2011-08-04
- Do Jacka Majchrowskiego mam sentyment od czasu, gdy postanowił nie przywitać prezydenta Busha. W wyborach do Senatu poprę w Krakowie wspieranych przez niego kandydatów - mówi w rozmowie z "Gazetą" Tomasz Kalita, "jedynka" na krakowskiej liście SLD.
ROZMOWA Z Tomaszem Kalitą
Magdalena Kursa: Wraca pan właśnie od Jacka Majchrowskiego. Otrzymał pan prezydenckie błogosławieństwo w walce o głosy krakowian? Tomasz Kalita, rzecznik SLD: Jacek Majchrowski to bardzo ciekawy człowiek. Mani do niego olbrzymi sentyment, od kiedy postanowi! nie przywitać prezydenta Busha w Krakowie. Uważam go za osobę o lewicowych wartościach. Kraków w ogóle jest miastem, w którym drzemie mocny nurt lewicowości. Przed wojną działał tu Ignacy Daszyński, jeden z moich historycznych idoli. Podczas spotkania z Jackiem Majchrowskim zadeklarowałem dwie rzeczy: po pierwsze, poprę w Krakowie w wyborach do Senatu kandydatów wspieranych przez prezydenta. Po drugie, obiecałem, że jeśli uzyskani mandat poselski, będę również posłem Jacka Majchrowskiego, Kraków będzie mógł na mnie liczyć.
Przed panem mało wdzięczne zadanie: start z Krakowa w barwach lewicy po tzw. aferze kolczykowej, w której jeden z działaczy SLD twierdził, że był słupem do wyprowadzania partyjnych pieniędzy.
- Nie chcę tej sprawy komentować. Sam kolczyków nigdy nie nosiłem. Stosunek władz krajowych do tych wydarzeń jest przykładem wysokich standardów naszej partii.
Wie pan, że małopolskie SLD apelowało do władz krajowych, by na tutejszych listach nie było spadochroniarzy z innych regionów?
- Wiem. Odpowiem cytatem z Marka Siwca, którego bardzo cenię: spadochroniarstwo to bardzo ciekawa dyscyplina. Ale mówiąc poważnie - większość znanych polityków nie pochodzi z regionów, z którymi są kojarzeni. Na przykład Leszek Miller wcale nie jest z Łodzi. Sam przygotowywałem się zresztą do startu ze Śląska, jednak skomplikowana sytuacja krakowskiego SLD wymusiła, by liderem tutejszej listy był ktoś z zewnątrz, kto odbuduje zaufanie do lewicy.
Jak zamierza pan to zaufanie do lewicy odbudować?
- Planuję w przyszłości stworzyć w Krakowie pierwszy lewicowy think tank - instytut im. Ignacego Daszyńskiego. Głównym obszarem jego działania byłyby projekty edukacyjne. W kampanii wyborczej chciałbym zderzyć moje wizje polityki z poglądami Jarosława Gowina z PO, który ma zupełnie inny niż ja światopogląd np. w sprawach in vitro czy związków partnerskich. Gdyby z PiS startował Zbigniew Ziobro, konfrontacja byłaby jeszcze większa - uważam, że Ziobro jest niebezpiecznym politykiem dla państwa, zwłaszcza że, jak słychać, chciałby zostać prezydentem RP. Mam nadzieję, że stanie przed Trybunałem Stanu. Będę się dużo spotykać z ludźmi, na czas kampanii wynająłem już mieszkanie w Krakowie. 10 sierpnia złożę kwiaty na grobie Andrzeja Urbańczyka. Był wybitnym politykiem. Jego postać jest mi bliska, bo tak jak ja był rzecznikiem. Chciałbym się wpisać w reprezentowany przez niego nurt myślenia o polityce. Wspólne działania zaproponowałem prof. Hartmanowi, który startuje z naszej krakowskiej listy.
Ma pan jakieś związki z Krakowem?
- W 1999 roku wybierałem się na studia do Krakowa, zdawałem tu wówczas na polonistykę. Mógłbym się też pochwalić, że prawie cala rodzina ze strony ojca mieszka w Krakowie, ale nie o to chodzi. Polityka to nie tylko misja, ale pewien kontrakt zawierany z mieszkańcami - mogę obiecać wykonanie kilku spraw, a także to, że jako poseł byłbym dla Krakowa znacznie bardziej pożyteczny niż wielu parlamentarzystów PO czy PiS, którzy pochodzą i startują z Małopolski. Dla Krakowa na pewno ważne jest dokończenie budowy obwodnicy oraz autostrada do Tarnowa. No i projekty edukacyjne.
ROZMAWIAŁA Magdalena Kursa
TOMASZ KALITA:
- Większość znanych polityków nie pochodzi z regionów, z którymi są kojarzeni
Skomplikowana sytuacja krakowskiego SU) wymusiła, by liderem tutejszej listy był ktoś z zewnątrz, kio odbuduje zaufanie do lewicy
Będę się dużo spotykać z ludźmi, na czas kampanii wynająłem już mieszkanie w Krakowie