Prasa - szczegóły

2011-09-21

Kraków zasłoniły plakaty wyborcze. Król kampanii Łukasz Gibała (PO) jest wszędzie i przyznaje, że korzysta z limitów finansowych kolegów. W partii powoduje to kłótnie.

- W Krakowie Gibałę widziałem nawet na pojemniku z. używaną odzieżą. Na plakaty musiał wydać krocie! Może nawet 200 tys. zł! Jak to możliwe, skoro dostał limit 1,5 tys. zł? - dziwi się jeden z partyjnych kolegów. Kontrowersyjny kandydat, równocześnie szef krakowskiej PO pozalepiał nawet - za co czeka go kara - szafy sterujące oświetleniem ulicznym w Krakowie i sterowniki sygnalizacji.

Szef małopolskiej PO) Ireneusz Raś pytany o kampanię plakatową Gibały odpowiada, że zajmie się tym krajowy pełnomocnik finansowy partii. Sam zainteresowany kontroli się nie obawia. - W dniu wyborów złożę dokładne sprawozdanie. Limity nie są sztywne - są kwestią umowy między kandydatami - mówi Gibała. Zarzuty interpretuje jako element nieczystej gry. Jego słowa oburzają Rasia: - Łukasz Gibała ma kategorycznie zabronione przekraczanie swojego limitu!

"Limit finansowy" to termin, który przyprawia o szybsze bicie serca każdego kandydata. Aby dotrzeć do wyborców, nie wystarczą bowiem pieniądze na plakaty, ulotki, billboardy. Trzeba mieć jeszcze przydzielony limit finansowy.

W tych wyborach każda duża partia może wydać na kampanię w sumie 30 mln zl. Sama decyduje, jak rozdzieli środki. - Dostaliśmy maila, by nikt z nas nie przekazywał limitu Łukaszowi Gibale - przypomina sobie jego konkurent z listy.

Magdalena Kursa