Prasa - szczegóły

2011-11-26

Mówi, że jego jego nazwisko jest echem rycerskiego zawołania.

- Te korzenie czuję głęboko w sobie... Taki poryw, gdy pędzę na koniu i rozłupuję wrogowi czaszkę...

Żartuje czy mówi prawdę? Dwa lata temu reporterowi "Dużego Formatu" też powiedział: - Prawdziwy mężczyzna to wrażliwy wojownik, którego życie wypełnia walka o ideały, służba Bogu, królowi i biednym. Zmaga się wewnętrznie, ale w sprawach ważnych jest twardy jak skala. Jego ręka nie drży, gdy zadaje cios.

I taki stara się być. Przepytałem tuzin jego znajomych i dawnych współpracowników. Nawet niechętni mówią: cnota, służba, wiara, pojedynek, honor...

W służbie cnoty

- Autentycznie zaangażowany w misję społeczną Kościoła, rzetelny w służbie idei, konsekwentny w uczciwym i nieustraszonym dążeniu do celu - mówi .Józefa Hennelowa, która pomagała nowemu ministrowi pisaćjego opus magnum "Kościół w czasach wolności 1989-1999".

- Mężczyzna o najwyższej kulturze, intelektualista gotów pojedynkować się, ale na argumenty - dodaje Tomasz. Latoś, poseł PiS siedzący przez dwa lata w sejmowym fotelu obok Gowina (teraz rozdzielił ich klub Solidarna Polska, nad czym Latoś boleje). - Nie obmawia nikogo, nie ośmiesza, w każdym stara się dostrzec coś pozytywnego. Dobry człowiek.

Polityk pełny, dojrzały, ma głęboko przemyślane poglądy na całość spraw - to z. kolei poseł Antoni Mężydło, plat-ormerski konserwatysta. - Przywiązany do wartości, nie do władzy. Chce służyć, nie korzystać. Chce zmieniać świat. Zrobi w resorcie reformy, nie będzie się bał. On potrafi powiedzieć koniec! zmiana! to był błąd! nie tędy! Jest odważny.

Proszony o przykład Mężydło mówi:

- Niewielu w Platformie potrafi z. podniesioną przyłbicą skrytykować Tuska. A Jarek - i na forum klubu, i poza nim -    mówił głośno: reformy się ślimaczą, premier obiecał, a się nie wywiązuje.

Przed wyborami w 2007 r., gdy zanosiło się na wygraną PiS, na spotkaniu z ambasadorem USA Gowin mówił: "Tusk będzie musiał odejść, jeśli przegra. Ta kampania będzie jego ostatnią".

Przed ostatnimi wyborami, dla serwisu Onet.pl: - Nie jestem wyznawcą Tuska. On ze swoją filozofią małych kroczków jest świetnym specjalistą od zarządzania zmianą, ale nie przywódcą, który prowadzi swój lud w nieznane...

Krytykował - i co? 15 listopada premier zaprasza Gowina do Rady Ministrów. Reklamuje: - Nie jest prawnikiem, ale ma pozytywną szajbę i gigantyczny zapał, by uwolnić Polskę od zaszłości, rutyny i złych przepisów. Będzie potrafił stanąć wobec środowiska prawniczego i nie poddać się.

- Bo Donald, otoczony lizusami, docenił człowieka stającego z otwarty przyłbicą - zdradza mi poseł PO z pierwszych rzędów. - Chce mieć blisko kogoś, kto się nie boi swego zdania, ale daje gwarancję, że nie wbije noża w plecy. Oczywiście nawet szlachetny rycerz może wyjąć mizerykordię i dobić... Więc lepszy Gowin w rządzie niż. poza nim.

Rycerz nie załamuje rąk

Czego nie robi rycerz?

• Nie kłamie - dlatego śmiało pytam ministra, czy jest członkiem Opus Dei {jak twierdzi Janusz Palikot). Gowin zaprzecza i dodaje, że "nie ma z tą organizacją nic wspólnego".

• Rycerz nie sieje zgorszenia.

W trakcie poselskiej kadencji Gowin odmówił uczestniczenia w większości bankietów, na które zapraszali koledzy z PO. Wyprowadził się z hotelu poselskiego. - Nie odpowiada mi atmosfera akademika - mówi. - Wolę posłuchać Bacha, podumać o Bogu i sensie życia.

- Poseł Mężydło nazywa pana ascetą.

- Nieprawda! Jestem zmysłowy, doceniam piękno świata i urodę kobiet... ale nie na alkoholowych imprezach. Zostałem wychowany w kulcie trzeźwości, nigdy w życiu nie zapaliłem papierosa.

