Prasa - szczegóły

2011-07-18

Ruszyła kampania wyborcza i politycy obiecują gruszki na wierzbie.

Jeden rozdaje chleb, inny okleił plakatami całe miasto, jeszcze inni obiecują tzw. smocze skwery, czyli nowoczesne ogródki dla całych rodzin. W Krakowie ruszyła kampania wyborcza i politycy mamią nas nierealnymi wizjami i obietnicami.

Łukasz Wańtuch, radny dzielnicowy z Prądnika Czerwonego, od kilku tygodni zaśmieca skrzynki pocztowe mieszkańców ulotkami o systemie ślepych kamer i wmawia im, że poprawi bezpieczeństwo w mieście. Nawet zorganizował spotkanie w tej sprawie. Aby zachęcić do wzięcia udziału w nim, każdemu z uczestników obiecał... chleb, bo, jak twierdzi, bezpieczeństwo jest ważne jak chleb.

Wyrzucanie pieniędzy

To ewidentne przekupstwo niemieszczące się w standardach polityki komentowali pomysł młodego radnego i inni politycy. Szkoda tylko, że nikt poza Wantuchem nie jest przekonany do pomysłu ślepych kamer. Eksperci zajmujący się bezpieczeństwem twierdzą, że byłoby to bezsensowne wydawanie pieniędzy (system miałby kosztować 100 mln zł). Na razie na osiedlu pojawiło się kilka atrap kamer, którymi radny chce walczyć z chuliganami. Kolejnym politykiem z wielkimi aspiracjami jest Łukasz Gibała, poseł z PO. Choć sam nie znalazł się na listach wyborczych, już obkleił miasto swoim wizerunkiem. Plakaty pojawiały się w centrum i na Pogórzu.

Zbudują smocze skwery?

Z kolei radni miejscy z PO obiecują wybudowanie w każdej dzielnicy tzw. smoczych skwerów, czyli rodzinnych placów zabaw. Tylko skąd wezmą na to pieniądze, skoro miasto żyje na kredyt, a pieniędzy brakuje nawet na bieżące utrzymanie dróg?