2011-12-08
Radni Platformy Obywatelskiej przyjęli podwyżki podatku od nieruchomości z niewielkimi poprawkami. Biorą odpowiedzialność za finansową przyszłość Krakowa, bo na polityczne rozgrywki nie ma pieniędzy.
Podwyżki podatków od nieruchomości stały się najważniejszym elementem wczorajszej sesji. Choć pierwotnie wydawało się, że prezydent może mieć spore problemy z przekonaniem ich do podniesienia stawek - PO zapowiadała, że nie zgodzi się na to bez programu reform - wczoraj dyskusja nad podatkiem nie trwała długo. PO przeforsowała jedynie mniejsze stawki dla organizacji pożytku publicznego i części przedsiębiorstw - podwyżki mogłyby być dla nich dotkliwe.
W roku 2011 z podatku od nieruchomości wpłynęło 357 mln zł. Prezydent chciał w roku 2012 zwiększyć wpływy do389 mln. Zmiany radnych spowodują zmniejszenie tej kwoty o ok. 2,7 mln zł. To niewiele wobec wcześniejszych zapowiedzi PO, która chciała okroić wpływy z podwyżek o prawie 12 mln zł.
Zmiana stanowiska dominującej w radzie miasta PO nie jest kwestią kaprysu. Dla przeciętnego właściciela mieszkania w Krakowie podwyżka podatków oznacza wydatek wyższy o kilkanaście złotych. Dla miasta zmiana jest zaś kluczowa. Przyszły rok będzie najtrudniejszym pod względem finansowym od 1989 r. W pierwszej wersji budżetu zaplanowano 41 mln zł deficytu - bez podwyżek urósłby on nawet trzykrotnie.
Radni PO we wtorek negocjowali też z prezydentem Jackiem Majchrowskim sprawy budżetu na przyszły rok. Ich zgoda na podwyżki wiąże się w dużej mierze z faktem, że przygotowane przez prezydenta prognozy od kilkunastu dni są nieaktualne. Oparte były na zapowiedziach Ministerstwa Finansów, że wzrost polskiego PKB w roku 2012 wyniesie 4 proc. Niedawno minister Jan Rostowski ogłosił, że zakłada jedynie 2,5-proc. wzrost, a to znacząco zmienia planowane wpływy do kasy miasta z subwencji i dotacji z budżetu państwa. Kraków może w tej sytuacji otrzymać nawet 75 mln zł mniej niż w pierwszym wariancie, zakładającym 4-proc. wzrost.
Nie ma więc żadnych wątpliwości, że prezydent Majchrowski będzie musiał przeprowadzić ostrą reformę wydatków miasta i organizacji jego pracy, nawet jeśli nie zamierzał tego robić. Wśród planowanych na 2012 r. inwestycji nie ma już bowiem niemal czego ciąć.
Ta sytuacja doprowadziła do tego, że cala rada zgodziła się wczoraj bez dyskusji na przesunięcie prac nad budżetem o kilka tygodni. Całkowicie przekonstruowany dokument ma trafić na sesję 4 stycznia przyszłego roku.
Rada przyjęła również drugą podwyżkę dotyczącą opłat za pojazdy transportowe - urosną o 4 proc. Wiele wskazu je również na to, że na następnej sesji bez przeszkód przejdą podwyżki opłat za zajmowanie jezdni.
Nikt też nie bronił przywilejów rodzin pracowników MPK, które po mieście jeżdżą za darmo. Zdaniem PO, która chce zlikwidować ten dodatek, kosztuje on miasto ok. 5,5 mln zł rocznie.
Jedyny opór wzbudziły wczoraj plany uchwały zwiększającej ceny biletów komunikacji miejskiej w przyszłym roku o wartość inflacji. Jak zachowają się radni w czasie głosowania, nie wiadomo, bo za kilka tygodni może się okazać, że sytuacja finansowa miasta jest jeszcze gorsza.
Platforma Obywatelska, nie mogąc sobie pozwolić na polityczne rozgrywanie uchwały budżetowej, nie poszła jednak na pełną współpracę z prezydentem. Po raz kolejny nie zgodziła się na wprowadzenie pod głosowanie pakietu cięć w wydatkach zaplanowanych na ten rok. Jego tegoroczne plany dochodów rozminą się więc z rzeczywistością o blisko 140 mln zł. Konsekwencji finansowych dla Krakowa to za sobą nie pociągnie, ale PO da przesłankę do złej oceny pracy prezydenta.
Bartosz Piłat