2012-02-27
Donald Tusk zażądał od działaczy małopolskiej Platformy odwołania wicemarszałka województwa Witolda Latuska. Działacze się jednak zbuntowali - wynika z informacji "Wprost". Przy okazji doszło do pierwszego w historii Platformy porozumienia dwóch wrogich frakcji: Grabarczyka i Schetyny. Obie grupy zgodnie sprzeciwiają się dziś Tuskowi. Latusek jest uważany za osobę związaną z Ireneuszem Rasiem, szefem małopolskiej PO i czołowym działaczem partyjnej "spółdzielni". Odwołanie go Tusk postawił
sobie za punkt honoru (jego miejsce miałby zająć kojarzony z Jarosławem Gowinem Stanisław Kracik). Dwa tygodnie temu premier spotkał się w tej sprawie z małopolskimi parlamentarzystami PO. - Podczas rozmowy nasza posłanka Katarzyna Matusik-Lipiec powiedziała, że odwołanie Latuska może nie być takie łatwe, bo przecież głosowanie radnych wojewódzkich w tej sprawie będzie tajne, więc zarząd regionu nie może w tej sprawie nic zrobić. Premier się zdenerwował i stwierdził, że jeśli nie umiemy zapanować nad radnymi, to może w Małopolsce potrzeba nadzwyczajnych rozwiązań. Odebraliśmy to jako groźbę wprowadzenia komisarza - opowiada jeden z krakowskich parlamentarzystów. Co ciekawe, razem ze "spółdzielnią" Latuska broni też Grzegorz Schetyna. Jego współpracownik tłumaczy to tak: - Po pierwsze, Tusk obiecywał, że nie będzie ingerować w obsadę stanowisk marszałków województw. Po drugie, jeśli naszymi rękami wprowadzi komisarza w Małopolsce, to później będzie mógł zrobić to w każdym innym regionie - a na to nie ma zgody. I wreszcie po trzecie, nasza wojna ze spółdzielnią jest już skończona. Schetyna zaczyna się dogadywać z Rasiem i Tuskowi trudno będzie ich skłócić. Polityk "spółdzielni": - Mamy dość instrumentalnego traktowania przez premiera. On chce, żebyśmy mordowali się ze Schetyną, bo to mu zapewnia równowagę sił w partii, ale my nie mamyjuż na to ochoty.
MICHAŁ KRZYMOWSKI