Prasa - szczegóły

2011-02-06

Dwie pieszo-rowerowe kładki krakowskiego biura Lewicki Łatak nabierają międzynarodowego rozgłosu. Za przeprawę w Mariborze architekci odebrali właśnie Nagrodę im. Macieja Nowickiego. Projekt z Krakowa zdobi zaś okładkę kalendarza prestiżowego szwajcarskiego wydawnictwa Braun

Założeniem konkursu o Nagrodę im. Macieja Nowickiego jest promocja dokonań polskich architektów na świecie. Choć zorganizowany został już po raz piąty, zawsze dotyczy innych dziedzin. Tym razem odbył się pod hasłem „Architektura inżynierii”. Uznanie jurorów (Rainer Mahlamaki - Finlandia, Jerzy Gurawski - Poznań, Romuald Loegler - Kraków) zdobył projekt pieszo-rowerowej kładki w Mariborze łączącej dzielnice Lent i Tabor. We wtorek architekci z Biura Projektów Lewicki Łatak odebrali za nią nagrodę.

W opinii jury innowacyjne założenia inżynieryjne mariborskiej kładki przełożyło się na jej formę. Stalowa przeprawa obłożona drewnem nie konkuruje z sylwetą miasta. Sami architekci tłumaczą, że jej kształt jest naturalną kontynuacją ulic i ścieżek starej części Mariboru. - Przy nadbrzeżach kładka łączy się z bulwarami, szeroko po stronie Lent przed Domem Starego Wina, zaś wężej po stronie dzielnicy Tabor, gdzie trafia na niewielki plac - wyjaśnia Piotr Lewicki. - Taki układ powinien zagwarantować zachowanie charakteru przeprawy, również po planowanej przebudowie bulwarów Dravy - dodaje architekt.


Architekci mają też inne powody do dumy. Ich druga krakowska kładka trafiła na okładkę (jest także na wewnętrznej rozkładówce) kalendarza prestiżowego szwajcarskiego wydawnictwa Braun, zajmującego się architekturą i designem. W kalendarzu zaprezentowano 12 najciekawszych architektonicznie projektów z całego świata, których budowę wstrzymał ogólnoświatowy kryzys.

Kazimierz Łatak, architekt i konstruktor, wierzy, że przechowywany w magistrackiej zamrażarce projekt doczeka się w końcu realizacji. - Trzeba się spieszyć. Bliźniaczo podobne rozwiązania sinusoidalnej kładki próbują już zrealizować zagraniczni architekci. Jeżeli zdążą przed nami, stracimy efekt świeżości - obawia się architekt.

Rozpięta na stalowym ruszcie konstrukcja połączyć miała Kazimierz z Ludwinowem już w 2010 roku. Projekt sinusoidalnej kładki to jeden z najoryginalniejszych tego typu obiektów w kraju. Niestety, kryzys przyniósł decyzję o przełożeniu jej realizacji na lepsze czasy. Na to, że środki na nią w końcu się znajdą, liczy główny architekt miasta. - To doskonały projekt. Nie mogę odżałować, że nie udało się go dotąd zrealizować - wyznaje prof. Andrzej Wyżykowski. Projekt posiada kompletną dokumentację oraz prawomocne pozwolenie na budowę z terminem do końca roku. Jeśli tylko pojawią się środki, od razu można by rozpocząć budowę.

Znów jest na to szansa. - Projekt znalazł się na rezerwowej liście zadań przewidzianych do współfinansowania z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego w ramach Programu Rewitalizacja. Jeszcze w grudniu 2010 roku prezydent Jacek Majchrowski rozmawiał z marszałkiem Markiem Sową na temat trzech projektów. Jednym z nich była właśnie kładka na Ludwinowie - zdradza Tadeusz Trzmiel, wiceprezydent Krakowa ds. inwestycji.

Dodatkowe środki dla Polski z Unii Europejskiej, przewidziane do podziału w ramach RPO, właśnie się pojawiły. - Wprawdzie ich wysokość nie jest jeszcze określona na poziomie naszego regionu, ale zareagowaliśmy od razu. Zależy nam na tej inwestycji - przekonuje wiceprezydent Trzmiel.

Kwota dofinansowania, o którą ubiega się miasto, to 15 mln zł, a koszt realizacji kładki szacowany jest na 34 mln zł. - Brakującą różnicę wyłoży gmina - zapewnia wiceprezydent.

Dawid Hajok
Gazeta Wyborcza Kraków
2011-02-06