2011-02-25
Takiego odbioru filmu Antoniego Krauzego "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" nikt się nie spodziewał. Po sejmowej projekcji obrazu, opowiadającego o tragicznych wydarzeniach Grudnia'70, w środę wieczorem miała nastąpić dyskusja, prowadzona przez wiceszefa komisji kultury, krakowskiego posła PO Jerzego Fedorowicza. Jednak inny polityk z Krakowa, Ryszard Terlecki (PiS), oświadczył, że posłowie jego partii nie wezmą udziału w dyskusji, którą prowadzi parlamentarzysta PO, skoro prezydent z tego ugrupowania "przyjmuje generała Wojciecha Jaruzelskiego, którego rola w tych wydarzeniach jest jasna" (cytat za blogiem uczestniczącego w pokazie Jana Libickiego z PJN). Po tych słowach Terleckiego politycy PiS opuścili salę.
- To był kompletny szok. Jeszcze nigdy nic takiego mnie nie spotkało, a prowadzę pokazy filmowe w Sejmie od kilku lat - mówi Jerzy Fedorowicz. - Rzecz była tym gorsza, że ja byłem świadkiem tych wydarzeń, w Szczecinie. Byłem młodym aktorem, miałem 23 lata, moja żona była.w ciąży. Ten film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wychodzę, żeby podziękować ludziom i otworzyć dyskusję, i nagle usłyszałem coś takiego. Musiano mi podać wodę, bo bardzo źle się poczułem. Mam 64 lata.
Na późniejszej konferencji prasowej Fedorowicz podkreślił, że na sali, w której odbywało się spotkanie, było pełno ludzi. - Byli dziennikarze, artyści, normalni ludzie, którzy poczuli się zszokowani. Potem usłyszałem jakieś krzyki, prawdopodobnie ja też jakoś zareagowałem, może nawet nieciekawie, choć nie przypominam sobie, żebym użył brzydkiego słowa - mówi Fedorowicz.
Klub PO złoży wniosek do komisji etyki poselskiej o ukaranie Terleckiego za obraźliwe - zdaniem Platformy - zachowanie. Terlecki uważa, że nikogo nie obraził.
Marta Tumidalska (PAP)