Prasa - szczegóły

2011-11-04

- Poprzednia kadencja Sejmu w dużej mierze była wielkim prawoskrętem - mówi posłanka PO Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Zapowiada silne lewe skrzydło w partii. Platformiani konserwatyści grożą "pożarem".

Donald Tusk ściągnął na wyborcze listy PO znane twarze lewicy. Do Sejmu weszli m.in. Bartosz Arłukowicz (przed wyborami przeszedł z SLD do klubu PO) i były szef MSZ Dariusz Rosati, a do Senatu b. marszałek Sejmu Marek Borowski. Czy stworzą w klubie Platformy realną siłę?

Przed wyborami klub był przechylony na prawo, po odejściu Janusza Palikota nie było wyrazistych postaci na lewej stronie. W mediach częściej przebijał się Jarosław Gowin, który lubi stawiać się w roli nieformalnego przywódcy platformianych konserwatystów. Twierdzi, że ma za sobą około 80 posłów, bo tyle podpisało się pod jego projektem ustawy o in vitro (choć niektórzy poparli też liberalny projekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej). Liberałowie z PO jako bardziej miarodajne wskazują głosowanie nad skierowaniem do komisji projektu całkowicie zakazującego aborcji: za nim było 60 posłów PO.

Platforma spojrzy w lewo?

Konserwatyści mieli dotąd siłę blokującą. Gdyby w głosowaniu przyłączyli się do PiS i tradycjonalistycznego PSL, mogliby zablokować zmiany nawet wbrew wcześniejszym ustaleniom partyjnym. Grożąc takim scenariuszem Gowinowi, udało się w minionej kadencji powstrzymać ustawę o in vitro (do głosowania w ogóle nie doszło).

Według platformianych liberałów w nowym Sejmie konserwatyści stracili tę możliwość. Jak liczna będzie grupa liberalno-lewicowa? Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, która dotąd zajmowała się w PO in vitro i kwotami na listach wyborczych, szacuje ją na kilkadziesiąt osób. - Poprzednia kadencja w dużej mierze była wielkim prawoskrętem. Teraz lewe skrzydło będzie bardziej widoczne niż prawe - mówi "Gazecie" Kozłowska-Rajewicz.

Czy to oznacza skręt Platformy w lewo? Dariusz Rosati uważa, że niekoniecznie: - PO wykorzystała moment, żeby przyciągnąć różne środowiska. Ale nie odczuwam tego jako przesunięcia w lewo, raczej jako zamysł budowy ogólnospołecznej siły modernizacyjnej.

Marek Borowski z kolei przypomina, że w ostatnich czterech latach Donald Tusk wiele razy pokazał, że kwestie wykluczenia są dla niego ważne. - Przez długie lata ględzono, że młodzież nie ma gdzie spędzać wolnego czasu, a wymyślone przez Tuska "orliki" to prawdziwa inwestycja społeczna. Została uchwalona ustawa żłobkowa, ułatwiająca zatrudnianie niań. Gdyby nie Tusk, nie uchwalono by kwot na listach wyborczych - wylicza senator. Zdaniem Borowskiego PO powinna być jak Partia Demokratyczna w USA - z silnym prawym i lewym skrzydłem, żeby przyciągać nowych wyborców.

Strach przed Palikotem

Politycy Platformy przyznają, że coraz bardziej czują na plecach oddech Palikota. W wyborach odebrał im 750 tys. głosów tych wyborców, których w 2007 r. Platforma odbiła SLD. Palikot już rozpoczął walkę o zdjęcie krzyża w Sejmie i zapowiada starania o uchwalenie ustawy o związkach partnerskich.

Dlatego Platforma szykuje kontrę. W nowej kadencji ma wrócić projekt ustawy o sztucznym zapłodnieniu, w partii już dyskutuje się m.in. o wprowadzeniu "bonu opiekuńczego". - Chcielibyśmy stworzyć standardy opieki nad osobami niesamodzielnymi. Bez względu na to, czy opiekę sprawuje instytucja, czy osoba fizyczna, nawet spokrewniona, dostawałaby ona tyle samo pieniędzy - mówi Kozłowska-Rajewicz. Dodaje, że doprowadziłoby to do stworzenia bardziej rodzinnego systemu opieki.

Lewicowi politycy, którzy przeszli do PO, mogą dostać stanowiska w nowym rządzie i Sejmie. Arłukowicz (dziś pełnomocnik ds. wykluczonych w kancelarii premiera) jest wymieniany jako kandydat na ministra zdrowia lub pełnomocnika ds. równego traktowania. Rosati ma być szefem prestiżowej sejmowej komisji ds. zagranicznych. A Borowski może być kandydatem na wicemarszałka Senatu.

Jednak rosnąca siła lewego skrzydła w PO już budzi kontrowersje u konserwatystów. - Legalizacja związków partnerskich czy finansowanie in vitro jest dla mnie nie do przyjęcia - mówi "Gazecie" Jarosław Gowin. Jeden ze związanych z nim posłów dodaje: - Jarek uważa, że jako konserwatyści jesteśmy w Platformie pod ścianą. Ale jeśli PO przesunie się bardziej w lewo, rozpalimy pożary na prawym skrzydle.

Gowin jednak tonuje te nastroje. Pytany, czy mogłoby dojść do rozłamu w PO, stanowczo zaprzecza.

Według politologa Jarosława Flisa zbyt mocne lewe skrzydło mogłoby się stać zagrożeniem dla PO. Np. odejścia w przyszłości lewicującej grupy do nowej, zjednoczonej lewicy. - Raczej będzie tak, jak do tej pory. Będą wyraziste indywidualności, a Platforma będzie składała się z różnych strumyczków stanowiących dopływy głównego nurtu - mówi Flis.

Renata Grochal