Prasa - szczegóły

2011-11-17

Niewielka kartonowa paczuszka ma napisy w języku angielskim, m.in. "2.45". To data produkcji. Z pozostałych wynika, że zawiera połowę racji żywnościowej dla 5 żołnierzy ("FIRST HALF OF 5 RATIONS"). Użyczył ją Muzeum Armii Krajowej Tomasz Otrębski, prezes Fundacji im. Tadeusza Kościuszki, kolekcjoner i antykwarysta z Krakowa.

Racje żywnościowe tę i podobne - kilkanaście lat temu odkupił on od mieszkańców okolic Wierzbna koło Proszowic, gdzie nocą 21/22 maja 1944 r. desantowano na spadochronie późniejszego komendanta głównego Armii Krajowej, gen. Leopolda Okulickiego ps. Niedźwiadek. Część zrzutu m.in. cygara dla Okulickiego, zaginęła; jak się okazało przez pół wieku były przechowywane przez miejscowych.

Aż dziwne, że po wojnie, w przaśnych latach czterdziestych i pięćdziesiątych, racji żywnościowych nie zjedzono zauważa Tomasz Otrębski.

Na wystawie zatytułowanej "In the air. On the air", która dzięki przedmiotom użyczonym przez prywatnych kolekcjonerów przedstawi udział lotników alianckich (m.in. z Wielkiej Brytanii i USA), w działaniach powietrznych nad Polską (m.in. naloty bombowe na fabryki benzyny na Śląsku, zrzuty pomocy dla AK), pokazane zostaną również pochodzące ze żem, dżemami, puddingiem, zbiorów Fundacji im. Kościuszki m.in. puszki z mięsem i ryżem, dżemami, puddingiem, hamburgery z czasów II wojny światowej.

Nie wiem. co może być w tej części racji, ale mogę przypuszczać, że to, co żołnierzowi na froncie jest niezbędne: suchary, cukier, czekolada, konserwy, na pewno też papierosy. może coś mocniejszego wylicza Robert Springwald, historyk z Muzeum AK. Dlatego z ogromną ciekawością otworzymy je i zaprezentujemy na wystawie. Może się okazać, że część z tych rzeczy będzie nadal nadawała się do jedzenia.

Co do tego ostatniego wątpliwości nie ma Tomasz Otrębski: Kiedyś jedna paczka rozwaliła mi się, spróbowałem czekoladę i była dobra. Także cukier się nie zepsuł.

Tego typu racje żywnościowe, przeznaczone dla 5 żołnierzy, wprowadzono w armii USA w połowie 1943 r. Zawierały m.in. konserwy, dania jednogarnkowe, herbatniki, mleko w proszku, ale też np. otwieracz do puszek i papier toaletowy. Do końca wojny wyprodukowano ich około 300 milionów sztuk. Ale na rynku kolekcjonerskim, nie tylko w Polsce, nie ma ich wcale, chociaż zbieracze zapewne zapłaciliby za nie niemałe pieniądze.

Zgodziłem się na otwarcie jednej z nich z bólem serca, ale robię to dla dobra sprawy mówi Tomasz Otrębski.

PIOTR SUBIK