Prasa - szczegóły

2012-01-10

- Bieżący rok będzie bardzo ważny. Musimy przeprowadzić serię zmian w zarządzaniu miastem, by poprawić wyniki finansowe, bo 2013 rok będzie pod tym względem cięższy niż rok 2011. Musimy się przygotować, ale do tego potrzebny jest kompromis między radnymi a prezydentem - mówi Bogusław Kośmider.

Wczoraj na łamach "Gazety" ukazał się tekst prezydenta Jacka Majchrowskiego opisujący sytuację finansową miasta i zasady, na jakich tworzył on plan finansowy na rok 2012. Dziś rozmawiamy z Bogusławem Kośmiderem, przewodniczącym Rady Miasta Krakowa z Platformy Obywatelskiej, o tym, jak powinny wyglądać najbliższe miesiące i lata w krakowskiej polityce.

Bartosz Piłat: Przeczytał pan tekst prezydenta w sprawie budżetu. Coś pana zaskoczyło?

Bogusław Kośmider: Prezydent bardzo dobrze zrobił, przygotowując taki tekst, wybierając tę formę komunikacji z mieszkańcami. To rozszerzone poglądy, które prezentował na sesji. Dobrze, że postanowił przekazać je szerszemu gronu. Opisuje, z czym musi się mierzyć w kwestii finansów, a że nie ma już możliwości unikania tematu kłopotów finansowych miasta, robi to dość szczerze.

Tekst opublikowany na łamach "Gazety" pokazuje jednak, że prezydent nie ma pełnej koncepcji działania. Wie, z czym boryka się miasto, pod względem finansów i struktury funkcjonowania, ale jednocześnie nie znalazł jeszcze rozwiązania. Taki plan miał być gotów na koniec roku, ale wydaje się, że musimy poczekać. Mam nadzieję, że publikacja prezydenta stanie się pretekstem do debaty, również medialnej, o strategii rozwoju Krakowa, jaką powinniśmy się kierować w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy.

Czego poza naprawą finansów powinna dotyczyć debata?

- Zmienia się otoczenie, w jakim funkcjonuje Kraków. To, co przyjmowaliśmy dekadę temu jako założenia rozwoju, dziś jest już częściowo nieaktualne. Świat zmienia się szybko, a my musimy teraz pokonać swój własny kryzys finansowy, zmierzyć się z warunkami, jakie stawia nam Ministerstwo Finansów, i jednocześnie przygotować na nadchodzący kolejny okres budżetu unijnego. O tym musimy szybko porozmawiać i wyciągnąć wnioski, jak działać. Na tyle szybko, by jeszcze w tym roku zacząć wprowadzać konieczne zmiany w zarządzaniu miastem. Cięcia wykonane przez PO przy pracy nad budżetem na 2012 r. w wydatkach na administrację mogą stać się początkiem takiej pozytywnej zmiany i oczekiwanych reform.

Trzeba uporządkować wydatki, wskazać możliwości oszczędności, nowe źródła dochodów. Platforma Obywatelska zrobiła już kilka ruchów w tej sprawie. Cieszy więc nas, że w swoim tekście prezydent zapowiada wprowadzenie w życie części tych postulatów, jak rozważenie sprzedaży placów handlowych, wnioskowanie o zmianę prawa dotyczącego sprzedaży mieszkań komunalnych, zbiorowe zakupy dla magistratu, czy kampanię nakłaniającą do płacenia podatków od osób fizycznych w Krakowie.

Prezydent poszedł dalej i sam zmniejszył budżet Krakowskiego Biura Festiwalowego, a tymczasem PO zmniejszyła go jeszcze bardziej. Walka o podatnika może się nie udać, zabraliście pieniądze na promocję. Po co to?

- Cenię pracę KBF, wie to chyba każdy. Jednak ani dla pracowników tej instytucji, ani dla prezydenta nie powinno być zaskoczeniem, że postanowiliśmy zmniejszyć budżet Biura. Już rok temu chcieliśmy to zrobić, ale wtedy prezydent przekonał nas, byśmy z tym zaczekali: argumentował, że okres prezydencji nie jest dobry na przeprowadzenie reform, a PO w zamian oczekiwała restrukturyzacji Biura. Zmian w zarządzaniu KBF jednak nie zauważyliśmy. Nie chcemy już czekać, postanowiliśmy zmusić prezydenta do działania. Jeśli okaże się, że Biuru brakuje na coś pieniędzy, zgodzimy się na przesunięcia budżetowe, ale musi to wynikać z dokładnej analizy.

Nasza poprawka do budżetu nie daje wyjścia - wymusza zmiany w funkcjonowaniu i zarządzaniu wieloma miejskimi instytucjami. Czeka to m.in. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, Zarząd Budynków Komunalnych czy Zarząd Infrastruktury Sportowej. Wszystkie te jednostki i wydziały, gdzie zmieniliśmy zasady wydatkowania środków, powinny teraz zabrać się za stworzenie hierarchii wydatków, zwiększyć skuteczność działania, zmniejszyć koszty. Niech dyrektor wydziału zajmującego się promocją nie opowiada, że nie wystarczy mu pieniędzy na kampanię nakłaniającą do płacenia podatków w Krakowie. W każdej firmie pieniądze wydaje się najpierw na to, co ma szansę przynieść wpływy. A walka o podatnika na pewno jakieś dobre efekty przyniesie. Podatki stanowią podstawę funkcjonowania miasta, zwiększenie liczby podatników, a więc i zwiększanie wpływów z podatków to sama korzyść.

