Prasa - szczegóły

2011-03-21

Donald Tusk mobilizuje swoją partię przed kampanią wyborczą. Ma być jednością. Ale zaczyna się układanie list wyborczych. Czy powrócą konflikty?

Sobotnie wystąpienie premiera na radzie krajowej PO wielu polityków tej partii odebrało jako nieoficjalny początek kampanii wyborczej Platformy. - Zaczęliśmy nowe otwarcie, za chwilę zaczniemy kampanię, idziemy po zwycięstwo pod przywództwem Donalda Tuska - mówi poseł Ireneusz Raś z zarządu PO.

W tym samym dniu w "Gazecie" ukazał się - drugi z kolei - tekst premiera z "Planem dla Polski" (tydzień wcześniej było o dokonaniach i porażkach rządu).

Politycy PO przyznają, że to będzie trudniejsza kampania od tej w 2007 r. - Wtedy było pospolite ruszenie przeciw PiS. Dziś nie da się wokół tego budować kampanii - mówi nam Andrzej Wyrobiec, sekretarz generalny PO, wymieniany wśród kandydatów na szefa jej sztabu. Razem z nim pracują już nad kampanią: rzecznik rządu Paweł Graś, Agnieszka Pomaska (w wyborach prezydenckich odpowiadała za kampanię internetową) i Jakub Rutnicki (odpowiadał za spotkania w terenie). Tych dwoje młodych posłów ma trudne zadanie, bo po raz pierwszy zakazane będą reklamy partii w TV, radiu i na billboardach. Trzeba będzie walczyć właśnie w sieci i w terenie.

Do wakacji PO chce informować o dokonaniach rządu i swoich samorządów. Mocna kampania rozpocznie się od września. Jak pisała "Gazeta", PO chce wydać na nią cały limit, ok. 34 mln zł. 7 mln zł na kampanię ogólnopolską, a reszta na promowanie poszczególnych kandydatów.

Dość kwękolenia

W sobotę w warszawskim hotelu Gromada Tusk mobilizował do walki kilkuset działaczy. - Jesteśmy tu po to, aby przekonać Polaków, że odpowiedzialność i władza są we właściwych rękach. To nie jest proste po trzech i pół roku. Ale argumenty są po naszej stronie. Podnieście wysoko głowy - mówił.

Przekonywał, że rząd PO-PSL w ciągu trzech lat zbudował więcej dróg niż pięć poprzednich rządów, że jesteśmy rekordzistą w wykorzystaniu funduszy europejskich, a "reformy w wydaniu PO służą wyłącznie ludziom, nie są abstrakcją" (wymienił zmiany w armii i szkolnictwie wyższym).

Wspominając japońskie trzęsienie ziemi i tsunami oraz libijską rewolucję, podkreślał: - Nie ma dziś ważniejszego zadania dla każdego, kto będzie ubiegał się o władzę, niż zapewnienie, że Polacy będą żyli w bezpiecznym domu. Dodał, że to PO udało się przeprowadzić Polaków przez kryzys gospodarczy. - Mam potwierdzenie od jednej z największych firm ratingowych, że polska sytuacja finansowa jest stabilna. Komisja Europejska uznaje nasz plan sprowadzenia deficytu do bezpiecznego poziomu 3 proc. za wiarygodny. Te dane, te statystyki jak nigdy dotąd przekładają się na bezpieczeństwo obywateli, na spokojne życie obywateli - podkreślał.

Zgodnie z zapowiedziami rada krajowa była pokazem partyjnej jedności. - Jesteśmy znowu jedną drużyną. I będziemy w stanie prowadzić dalej Polskę środkiem drogi, bez radykalizmów, bez fanatyzmów - mówił Tusk. Na zakończenie jego przemówienia politycy ze świecznika PO - Grzegorz Schetyna, Ewa Kopacz, Hanna Gronkiewicz-Waltz i Tomasz Tomczykiewicz - chwycili się za ręce.

Wystąpił też Schetyna, co miało być potwierdzeniem zakończenia kryzysu w relacjach z Tuskiem. Marszałek Sejmu mówił, że PO ma siedem miesięcy, żeby na nowo zdefiniować, po co jest w polityce. - Przyszła kadencja musi być lepsza. Szybsza, bardziej zdecydowana, bardziej skuteczna - mówił. Dodał, że tak jak w 2007 roku PO musi iść do wyborów z poczuciem misji, z wielką sympatią Polaków. - Wtedy wiedzieliśmy, że Polska chce, byśmy pokonali PiS. Dlatego nam się udało. Trzeba wygrać ten entuzjazm Polaków. Nie ma dużo czasu - przestrzegał.

