2012-01-12
Odejdźcie od interesów własnych dzielnic, szkól, w których wasi znajomi mają dzieci nie zawierajcie partyjnych koalicji. Popatrzcie na reformę, którą chcemy przeprowadzić, pod kątem interesu całego miasta - prosił radnych przed rozpoczęciem dyskusji prezydent Jacek Majchrowski.
Reorganizacja sieci szkół ma trwać w Krakowie przez najbliższe trzy lata Na początek zlikwidowanych ma być osiem placówek. Większość ich przedstawicieli była obecna na wczorajszej sesji. Znajdujące się na czarnej liście XXXI LO zwolniło uczniów z lekcji by pojawili się w magistracie z protestacyjnymi transparentami.
Prezydent podkreślał, że do zamykania szkół miasta nie zmusza tylko ekonomia (w budżecie mamy ok. 200-milionową dziurę), lecz także demografia - uczniów jest tak mało, że większość budynków krakowskich szkół wykorzystywanych jest zaledwie w 60 procentach. A najbliższe lata to dalszy spadek liczby dzieci. Prognozy demograficzne pokazują, że do stanu, jaki w szkołach panuje obecnie, gimnazja wrócą dopiero w 2017 roku. a szkoły ponadgimnazjalne w 2024. - Do tego czasu nie możemy utrzymywać budynków, po których hula wiatr. Musimy racjonalnie wydawać pieniądze podatników - uważa wiceprezydent Anna Okońska-Walkowicz. W przygotowanej dla radnych prezentacji tłustym drukiem napisała "Restrukturyzacja sieci szkól to nie program oszczędnościowy, to program bardziej racjonalnego gospodarowania 40 procentami budżetu naszego miasta".
W dokumencie można przeczytać. że obecnie w Krakowie na jednego nauczyciela przypada 9.5 ucznia. W Polsce 10,5, podczas gdy w krajach OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) -16.4. Bogatsze od nas Francja i Niemcy nie pozwalają sobie na taki luksus. Jak to możliwe, że my możemy?
Większość radnych nie uznała za stosowne wczoraj głębiej się nad tym zastanowić. Uznali, że to Kraków, który niedawno otrzymał tytuł "Samorządowego Lidera Edukacji" (tak na marginesie: Bóg jeden wie za co), powinien być wzorem dla innych.
Okazuje się, że dla wielu naszych radnych 26 milionów złotych oszczędności, które ma przynieść zamknięcie ośmiu szkół, to kwota którą nie warto zawracać sobie głowy. Barbara Nowak z Prawa i Sprawiedliwości powiedziała wczoraj: - Te pieniądze nie są warte niepokoi społecznych, które obecnie panują w szkołach. Ludzie się boją, ludzie plączą.
Były też przypomnienia że 15 lat temu z powodu niżu demograficznego miasto zlikwidowało żłobki, których teraz brakuje. - "Nową przypowieść Polak sobie kupi. że i przed szkodą, i po szkodzie głupi" - recytowała z mównicy radna Teodozja Maliszewska ostrzegając przed "żłobkową" polityką sprzed lat w stosunku do szkół.
- To naturalne, że miasto nie trzymało pustych budynków dla dzieci, których jeszcze nie było na świecie - próbowała tłumaczyć Okońska-Walkowicz.
Cytowano też Jana Pawia II. "Nie lękajcie się" - apelowali do swoich kolegów Sławomir Ptaszkiewicz oraz Bogusław Kośmider (PO). Aby podjąć decyzję o likwidacjach, trzeba rzeczywiście nie lada odwagi. Od czasu, gdy piszę o edukacji (to już ponad 10 lat), radni nie wykazali się nią ani razu. A mieli szansę np. w 2003 roku, gdy miasto próbowało zamknąć kilkanaście placówek oświatowych. Wtedy sprzeciwili się temu używając dokładnie takich samych argumentów jak wczoraj. Za późno dostali projekty uchwal likwidacyjnych, by je spokojnie przeanalizować, a zawarte w nich dane zawierają błędy
Wczoraj sza sesja w porównaniu z tą sprzed dziewięciu lat niczym się nie różniła. Kto był na obu, przeżył wczoraj "dzień świstaka". Wszystko wskazuje na to, że nad planami porządków w krakowskiej oświacie nadal będzie wisiał cień i nieszybko doczekamy się wiosny. Podczas gdy Poznań i Wrocław dawno mają to za sobą, nasi radni i dziewięć lat temu i wczoraj zapewniali, że rozumieją potrzebę zamykania szkół. Tak ogólnie, bo w szczególe stronią od podjęcia się tego zadania - Najchętniej bym uciekł przed tym głosowaniem - przyznał wczoraj Jerzy Sonik (PO).
Głosowanie przewidziano na 8 lutego. Sądząc po wczorajszej sesji, większość zagłosuje na nie. Zyska sympatię wyborców swojej dzielnicy, wdzięczność nauczycieli którzy nie stracą pracy. sąsiada, który w przeznaczonej do likwidacji szkole ma dziecko i prosił o wsparcie. A potem... zabraknie np. na pensje dla nauczycieli. Radna Małgorzata Jantos mówiła wczoraj o Telekomunikacji Polskiej, która zwolniła 200 pracowników, bo ludzie porezygnowali z telefonów stacjonarnych w domach. Podobnie robi każda firma, gdy spada popyt na jej usługi. Obywatele nie utrzymują ich niepotrzebnych pracowników ze swoich podatków. Dlaczego z nauczycielami miałoby być inaczej?
Olga Szpunar