2011-02-17
Platforma Obywatelska szykuje program na wybory. Premier myśli, jak odzyskać zaufanie młodych wyborców, którzy cztery lata temu wynieśli jego partię do władzy
Współpracownicy Donalda Tuska szukają scenariusza na najbliższe miesiące. Ostatni spadek notowań PO spowodował, że dla polityków z kierownictwa Platformy stało się jasne, iż wygrana w planowanych na jesień wyborach parlamentarnych nie przyjdzie łatwo. I choć ciągle to PO jest liderem sondaży, to w partii coraz częściej słychać obawy, że zwycięstwo będzie za małe, by dyktować warunki przyszłym koalicjantom.
Czarny sen Donalda Tuska to - jak mówi jeden z jego doradców - taki scenariusz: PO wygra wybory, ale zbyt małą przewagą głosów i powstanie koalicja PiS-SLD-PSL a nawet koalicja SLD-PSL z cichym wsparciem PiS. A wtedy Platforma zostanie zepchnięta do opozycji.
Boni na młodych
Tusk ciągle liczy, że antypisowskie nastroje, które w 2007 r. wyniosły Platformę do władzy, nie wypaliły się (jak mówił niedawno w "Gazecie" Jarosław Gowin). - Zbliżające się obchody pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej i marsze z pochodniami, które z pewnością z tej okazji przejdą przez Polskę, odświeżą niektórym pamięć i przypomną prawdziwą twarz PiS - mówi doradca szefa rządu. Ale - jak dodaje inny - premier coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że to za mało, żeby zapewnić Platformie wygraną.
Na razie PO jest w defensywie. Musi odpierać ataki ekonomistów, którzy krytykują rządowe plany zmian w OFE i ataki PiS dotyczące katastrofy smoleńskiej. Premier Tusk jest zmęczony. Osobiście angażuje się w wiele projektów - od negocjacji z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego po rozmowy dotyczące zmian w OFE. Zwykle takie sprawy pilotują ministrowie. Po ekonomistach z prof. Leszkiem Balcerowiczem na czele, którzy krytykują rząd za brak reform, od PO odwracają się mieszkańcy wielkich miast, których mobilizacja dała PO zwycięstwo cztery lata temu. W wyborach samorządowych frekwencja w wielkich miastach była niższa niż cztery lata temu.
To dziś jedno z głównych wyzwań dla PO - jak odwrócić społeczne nastroje, które coraz mniej sprzyjają Platformie, i "odwojować" zniechęconych wyborców.
- Cztery lata temu ludzie poszli do wyborów, bo oprócz chęci odsunięcia PiS od władzy, uwierzyli w naszą wizję modernizacji Polski. Że jak wygramy, to będą autostrady, a Polska będzie drugą Irlandią - mówi jeden z ludzi zaangażowanych w kolejne kampanie PO. - Musimy znaleźć nowe propozycje dla młodych, obudzić w nich pozytywne emocje. W przeciwnym razie zostaną w domu - dodaje. Jednak dzisiaj, gdy nad Europą wisi groźba kolejnej fali kryzysu, a rząd obcina pieniądze na drogi, to dość trudne wyzwanie.
Rząd więc szykuje propozycje dla młodych. Wiosną ma być gotowy raport, nad którym od kilku miesięcy pracuje szef zespołu doradców premiera Michał Boni. To będzie diagnoza sytuacji młodego pokolenia w Polsce. I konkretne rozwiązania.
Jednak część współpracowników premiera uważa, że to nie może być kolejna "ofensywa ustawowa", którą Tusk ogłosi w świetle kamer. A później okaże się, że niewiele z tego wyszło, jak z niedawnych jesiennych planów uchwalenia ponad 40 ustaw. Do dziś do Sejmu przesłano 25, a posłowie przyjęli zaledwie dziewięć.
O co chodzi PO?
Współpracownicy Tuska mówią, że w najbliższych miesiącach zostanie ogłoszony strategiczny plan dla Polski. To byłaby odpowiedź na wezwania wielu ekspertów i środowisk, również przychylnych PO, które zastanawiają się dziś, po co Platforma miałaby rządzić Polską kolejną kadencję. Wśród doradców Tuska skupionych wokół Michała Boniego panuje przekonanie, że jeśli PO wygra wybory i ponownie będzie rządzić, rząd powinien przyspieszyć i w pierwszym roku po wyborach uporządkować finanse publiczne - zrobić reformę KRUS, a także podwyższyć wiek emerytalny i zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn.
Niewykluczone, że do końca tej kadencji rządowi uda się uchwalić też reformę emerytur mundurowych.
- Chcemy reformować kraj, ale przy akceptacji społecznej. A sprawa mundurówek pokazuje, że ludzie są coraz bardziej świadomi tego, że trzeba reformować - mówi Ireneusz Raś z zarządu PO.
W najbliższym czasie rozpoczną się też prace nad nowym programem wyborczym Platformy. Do końca marca programy dla poszczególnych regionów mają przygotować szefowie regionalnych struktur partii. - Na najbliższym posiedzeniu zarządu ma być powołany zespół ekspertów, który przygotuje nowy program partii - mówi poseł Raś.
Ale temperaturę w Platformie podnosi rozpoczynające się układanie list wyborczych. W ostatnim czasie zaostrzył się konflikt między wspierającą premiera Tuska spółdzielnią Cezarego Grabarczyka i frakcją marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny. Stronnicy Grabarczyka chcą zepchnąć ludzi Schetyny na gorsze miejsca na listach. Wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś zapowiedział, że bliski Schetynie Jarosław Gowin ma wystartować do Senatu. Gowin w poprzednich wyborach otwierał krakowską listę PO do Sejmu. Ale teraz jedynką chce być stronnik Grabarczyka szef małopolskiej PO Ireneusz Raś. Gowin na start do Senatu się nie godzi. - Chcę kandydować do Sejmu - mówi "Gazecie".
Część rozmówców odebrała zapowiedź "zsyłki" Gowina do Senatu jako rękawicę rzuconą Schetynie, który dziś wraca z zagranicznego urlopu. Jednak - jak mówią ludzie marszałka - Schetyna nie chce konfliktu z Tuskiem. - Wojna z Tuskiem to byłby koniec Grzegorza, ale także Platformy. A na to Schetyna nie pozwoli - mówi jeden z jego współpracowników.
Renata Grochal
Gazeta Wyborcza
2011-02-17