Prasa - szczegóły

2012-01-19

W Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego trwa wyłanianie wicedyrektorów dwóch departamentów. Wśród wielu urzędników marszałka panuje przekonanie, że zwycięzcy tych konkursów są już dawno znani.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, wicedyrektorem w Departamencie Rozwoju Gospodarczego ma zostać jeden z kandydatów Platformy Obywatelskiej w ostatnich wyborach do Sejmu.

Kilka tygodni temu w Urzędzie Marszałkowskim został rozstrzygnięty konkurs na stanowisko urzędnicze, w którym wygrał były poseł PO Tadeusz Patalita. też przegrany w ostatnich wyborach parlamentarnych. Wcześniej na inne stanowisko w urzędzie konkurs wygrała osoba, która była asystentem senatora PO w poprzedniej kadencji. Sam były senator dostał miejsce w zarządzie jednej ze spółek należących do województwa.

Obsadzanie stanowisk urzędniczych z politycznego nadania nie jest nowością. Organizowanie konkursu to jednak ustawowy obowiązek, więc prowadzony jest nabór chętnych, potem piszą oni testy i odbywają się rozmowy kwalifikacyjne. A pracę w urzędzie i tak dostaje ten, którego wcześniej dziennikarze wskazywali jako zwycięzcę konkursu.

Od jakiegoś czasu fikcja związana z konkursami dotyczy także stanowisk nie obsadzanych z partyjnego klucza, ale w których wygrywają sprawdzeni już pracownicy. Sposób postępowania jest prosty. Najpierw do pracy jako pełniącego obowiązki przyjmuje się kogoś z zewnątrz i przez kilka miesięcy, rok, a nawet dłużej sprawdza się, czy nadaje się na powierzone mu stanowisko. Gdy wynik jest pozytywny, ogłaszany jest konkurs na to stanowisko. I oczywiście wygrywa go osoba, która tymczasowo pracuje właśnie na tym stanowisku.

- To bardzo skuteczne rozwiązanie - przyznaje jeden z dyrektorów w Urzędzie Marszałkowskim. - Obsadzenie miejsca w urzędzie osobą zupełnie nieznaną to ogromne ryzyko. Ktoś może znać świetnie teorię i ustawy samorządowe, znakomicie się prezentować, ale po jakimś czasie okazuje się, że nie radzi sobie w pracy z urzędem. I mamy kłopot. Sprawdzenie urzędnika minimalizuje to ryzyko, a taki sposób wcale nie musi wiązać się z obsadzaniem stanowisk po znajomości - dodaje.

- Od prawie roku szukam pracy w różnych urzędach i instytucjach - opowiada nam jedna z kobiet, która wcześniej pracowała w administracji publicznej. - Ponieważ znam wiele osób w urzędach, pierwsze co robię po znalezieniu ogłoszenia o naborze do pracy na stanowiska urzędnicze, dzwonię po znajomych z pytaniem, czy ten konkurs jest ustawiony pod kogoś, czy rzeczywiście szukają osoby na to stanowisko. Niestety, najczęściej okazuje się, że konkurs jest organizowany po to, by zatwierdzić kogoś już sprawdzonego lub przyjąć do pracy osobę z politycznego klucza - mówi.

GRZEGORZ SKOWRON