Czy ta krytyka dotyczy wszystkich miejskich instytucji?

- Nie chcę zabierać się za taką dyskusję w mediach. Wolałbym wpierw rozmawiać z prezydentem. Chyba już dość konfrontacji. Teraz czas, by prezydent zdecydował się na otwarte mówienie o finansach i sytuacji miasta, o perspektywie działania miasta, o perspektywie Krakowa na następne lata. Dzięki temu może liczyć na współpracę radnych - przynajmniej tych z PO. Bez pełni informacji i otwartości nie powstanie żadna sensowna decyzja. Nie będzie wspólnego celu i identyfikacji z miastem, jeśli się na to nie zdecyduje. Samorząd Krakowa to rada miasta z prezydentem, a nie osobno prezydent i rada. Tak to działa tam, gdzie przynosi najlepsze efekty, i tak być powinno w Krakowie.

Co ma przynieść ta współpraca?

- Odświeżoną wizję rozwoju Krakowa. Moim zdaniem konieczna jest częściowa zmiana priorytetów. Prezydent chyba nie ma na to ochoty, ale wierzę, że jest skłonny do dyskusji. Mój klub już zaprezentował część swoich poglądów, udało się nam też uruchomić sprawę budowy strefy ekonomicznej w Nowej Hucie, czy wprowadzony przez PO do budżetu remont ul. płka Dąbka, obsługującej strefę gospodarczą na Rybitwach. To jedno z takich działań zmieniających myślenie o mieście, bo w przyszłości może przynieść nam stałe dochody z podatków i zbudować w Krakowie bazę technologiczną. Powinniśmy usiąść do rozmów i szukać tego rodzaju szans dla naszego miasta na zaistnienie. Nowych sposobów, żeby nie kończyło się na rozwoju turystyki i ściąganiu centrów outsourcingowych. To ważne, ale za mało, a kiedyś może się urwać.

Podkreślam, ta dyskusja powinna się odbyć szybko, by jej efekty zacząć wdrażać już w tym roku. Pod względem finansowym najgorsze dopiero przed nami: w 2013 roku. Musimy działać sprawnie, by sytuacja z roku 2013 nie przeciągnęła się na kolejne lata. W tym sensie najbliższe 12 miesięcy będzie kluczowe. Potwierdziła to specjalna komisja rady miasta, którą prowadziłem, potwierdza to miejski audytor, potwierdza firma przygotowująca co roku ocenę ratingową dla Krakowa.

W tym roku nie rozpocznie się budowa niemal żadnej nowej inwestycji infrastrukturalnej, bo nie mamy na to pieniędzy. Jak ten czas wykorzystać?

- Nie ma żadnych wątpliwości, że Kraków nie nadąża z rozwojem infrastruktury. I nie tylko z powodu bieżących kłopotów finansowych miasta. Musielibyśmy mieć wielokrotnie więcej pieniędzy, by nadążać za współczesnymi potrzebami, a to nierealne. W tym roku warto się więc rozejrzeć, jak inne miasta sobie radzą z takimi wyzwaniami. Tym bardziej że myślenie o infrastrukturze mamy sprzed dekady, a od tamtej pory wiele się zmieniło. Oczekiwałbym jakiejś zewnętrznej analizy.

A poza zmianami w miejskich finansach, na czym jeszcze powinniśmy się skupić?

- Koniecznie musimy wreszcie zakończyć prace nad nowym studium rozwoju przestrzennego. Pod wieloma względami jego brak blokuje rozwój miasta. Trzeba pomyśleć też o silniejszej współpracy z gminami otaczającymi Kraków, wrócić do kwestii obszaru metropolitalnego, ale tego tematu szybko nie uda się zakończyć.

Uda się nam uniknąć ponownych tarapatów finansowych w najbliższych latach?

- Wszystko zależy od tego, czy dojdzie do otwartej rozmowy i współpracy na linii rada miasta - prezydent. Bez tego nie będzie sukcesu. Każda strona powinna zrozumieć, że taka debata musi zakończyć się kompromisem, czyli odstępstwem od części swoich racji. Kompromis należy przyjmować jako coś pozytywnego - oznacza, że oczekiwania każdej ze stron są w jakiś sposób spełnione. Trzeba szukać takich rozwiązań. Cała Unia Europejska tak działa. Na scenie europejskiej politycy, którzy działają konfrontacyjnie, traktowani są jak przeżytki. Ich działania nigdy nie przynoszą bowiem długofalowego sukcesu. Czy się uda? Powinno się udać, bo to jest w interesie miasta i jego mieszkańców.

Rozmawiał Bartosz Piłat