• Rycerz nie zapomina o biednych.

Na cześć patrona, księdza Józefa Tischnera. krakowska Wyższa Szkoła Europejska, której Gowin jest rektorem, stworzył fundusz stypendialny. "Józek Szkolny" opłacił naukę kilkuset maturzystom. Inne przedsięwzięcie - stowarzyszenie Siemacha pomaga dzieciom z. rodzin patologicznych.

• Rycerz nie załamuje rąk.

- Przeciwności mnie moralnie hartują. Czytałem, że wschodnioazjatyccy mnisi są w stanie tak napiąć wolę, że wkładają rębg w skałę. Dlaczego nie? Człowiek potrafi wiele... jeżeli uruchomi w sobie zdolności i wolę. Kiedy nie wiem, którą drogę wybrać, wybieram tę najtrudniejszą dla siebie samego.

Broni biednych

W dzieciństwie miał problemy z koordynacją ruchową - a został bramkarzem Czarnych Jasło. Uczył się kiepsko, ale zdał egzaminy - on, chłopak z prowincji - na obleganą filozofię w Krakowie. Potem klepał biedę - żona, dzieci i niska pensja filozofa publicysty. Lecz zawodowo rósł. Po stypendium Cambridge i doktoracie dostał bardziej nobilitującą niż zyskowną posadę w miesięczniku "Znak". Z księdzem Józefem Tischnerem zrobił cykl radiowych rozmów i wywiad rzekę "Przekonać Pana Boga". Obaj - na początku lat 90. - popierali obóz Tadeusza Mazowieckiego. Gowin przystał do Forum Prawicy Demokratycznej, skrzydła późniejszej Unii Wolności  -jednak zawodowo w politykę jeszcze nie wszedł. Po śmierci księdza stworzył społeczną uczelnię jego imienia i do dziś rozdaje kolegom posłom książki księdza i o księdzu.

Jego kariera przyspiesza, gdy (mimo, a może właśnie dlatego, że deklaruje się jako chrześcijanin wątpiący) dostaje rubrykę w "Tygodniku Powszechnym", a potem stanowisko naczelnego "Znaku" i fotel członka zarządu wydawnictwa Znak. Politycznie przyjaźni się z Janem Rokitą, Stefanem Niesiołowskim, Zytą Gilowską i obecnym prezydentem RP. Razem występują na spotkaniach u krakowskich dominikanów, gdzie radzą, jak centroprawica może wyjść z narożnika, do którego zapędziły ją rządzące SLD, PSL i Aleksander Kwaśniewski.

Im dłużej postkomuniści rządzą, tym ostrzej Gowin pisze. Zwycięstwo Millera w 2001 r. komentuje w "Rzeczpospo-litej" tekstem "Antykomunizm i przyszłość": "Polacy, w pogoni za dobrobytem albo w ciężkiej walce o ekonomiczne przetrwanie, wgrali zbiorową amnezję. Doczekamy się jednak czasu, kiedy nowe pokolenie rozliczy swoich ojców czy dziadków za winy komunizmu...".

W 2003 r., gdy trwają obrady komisji Nałęcza, pisze manifest "Katolicy i polityka": "Polska demokracja nie wyrwie się ze spirali coraz szybszej degrengolady, o ile obecna klasa polityczna nie zostanie (...) zastąpiona przez tych, dla których motywem aktywności będzie nie chęć łatwego dorobienia się, lecz troska o dobro wspólne (...). W kraju, w którym ponad 90 proc. mieszkańców deklaruje się jako wierzący, dużą część nowej klasy politycznej stanowić będą katolicy".

Z przesłaniem oczyszczenia państwa oraz poparciem będącego u szczytu potęgi Jana Rokity dostaje się w 2005 r. do Senatu. Ale nie ma wielkich dokonań.

- Zajmowałem się głównie drobnymi interwencjami na szczeblu lokalnym, broniłem ludzi usuwanych z prywatyzowanych kamienic, szukałem dla nich mieszkań, opóźniałem eksmisje.

- Działalność godna lewicy...

- Co do zasady - prywatna własność jest święta! Ale ludzie nie mogą mieszkać w kartonowych pudlach.

Jak trudno łączyć zasady z troską o innych, przekona się w kolejnej kadencji.

Wierny zasadom

14 września 2007. Przed południem Nelli Rokita została powołana na stanowisko doradcy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tego samego dnia pod wieczór niedoszły "premier z Krakowa", który nie upilnował małżonki, deklaruje honorowe odejście z polityki. Jest już późno, gdy do Gowina dzwoni Tusk. Senator dostaje... jedynkę na krakowskiej liście PO - w miejsce Rokity.

