2012-02-14
Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu regularnie zalicza wpadki. Wczoraj pisaliśmy o raporcie Najwyższej Izby Kontroli, która odkryła, że w latach 2010-2011 urzędnicy nie potrafili ściągnąć 12 mln zł należności za zajęcie pasa drogowego pod reklamy i remonty. ZIKiT ma na swoim koncie jednak o wiele więcej potknięć. Szczególnie dużo było ich w minionym roku.
W listopadzie wyszło na jaw, że pracownica ZIKiT wyprowadziła z firmy, prawdopodobnie na konto tajemniczego mężczyzny, co najmniej 300 tys. złotych. Kobieta została dyscyplinarnie zwolniona, a sprawą zajmuje się prokuratura.
Niewykluczone, że z kasy ZIKiT zniknęło więcej pieniędzy. Nieoficjalnie mówi się nawet o kilku milionach złotych.
Sprawa ta odbiła się głośnym echem w całym Krakowie, bo wtedy, gdy wyszła na jaw, urzędnicy trąbili o planowanych podwyżkach cen biletów w komunikacji miejskiej.
Wcześniej, bo we wrześniu, ZIKiT zaliczył porażkę przy regulowaniu przepisów w strefie płatnego parkowania. Stworzył projekt uchwały, który wprowadzał tańsze abonamenty dla związków partnerskich i rozwiedzionych par. Nie wiedzieć czemu niesprawiedliwie potraktował... małżeństwa.
Lepiej byłoby więc żyć w separacji, gdzie dwie osoby miałyby płacić po 10 złotych, niż kłócić się w małżeństwie o to, kto będzie miał abonament za 10, a kto za 250 zł.
- Musieliśmy napisać całą tę uchwałę od nowa - wspomina radny Wojciech Wojtowicz (PO). - Rok wcześniej musieliśmy zrobić podobnie przy dokumencie, który podnosił opłaty za okrąglaki i kioski służące pod reklamy. ZIKiT ponad dwukrotnie chciał podnieść opłaty, co mogło się skończyć zamknięciem wielu biznesów - relacjonuje radny.
ZIKiT klapę zaliczył też w sezonie turystycznym. Tuż przed wakacjami rozpoczął skuwanie płyty Rynku Głównego, aby przeciągnąć pod nim kable.
Tysiące turystów zwiedzało największy plac Europy w huku maszyn i pyle. Goście ogródków kawiarnianych zamiast panoramy miasta widzieli blaszane ogrodzenie placu robót. Zagraniczni goście zobaczyli więc "Polskę w budowie" po krakowsku.
- Wcześniej przeszkadzała nam pogoda i nie mieliśmy też wszystkich potrzebnych do prowadzenia prac pozwoleń - tłumaczył Piotr Hamarnik z ZIKiT.
Należy jednak szukać pozytywów. Remont mógł przecież odciągnąć uwagę krakowian i turystów od sfuszerowanej fontanny stojącej na Rynku.
A to przecież właśnie ZIKiT nadzorował jej wykonanie, do którego później nie chciał się przyznać nawet sam projektant
"zjawiskowej" szklanej piramidy.
A pod nią kolejna wpadka -cieknący sufit podziemnego muzeum oddanego do użytku w 2010 roku. Też pod nadzorem ZIKiT-u.
Zwiedzających nowoczesny obiekt długo witała sprzątaczka z mopem i rozstawione na podłodze wiaderka mające wyłapywać skapującą deszczówkę.
W końcu przecieki naprawiono. Ale z nowu przez to uruchomiona w październiku 2010 roku fontanna musiała pozostawać sucha aż do sierpnia 2011 roku. W tym czasie działała tylko kilkanaście dni. Była więc atrakcją tylko dla największych szczęściarzy.
- Nie mówmy tu o klątwie. Po prostu ZIKiT miał słabszy rok - mówi z pobłażaniem krakowski radny Grzegorz Stawowy (PO). Wspomina jednak przy tym, jak urzędnicy dwa lata temu zapomnieli zrobić połączenie ulic miejskich z obwodnicą S7...
Inni radni przypominają, że to m.in. pod okiem ZIKiT budowa stadionu Wisły Kraków zdrożała z ok. 400 mln złotych do 540 milionów.
W nieskończoność przeciągała się także budowa ronda Ofiar Katynia. Do dziś nie zakończona jest natomiast ulica Lema, która obecnie prowadzi donikąd.
- Muszą koniecznie podciągnąć się w tym roku - kwituje radny Grzegorz Stawowy. Bierze w obronę miejską instytucję i jej urzędników mówiąc, że ZIKiT to przecież wielka jednostka, odpowiedzialna za wiele poważnych, skomplikowanych inwestycji, którą ciężko zarządzać.
P. Rąpalski, A. Maciejowski