Prasa - szczegóły

2011-11-15

Katastrofalne zadłużenie wewnętrzne Włoch wysadziło z siodła największego wesołka wśród europejskich premierów. Nie umiał ciąć wydatków w zgodzie z opozycją i... go nie ma! Prezydent Majchrowski różni się od Berlusconiego głównie tym, że nie jest łysy, nie wstrzykuje sobie botoksu i na urodzinach u prezydenta nie jest aż tak wesoło. Natomiast wspólną ma z włoskim skandalistą jedną przypadłość - opozycja nie jest w stanie od dekady wystawić przeciw niemu kontrkandydata, który umiałby przekonać do siebie wyborców. W takiej sytuacji opozycja ma tylko jedno wyjście: zarząd komisaryczny, który jest zazwyczaj rządem fachowców. Zazwyczaj...

Aby doprowadzić do takiego przełomu, trzeba nie tylko zgody większości radnych, ale i odpowiedniej "atmosfery" w mieście. Mówiąc dosadnie, krakowianie muszą być krańcowo poirytowani. I skłóceni. Termin oddania do użytku wschodniej obwodnicy, kolejnego mostu lub nowego gmachu filharmonii publiczności jednak nie elektryzuje. Do szału doprowadzają nas rzeczy bardziej przyziemne. Choćby cena biletu tramwajowego. Polski temperament w dodatku każe nam się skupiać nie na tym, byśmy płacili mniej, ale by inni płacili tak dużo jak my. Ten piramidalny paradoks trafi może kiedyś do kanonu "Dziejów głupoty w Polsce".

Oto rada miasta postanowiła pozbawić pracowników i emerytów MPK oraz ich rodziny prawa do bezpłatnych przejazdów. Związki zawodowe bronią zapisów układu zbiorowego (bo co mają innego robić?) twierdząc, że nawet Hitler i Stalin nie byli dla nich tak okrutni. Rada miasta oraz prezydent chcą tymczasem zaoszczędzić ponad 5 mln. Prędzej czy później skończy się strajkiem i miejskim paraliżem, a to już zaśmierdzi nam polityką. I głowy położą nie radni...

Miasto jest winne MPK prawie 50 milionów. Odpowiedzialność za cięcia musi więc wziąć na siebie albo prezes MPK, albo prezydent miasta. Żaden nie chce. Żaden nie ma odwagi, by przypomnieć, że przywileje tego typu cofają zainteresowanych do zwyczajów feudalnych. Przecież robotnik rolny nie powinien być wynagradzany workami ziemniaków. Pracownik polmosów nie pije darmowej wódki, grabarz nie dostaje bezpłatnej działki i trumny, cieć z ochrony agencji towarzyskiej wynagrodzenie też (prawdopodobnie) dostaje w banknotach a nie w naturze. Syn profesora nie ma darmowego akademika, wnuki prezydenta nie mają fundowanego basenu w podziemiach Urzędu Miasta, teściowa listonosza nie dostaje abonamentu w znaczkach pocztowych, a córka strażaka nie chodzi po ulicach z zapałkami. I jeżeli nawet górnicy nadal mają deputat węglowy (zwykle zresztą rozliczany pieniężnie), to widzę w tym tylko dziewiętnastowieczny anachronizm.

Krakowski spór o przywileje rodzin pracowników MPK jest - moim skromnym zdaniem - próbą wywołania awantury, a nie dyskusji. Premier Berlusconi wprawdzie odszedł, ale jego następca został mianowany, a nie wybrany. Nie chciałbym, aby tak się też działo w moim mieście. Zdania nie zmienię również, jeżeli profesor Majchrowski uczyni z Wisły lub Cracovii A.C. Milan lub akcje swej uczelni wymieni na akcje TVN.

Przemysław Osuchowski