Prasa - szczegóły

2011-08-26

Obywatele do Senatu mieli zmienić izbę wyższą polskiego parlamentu. Kandydaci tego komitetu w Krakowie nie mają na to żadnych szans. Nie dlatego, że do tego się nie nadają (choć niektórzy taki zarzut pewnie wysuną), ale z powodu marnych szans na zwycięstwo wyborcze. Kiedy dowiedziałem się, że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski jako swoich kandydatów do Senatu wskazał senatora Pawła Klimowicza, do niedawna członka Platformy Obywatelskiej, oraz prof. Włodzimierza Roszczynialskiego, rektora Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości, pomyślałem, że chyba prezydentowi nie zależy na tym, by mieć "swoich" senatorów. Nie kwestionując dorobku życiowego każdego z nich, trudno ich uznać za faworytów wyścigu do senackich foteli. Bardziej traktowałbym ich jako tych, którzy zmniejszają szansę na zwycięstwo kandydatów Platformy Obywatelskiej. Nie wykluczam wcale szans obu panów wskazanych przez Obywateli do Senatu, ale wymagałoby to ogromnego zaangażowania w kampanię wyborczą przez samego prezydenta, co w trudnej sytuacji finansowej miasta mogłoby zostać źle odebrane. A słyszałem już obecnego prezydenta Krakowa, który sugerował, że wcale nie wyklucza możliwości ubiegania się o czwartą kadencję rządów w mieście, choć słyszałem też z jego ust, że trzecia kadencja będzie tą ostatnią.

Wiary albo pokazywania tej wiary nie brakuje kandydatom komitetu Pol ska Jest Najważniejsza, choć wydaje się, że cała lis ta kandydatów tej partii może zdobyć mniej głosów niż każdy kandydat Obywateli do Senatu. Kiedy w tym tygodniu na krakowskim Rynku wśród osób otaczających szefa PJN Pawła Kowala widziałem osoby stojące dziś na marginesie nie tylko polskiej, ale i małopolskiej sceny politycznej, dziwiłem się oznakom tej wielkiej wiary w przekroczenie 5-procentowego progu wyborczego i jeden mandat poselski z Krakowa

Trudno na dziś ocenić, jak wielkiej wiary są kandydaci Prawa i Sprawiedliwości. Nadal lista kandydatów na posłów tej partii nie jest do końca jawna, a niektórzy radni PiS, którzy mają kandydować do Sejmu, nie chcą ujawnić swoich miejsc na tej liście. Być może dlatego, że zmiany na tej liście mogą się dokonać nawet w ostatniej chwili, jak to było już w ubiegłorocznych wyborach samorządowych, gdy niektórzy kandydaci dowiadywali się, że nie ma ich na liście już po zarejestrowaniu tych list. Wielka tajemnica otaczająca listy kandydatów PiS wprawdzie pozwala unikać publicznych kłótni o dobrą pozycję, ale też nie daje przewagi nad innymi komitetami, które już swoich kandydatów próbują (choć na razie z marnym skutkiem) promować.

A do tego największą wiarę w wyborczy sukces (albo też jest to tylko pokaz) wykazują działacze Platformy. Nie przejmują się (albo nie dają tego znać po sobie) porażkami, których trochę było, tylko chwalą się sukcesami i przekonują, że są najlepszym lekarstwem na obecne czasy.

Przy tych oznakach wiary i niewiary polityków najważniejsza jest jednak wiara wyborców w tych, którzy wierzą lub riie wierzą, że ktoś może ich poprzeć. A tych wierzących, że są w polityce jeszcze ludzie, którym warto uwierzyć, jest coraz mniej.

GRZEGORZ SKOWRON