poszła wcześniej do pierwszej klasy. - Z prostego obliczenia wynika, że będzie wolnych 2800 miejsc, jeśli ani jedno dziecko sześcioletnie nie pójdzie do szkoły - mówi Marta Patena, radna PO.
Nie kryje ona obaw, że może to spowodować zwolnienia nauczycieli. Jej zdaniem należy zrobić wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, żeby prawie trzy tysiące miejsc w pierwszych klasach pozostało nieobsadzonych. - W tym roku powinniśmy doprowadzić do tego, aby 40 procent sześciolatków poszło do szkoły wcześniej - uważa Marta Patena.
Według radnej należy wymóc na dyrektorach szkół utworzenie klas pierwszych tylko dla sześciolatków. - Może należy pomyśleć o dodatkowych zachętach dla dzieci i rodziców? - zastanawia się Marta Patena. Jej zdaniem dzieci są w większości przygotowane do rozpoczęcia nauki w wieku sześciu lat, gorzej może być ze szkołami. - Trzeba przygotować standardy dla krakowskich sześciolatków, satysfakcjonujące ich rodziców i same dzieci. Trzeba chronić je przed licznymi klasami, łączeniem klas w kolejnych latach nauki - podkreśla radna Marta Patena.
W tym roku może być jednak trudniej zachęcić rodziców do skorzystania z możliwości wcześniejszego zapisania dziecka do szkoły. Część z nich jest rozczarowana zamieszaniem, jakie wywołało w tej sprawie Ministerstwo Edukacji, wycofując się ze swoich pierwotnych planów wprowadzenia obowiązkowej edukacji dla sześciolatków od tego roku.
Była minister edukacji Katarzyna Hall zmieniła zdanie. Najpierw zaproponowała, aby do szkoły poszła wcześniej tylko część dzieci, które skończą sześć lat przed wrześniem. Potem uznała jednak, że obowiązek szkolny dla sześciolatków zostanie przesunięty jeszcze o rok. Nauczyciele i rodzice byli tym zamieszaniem zniesmaczeni, wytykali minister niekonsekwencję i skarżyli się na bałagan. Zdarzały się przypadki, że rodzice sześciolatków w szkołach chcieli je cofnąć do przedszkoli.
Jeśli MEN nie zmieni zdania, obowiązek nauki dla sześciolatków wejdzie w życie za dwa lata. Wtedy podwójny rocznik - sześciolatków i siedmiolatków - trafi do szkół. W ten sposób przesunięta została szkolna "fala tsunami" - jak nauczyciele określili skumulowanie się dwóch roczników dzieci w jednym roku szkolnym. Czeka na nie tłok w szkołach, trudniej będzie im również dostać się na studia i znaleźć pracę.
Miasto w tym roku zamierza kontynuować akcję zachęcającą do wcześniejszego posłania dziecka do szkoły. Informacje na ten temat będą umieszczane w autobusach i tramwajach, w gazetkach dzielnicowych oraz w wydawanej przez magistrat gazecie Kraków.pl.
Urzędnicy chcą także zorientować się, jak sześciolatki radzą sobie w szkole. Maluchy zostaną przebadane po pierwszym oraz drugim roku nauki w szkole. Planowane jest ponadto przeprowadzenie ankiety w grupie rodziców i nauczycieli, której celem będzie poznanie słabych i mocnych stron funkcjonowania sześciolatka w szkole podstawowej.
- Zdajemy sobie sprawę, że część rodziców mogła się zniechęcić do posyłania sześciolatków do szkoły. Będziemy robić jednak wszystko, aby do pierwszej klasy poszło jak najwięcej sześciolatków. Gdyby udało nam się przebić wynik z ubiegłego roku, byłby to sukces - podkreśla Katarzyna Fiedorowicz z biura prasowego Urzędu Miasta. Jej zdaniem warunki kształcenia dzieci sześcioletnich są w szkołach coraz lepsze i to powinno być zachętą dla rodziców. - Powinni zdawać sobie także sprawę z tego, że zapisując dziecko do szkoły, uchronią je przed "tsunami" - dodaje Katarzyna Fiedorowicz.
Jak wynika z prognoz demograficznych, w dającej się przewidzieć przyszłości będzie wzrastała - nawet do 27 procent w roku 2023 - liczba dzieci w wieku szkoły podstawowej. Ta tendencja utrzyma się do końca lat trzydziestych XXI wieku. Dzieci w szkołach podstawowych będzie przybywać zwłaszcza w rozbudowujących się dzielnicach mieszkaniowych.
Agnieszka Maj