I nastroje się poprawiły: - Takie spotkanie było potrzebne, bo jeśli są sygnały, że na górze dzieje się coś niepokojącego, rzutuje to też na ludzi w regionach. Obawiają się, że coś może pokrzyżować ich plany. A po radzie krajowej ludzie wrócili naładowani pozytywną energią. Mam nadzieję, że przed nami teraz współdziałanie, wystawianie najlepszych kandydatów na listy i zwycięstwo - mówiła "Gazecie" europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska.

Nie zabrakło też aluzji do opozycji. - Kto nie wierzy w Polskę, niech nie zawraca Polakom głowy swoimi staraniami, umizgami o ich zaufanie. Koniec kwękolenia, wystarczy kwękolenia w PiS-ie i w innych partiach opozycyjnych. Polska ma dosyć takiego bąkania pod nosem, że się nie uda, że nie wyjdzie, że katastrofa, że wszystko, co w Polsce, jest złe - zagrzewał członków PO premier.

Pakt w sprawie list?

Tusk mówił w Gromadzie, że nie będzie litości dla nikogo, kto złamał "świętą zasadę uczciwości". - Tą zasadą będziemy się kierować, układając listy wyborcze - dodał. Sala dostrzegła w tym kolejny sygnał, że nie będzie na nich miejsca dla Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, negatywnych bohaterów tzw. sprawy hazardowej.

Listy PO mają być gotowe w pierwszej dekadzie kwietnia. Tymczasem wciąż jednak nierozwiązane są konflikty w Krakowie, Poznaniu oraz Łodzi, gdzie o najlepsze miejsca walczą ludzie Schetyny i wspierającej Tuska "spółdzielni ministra Cezarego Grabarczyka".

Według informacji "Gazety" premier zapewnił Schetynę, że będą listy układać "wspólnie, nie przeciwko komuś". - To będzie sprawdzian intencji Tuska. Jeśli nie będzie wycinania ludzi Schetyny z dobrych miejsc, to znaczy, że jest wola współpracy - mówi stronnik marszałka Sejmu.

Czy to oznacza koniec konfliktów w Platformie? Premier jeszcze w piątek - jak relacjonują nasi rozmówcy - na zamkniętym posiedzeniu klubu PO w Jachrance przestrzegał, żeby nie było wycinania konkurencji. - Mówił, że sam będzie strażnikiem tego, żeby przy tworzeniu list nie było pokrzywdzonych - opowiada ważny poseł PO. - I by nie rozdrapywać starych ran, tylko brać się do roboty, bo idzie kampania - relacjonuje poseł.

- Za dużo energii włożyliśmy, żeby się dogadać, byśmy teraz mieli to zmarnować - mówi "Gazecie" sam Schetyna.

Ireneusz Raś (człowiek Grabarczyka): - Emocje mogą się jeszcze pojawić przy układaniu list. Ambicje to naturalna rzecz w polityce. Ale szybko sobie z tym poradzimy i będziemy przyglądać się, jak w innych partiach zaczną się wojny o listy - deklaruje.

Walka o nowy układ sił w PO zacznie się więc najwcześniej po wyborach.

Reformy nie przeszkadzają

W Jachrance posłowie PO mówili też, że do końca kadencji pozostało niewiele czasu i PO powinna podjąć jeszcze jakieś reformy poza zmianami w OFE i służbie zdrowia.

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz jest za tym, żeby skupić się raczej na tym, co już jest w parlamencie. Ale np. poseł Jarosław Gowin zachęcał, by uchwalić do końca kadencji reformę emerytur mundurowych, tłumacząc, że wyborcy PO oczekują likwidacji przywilejów emerytalnych. Poparł go minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, którego zdaniem reformy nie muszą zaszkodzić Platformie w roku wyborczym. Mówił, że wbrew obiegowej opinii rządzący na przełomie wieków gabinet Jerzego Buzka wcale nie stracił społecznego poparcia dlatego, że przeprowadził cztery wielkie reformy.

I wymienił błędy, na których warto się teraz uczyć. - Przytoczyłem badania OBOP-u, w którym na pytanie o przyczyny spadku poparcia dla AWS, ankietowani dopiero na czwartym miejscu wymieniali reformy. Na pierwszym miejscu były kłótnie i wewnętrzne swary w AWS, na drugim - przedkładanie interesu związkowego nad interes kraju, a na trzecim - styl sprawowania przywództwa przez Mariana Krzaklewskiego - mówi "Gazecie" Kwiatkowski.

Renata Grochal