2011-06-09
- Gmina musi wziąć 50 mln zł kredytu. Inaczej nie będzie w stanie regulować rachunków za inwestycje czy płacić nauczycielom pensji - przyznał Lesław Fijał, skarbnik miasta. Radni zgodzili się na kredyt, ale chcąc chronić kasę Krakowa uchwalili reformę finansów.
O fatalnej sytuacji krakowskiego budżetu wiadomo od co najmniej kilku tygodni. Gmina ma zaległości wobec wielu instytucji, choćby Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, czy kłopoty z wypłacaniem pensji dla nauczycieli szkół niepublicznych. Budżet miasta jest opróżniony, bo na początku roku gmina musiała zapłacić zeszłoroczne rachunki, a wpływy z podatków i subwencji przynoszą mniej, niż miasto musi wydać. Na razie nowe przepisy uniemożliwiają miastu zaciągnięcie długoterminowe go kredytu w wysokości 300 mln zł. który pozwoliłby na ustabilizowanie sytuacji finansowej gminy.
Urzędnicy szukają więc pieniędzy, gdzie tylko mogą. Planują podwyżki m.in. cen biletów komunikacji miejskiej, czynszów w lokalach komunalnych, a także opłat za wodę i wywóz śmieci. Wczoraj skarbnik miasta Lesław Fijał zapowiedział, że aby ratować sytuację, gmina musi natychmiast zaciągnąć 50 mln zł kredytu, które Kraków ma spłacić do końca roku. - Te pieniądze mają pozwolić miastu na sfinansowanie niedoboru budżetowego. Przejściowego - podkreślał Fijał. przyznając publicznie po raz pierwszy, że Kraków ma kłopoty. - Pozwoli nam to spłacić bieżące zobowiązania.
Pomysłowi temu nie sprzeciwili się radni, wśród nich nawet Platformy Obywatelskiej, którzy ostatnio wyjątkowo często krytykują politykę finansową magistratu. Stwierdzili, że sytuacja miasta jest dramatyczna i nie ma innego wyjścia jak tylko pomysł poprzeć.
- To wyjątkowa sytuacja - zapewniał Grzegorz Stawowy, przewodniczący klubu PO w radzie miasta. - Te 50 mln zł trzeba pożyczyć, by Kraków utrzymał płynność finansową. Jednak oczekujemy, że prezydent wreszcie zacznie reformę finansów miasta Dlatego przygotowaliśmy specjalną uchwałę, która ma go do tego nakłonić - podkreślał. - Przed głosowaniem po raz pierwszy zaprosiliśmy prezydenta i skarbnika miasta, by u źródła dowiedzieć się, jak jest faktycznie z zadłużeniem miasta.
Radni na sesji zobowiązali prezydenta Jacka Majchrowskiego, by do końca czerwca przedstawił swój plan szerokich zmian w miejskich finansach. Mają się w nim znaleźć min. zrewidowane plany inwestycyjne, podwyżki, a przede wszystkim oszczędności.
Platforma zauważa, że obecne problemy Krakowa wynikają z wieloletnich zaniechań w kształtowaniu wydatków. Ponieważ gospodarka miała się świetnie, nikt nie przejmował się zmniejszaniem kosztów funkcjonowania miasta W obecnej sytuacji chcą zatem wpierw poznać prezydenckie plany oszczędności, a dopiero potem dyskutować nad podwyżkami.
- Miasto powinno poszukać pieniędzy najpierw u siebie, a potem zrzucać ciężar na mieszkańców. Nie chodzi nam o stawianie prezydenta pod ściana liczymy na uporządkowaną i rozsądnie zaplanowaną politykę finansową - twierdzi radny Andrzej Hawranek z PO. przewodniczący komisji budżetowej. - Taką uchwałę o reformie finansów miejskich jak dziś powinniśmy przyjąć parę lat temu. Nie byłoby pewnie teraz dziury w kasie miejskiej.
Uchwałę PO poparli też radni opozycji. - Platforma próbuje teraz musztrować prezydenta choć sama godziła się na wiele kredytów - ocenia Mirosław Gilarski z klubu Prawa i Sprawiedliwości. - Jednak dobrze, że jest taka uchwała W niektórych punktach radni PO trochę się natomiast zagalopowali i poruszyli tematy, na które nie miasto ma wpływ, a parlament.
Mateusz Żurawik