2012-01-07
Mija rok od ogłoszenia przez dyrektora Capelli Cracoviensis planu zmian w zespole. Grupa zbuntowanych muzyków nadal rozsyła apele o pomoc, manifestuje i opowiada o autorytecie, który miałby przejąć orkiestrę. We wtorek poparli ich muzycy orkiestr z kilku polskich miast: przerwali próby i przez minutę grali dźwięk "c".
Przypomnijmy: w styczniu ubiegłego roku dyrektor instytucji Jan Tomasz Adamus spotkał się z zespołem i przedstawił nowe plany artystyczne. Zapowiedział, że od kwietnia orkiestra będzie wykonywać wyłącznie muzykę dawną na instrumentach historycznych. Artyści, którzy chcą w zespole zostać, będą musieli się przekwalifikować i przejść przesłuchania egzaminacyjne. Zwolnił też ośmiu członków sekcji dętej.
Spora część muzyków, choć początkowo sceptyczna, przystała na rewolucyjne zmiany. Podeszli do przesłuchań, zmienili instrumenty na dawne i zaczęli się uczyć nowego stylu gry. Wkrótce pojawiły się pierwsze głosy entuzjazmu. - Dawno nie było w tym zespole tyle energii i radości z grania - mówił wiosną ubiegłego roku jeden z artystów CC.
Ale zwolnieni muzycy i związkowcy nadal protestują. Twierdzą, że Adamus zawładnął tworzonym przez wiele lat dobrem kultury Krakowa i systematycznie je niszczy. To zaskakujące, bo w oczach wielu krytyków muzycznych dokonał oczekiwanej od lat restrukturyzacji zespołu i wyprowadził go na szerokie wody. W podsumowaniu wydarzeń muzyki poważnej za rok 2011 Jacek Hawryluk, krytyk "Gazety Wyborczej" i Programu II Polskiego Radia, napisał, że CC może wreszcie dołączyć do europejskiej ligi wykonawców muzyki dawnej. Tak entuzjastycznych ocen krakowska orkiestra nie zbierała od ponad 20 lat!
Adamus pokazał też, jak nowocześnie zarządzać instytucją. Jego zespół administracyjny przygotowuje projekty, które zyskały w ubiegłym roku niemal 2 mln zł dotacji zewnętrznych (z Ministerstwa Kultury i programów unijnych). To absolutny rekord w historii krakowskich placówek muzycznych. A przecież właśnie takiego nowoczesnego i sprawnego menedżera domagali się parę lat związkowcy CC.
Dziś chcą odwołania Adamusa, a wspomaga ich w tym powołany przez komisję rewizyjną rady miasta zespół do spraw CC, którego przewodniczący Marcin Szymański ogłosił ostatnio w TVP Kraków, że możliwa jest zmiana dyrektora CC, bo znalazł się wielki autorytet muzyczny, który miałby zająć jego miejsce. Prezydent Jacek Majchrowski zaprzecza, jakoby zamierzał odwoływać dyrektora CC, słusznie zresztą zauważa, że jego orkiestra świetnie sobie radzi, a protesty to sprawa garstki związkowców. Przyznaje jednak, że ma plan, który zadowoli obie strony. W poniedziałek ma się spotkać ze światowej sławy skrzypkiem i dyrygentem Shlomo Mintzem. Nieoficjalnie mówi się, że mógłby to być wspomagający Adamusa gościnny dyrektor artystyczny, na którego sprowadzenie i wynagrodzenie zbuntowani muzycy znaleźli ponoć sponsora.
Jeśli to plan prawdziwy i zostałby wprowadzony w życie, oznaczać będzie, że prezydent daje przyzwolenie, by to związkowcy, a nie dyrektor decydowali o kształcie instytucji. Adamus zapewne wówczas odejdzie, bo nowy szef artystyczny byłby dość oryginalną formą nagrody za dotychczasowe sukcesy.
Kilka dni temu związkowcy zaapelowali do radnych o zamrożenie dotacji dla CC, bo - jak twierdzą - jest ona marnotrawiona na działalność impresaryjną, czyli organizację koncertów dla muzyków z zewnątrz. Tymczasem w CC pracuje 33 etatowych, regularnie koncertujących muzyków. Problem w tym, że są wśród nich również tacy, którzy od niemal roku wymigują się od pracy. Jednego chroni przynależność związkowa, drugi dostarcza zwolnienia, kiedy tylko zbliża się kolejny, wyznaczany przez dyrektora termin przesłuchań, trzeci zasłania się koniecznością opieki nad dzieckiem. W sumie to dziesięciu muzyków, którzy co miesiąc pobierają wypłatę za nicnierobienie, o, przepraszam - byłbym zapomniał: grają na fujarkach i bębenkach podczas ulicznych manifestacji. Na ich miejscu raczej nie wspominałbym o zamrażaniu dotacji...
A wojna w CC przestała już być tematem aktualnym, bo awantur w zespole od dawno nie ma. Nie wierzycie państwo? Wybierzcie się proszę na któryś z koncertów. Muzycy nie występują już w koszulkach "Ratujmy Capellę". Coś się zmieniło? Tak, rewolucja się dokonała. Stara Capella Cracoviensis zatonęła. Na jej miejsce mamy nowy okręt. Flagową jednostkę Krakowa, która właśnie wypływa na szerokie wody.
Tomasz Handzlik