2011-05-17
Z posłem Łukaszem Gibałą, przewodniczącym krakowskiej PO, rozmawia Magda Wrzos-Lubaś
Pana nazwisko nie znalazło się liście wyborczej do Sejmu. To koniec politycznej kariery?
Na pewno nie. Będę odwoływał się od tej decyzji do zarządu krajowego PO i czekał cierpliwie na decyzję.
Poniósł Pan jednak porażkę.
Nie traktuję tej sytuacji jako przegranej. Przez cztery lata, kiedy jestem posłem, nie otrzymałem żadnych uwag od władz centralnych partii. Nie rozumiem, dlaczego osoba która oceniana jest pozytywnie, nie może wystartować w kolejnych wyborach.
Ale koledzy partyjni z szefem regionalnym PO Ireneuszem Rasiem słabo oceniają Pana działalność w klubie poselskim i kierowanie partią w Krakowie.
Nie mam sobie nic do zarzucenia. O poparciu wyborców świadczy wynik wyborów parlamentarnych w 2007 r. Otrzymałem wtedy ponad 11 tys. głosów.
W partii pojawiają się już głosy o wyborze nowego szefa krakowskiej PO. Zamierza Pan abdykować czy walczyć do końca?
Nie zamierzam się wycofywać. Moje dalsze kroki uzależniam jednak od decyzji władz krajowych partii. Jeśli nie wystartuję w jesiennych wyborach, będę myślał nad alternatywą.
Żałuje Pan, że na zjeździe partii w 2010 roku poparł Pan Ireneusza Rasia, a nie Różę Thun?
Teraz widzę, że to była zła decyzja, ale to porozumienie było wtedy racjonalne. Nie spodziewałem się, że Raś nie dotrzyma ustalonych zasad.
Rozm. Magda Wrzos-Lubaś