Prasa - szczegóły

2011-04-15

- To chyba najdroższy magazyn na znaki drogowe na świecie - tak radny Kazimierz Czekaj, przewodniczący sejmikowej komisji budżetowej, mówi o należącej do urzędu marszałkowskiego trzyhektarowej działce położonej naprzeciw centrum Witek i Krakowskiego Biznes Parku. Na rynku nieruchomości to niezwykle cenny teren, jeden z najlepiej skomunikowanych w całej Małopolsce - leży tuż przy autostradzie, lotnisku i przy przystanku kolejowym. Jak wykorzystuje go marszałek? Ponad połowę zajmują ogródki działkowe, resztę magazyny, w których przechowywane są m.in. stare znaki drogowe.

- Urząd marszałkowski to potentat na rynku nieruchomości. Niestety, wspólne mienie traktowane jest jak niczyje. Nie mamy żadnej polityki gospodarowania nieruchomościami. Taką działkę przy autostradzie można było sprzedać w dolnych czasach po 50 tys. za ar i za te pieniądze wybudować nowy urząd marszałkowski, zamiast wydawać rocznie miliony złotych na wynajem biur przy Wielickiej - irytuje się radny Czekaj.

Jak się okazuje, lista absurdów w gospodarce mieniem, do których doprowadzili urzędnicy i politycy samorządowi w ostatnich kilkunastu łatach, jest bardzo długa. Dotarliśmy do dokumentu, w którym wymieniono nieruchomości które województwo wydzierżawia, a z drugiej strony te, które samo musi wynajmować od innych właścicieli. Okazuje się, że rocznie za porozrzucani! po całej Małopolsce nieruchomości musi zapłacić 5,4 mln zł! Najwięcej pochłania wynajem budynków przy ulicy Wielickiej - około 4,8 mln zł (w jednym z nich za metr kwadratowy płaci prawie 100 zł brutto miesięcznie). Swoje nieruchomości województwo oddaje bez porównania taniej. O kamienicy przy ul. św. Anny, z której za 16 tys. zł miesięcznie korzysta honorowy konsul Szwecji, Danii i Finlandii, już pisaliśmy. Metr kwadratowy powierzchni w tak prestiżowym miejscu, tuż obok Rynku Głównego, kosztuje niecałe 30 zł za metr, a więc ponad trzy razy taniej, niż gdyby, jak urząd, umieścił konsulat na ul. Wielickiej.

Inne przykłady? Dobrze prosperujące na tynku Centrum Medycyny Profilaktycznej płaci urzędowi około 29 tys. zł miesięcznie za budynek o powierzchni ponad 6 tys. m kw., czyli symboliczne wręcz 4,5 zl za metr (umowę podpisano w 2009 roku). Budynek (3,2 tys. metrów) przy ul. Siemiradzkiego, w którym mieści się prywatny szpital położniczy, urząd wynajmuje za mniej więcej 18 tys. zł miesięcznie (ok. 5 zł za m kw.).

- Jeszcze bardziej boli mnie to, że w centrum Krakowa, przy ul. Śniadeckich, komercyjna pralnia płaci województwu za ogromną halę zaledwie 7 tys. zł miesięcznie - mówi radny Czekaj. Umowę w sprawie hali na pralnię urząd co prawda już wypowiedział, ale sprawa jest w sądzie.

- Dopiero teraz, po latach, dowiadujemy się, co i za ile województwo wynajmuje. Niektóre budynki oddawane przez nas na cele misyjne już takiej funkcji nie pełnią. Zbadamy, komu zabrakło staranności. Nie można ciągle mówić ogólnie "urzędnicy". Te umowy podpisywały konkretne osoby - komentuje Andrzej Romanek, szef klubu PiS.

Marszałek małopolski Marek Sowa nie chce "na tym etapie" komentować sprawy. - Oczywiście, że nie jestem dumny ze wszystkich umów, jakie podpisywał w przeszłości samorząd - ucina. I wyjaśnia, że na część czynszów zgodę wydawał cały sejmik.

Iwona Hajnosz, Magdalena Kursa

KOMENTARZ

Wspólne znaczy niczyje! Niestety, tak właśnie myślało wielu kolejnych marszałków województwa, radnych, dyrektorów wydziałów. Przez lata nikt z nich nie sprawdził, albo nie chciał sprawdzić, co się dzieje z samorządowym mieniem. Tymczasem trzymanie znaków drogowych na działce wartej miliony to czysty absurd, oczywisty dla każdego, kto chociażby usiłuje myśleć racjonalnie. Jeśli urząd marszałkowski nie chciał się takiej działki pozbywać, to mógł we współpracy z prywatnym inwestorem wybudować tam biurowiec dla swoich urzędników. Nie musiałby wydać ani złotówki, wystarczyłoby wniesienie aportem gruntu! I co roku pozostałoby w wojewódzkim budżecie ok. 5 mln zł! Czasem polityków bardziej należy rozliczać nie z tego, co zrobili, ale z ich zaniechali.