Po wygranych wyborach premier daje mu przewodnictwo komisji ds. bioetycznych, która ma stworzyć m.in. projekt prawnej regulacji metody in vitro.

- Im lepiej zapoznaję się z procedurą in vitro i jej konsekwencjami, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to puszka Pandory, której lepiej było w ogóle nie otwierać - mówi wówczas. - Pragnienie posiadania dziecka przez bezpłodne pary nie jest wystarczającym powodem, żeby to robić. Ale zdaję sobie też sprawę z tego, że nie można tej procedury zakazać. Dlatego trzeba to jakoś regulować.

Rycerz staje się sędzią. Ma odpowiedzieć na pytanie: jak uniknąć zabijania nienarodzonych i zachować samą metodę? Odpowiada projektem ustawy, która zakazuje wytwarzania i mrożenia "nadprogramowych" zarodków. Wolno stworzyć tylko dwa, które będą implan-towane w ciele kobiety. Zabiegi są dostępne tylko dla par małżeńskich.

Projekt nie podoba się Kościołowi (zbyt liberalny), lewicy (zbyt restrykcyjny) oraz. kolegom i koleżankom z PO: Mailgorzata Kidawa-Błońska składa własny - dopuszczający mrożenie zarodków i zabiegi dla par niebędących małżeństwami. Projekty są w sumie cztery. Ale Józefa Hennelowa uważa, że tylko rozwiązanie Gowina jest doskonałe, wręcz salomonowe.

- Połączył niewzruszoną postawę chrześcijanina z wrażliwością na sytuację osób oczekujących pomocy. Pokazał, że jest człowiekiem dialogu wsłuchanym w innych, ale wiernym zasadom.

- Zasadniczy jest faktycznie - uśmiecha się ks. Kazimierz Sowa, znajomy z czasów "Znaku". - Pozostał niesforny, gotów w imię pryncypiów przysparzać kłopotów własnemu obozowi. Obojętnie, czy to Platforma, czy Kościół.

Walczy z biskupem

Ks. Sowa mówi, że z powodu tej zasadniczości dziesięć lat temu "niektóre środowiska katolickie" uznały, iż tylko Gowin potrafi "załatwić" sprawę arcybiskupa Paetza. Minister pamięta inaczej - zdecydował przypadek.

-Gdy dowiedziałem się, że ksiądz. i Tomasz Węcławski z Poznania zdołał doprowadzić do odwołania biskupa, którego mroczna działalność była mi już wtedy znana, chciałem pogratulować. A ksiądz profesor mi odpisał, że jednak się nie udało. Zapytałem, czy mogę pomóc. Przez pół roku pukaliśmy do różnych drzwi, interweniowaliśmy w Poznaniu, w Warszawie, w Watykanie...

Działał z pasją, jak św. Jerzy walczący ze smokiem - wspomina Janusz Poniewierski, redaktor "Znaku".

- Działał sprawiedliwie i w zgodzie z Ewangelią - dodaje ks. Sowa. - Pismo mówi: przy publicznym zgorszeniu nie możesz milczeć. Musisz upomnieć brata swego. Ale najpierw idź do niego, potem zawiadom przyjaciół. On tak robi.

Ale rozmowy z przyjaciółmi nie dają rezultatów. Do Gowina i Węcławskiego zgłaszają się kolejni poszkodowani przez biskupa. Gdy na początku 2002 r. obaj mają pewność, że Jan Paweł II kazał odwołać hierarchę, lecz. watykański Sekretariat Stanu blokuje wykonanie decyzji - Gowin idzie do "Rzeczpospolitej". W tekście "Grzech w pałacu arcybiskupim" mówi: "Sprawa pokazuje świętość i grzeszność Kościoła. Twarz grzeszna to nie tylko dramatyczny przypadek arcybiskupa. Równie wielkim złem było to, że część instytucji kościelnych sytuację w Poznaniu długo tolerowała czy wręcz tuszowała. Ta chora struktura dowodził, że Kościół polski potrzebuje samooczyszczenia".

Do dziś zdania nie zmienił. Mówi, że w polskim Kościele jest jeszcze więcej podobnych przypadków, a droga do naprawienia sytuacji będzie długa, także z tego powodu, że Polaków grzechy księży nie szokują tak bardzo,jak powinny. Ta wyrozumiałość - zdaniem Gowina jest zarówno słabością, jak i silą polskiego katolicyzmu. Ale innej religii - jako naród nie mamy.