2011-11-17
Niemal wszyscy radni, którym miasto przed laty błędnie naliczało zbyt wysokie diety, wystąpili o umorzenie długu. Wraz z odsetkami zalegali miastu ponad milion. Z propozycji umorzenia nie skorzystało tylko pięć osób.
To sprawa, która ciągnie się od siedmiu lat. Przez ten czas magistrat próbował ściągnąć od kilkuset radnych dzielnicowych część nienależnie im wypłacanych przez dwa lata diet. Dobrowolnie należności oddały tylko 53 osoby, m.in. radni: Piotr Klimowicz, Mirosław Gilarski, Agata Tatara, Bartłomiej Garda, Grażyna Fijałkowska. W kontaktach z pozostałymi nic nie dały procesy sądowe - miasto je przegrywało.
Dlatego we wrześniu tego roku, gdy zaległości przekroczyły wraz z odsetkami milion złotych, kancelaria rady miasta zaproponowała radnym umorzenie długów. Musieli tylko o to wystąpić. Skwapliwie skorzystali niemal wszyscy. Wyłamało się tylko pięciu radnych, w tym Wojciech Krzysztonek, przewodniczący dzielnicy XIV Czyżyny. Oddał swój dług - ponad 1400 zł. - Gdy wypłacano nam te zawyżone diety, byłem studentem, nie miałem finansowych możliwości oddania nadwyżki. Potem zapomniałem o tej sprawie. Gdy jednak przyszło do mnie pismo, byśmy wystąpili o umorzenie, uznałem, że nie skorzystam z okazji. Postanowiłem oddać, bez względu na to, że zawinił magistrat - mówi Krzysztonek. Jak ocenia tych, którzy oddać nie chcieli, zwłaszcza polityków pobierających dziś wysokie diety poselskie, np. Ireneusza Rasia (tłumaczy, że wydał nadwyżkę na remont chodnika)? Krzysztonek: - Nie oceniam nikogo. Zrobiłem, co uważałem za stosowne. Żałuję, że tak późno.
Wnioski o umorzenie złożyły 574 osoby. Mieli długi od kilku do ponad 10 tys. zł. Magistrat im je darował. Formalnie umorzył też zaległości 50 osobom, które zmarły. W sumie anulowano długi na 678 tys. zł plus odsetki.
Tym, którzy o umorzenie nie poprosili (jest ich jeszcze ok. 50), miasto musi wytoczyć procesy sądowe. Czy nie straci na tym jeszcze więcej? - Nie mamy innego wyjścia jak proces sądowy. Nie możemy dopuścić do przedawnienia sprawy, bo byłoby to przekroczenie dyscypliny finansów publicznych - tłumaczy Beata Kowalówka z kancelarii rady miasta i dzielnic.
Teraz magistrat zastanawia się, czy radni powinni zapłacić podatek od korzyści, jakie odnieśli z umorzenia długu. O interpretacje urząd wystąpił do izby skarbowej.
Jak doszło do nadpłaty? Niemal dekadę temu miasto nie zastosowało się do zaleceń Regionalnej Izby Kontroli, by zasady określające wysokość diet zapisać w odpowiedniej uchwale. Przez prawie dwa lata wypłacano więc diety bez żadnej podstawy prawnej. Gdy RIO skontrolowała miasto w 2003 r., uznała, że skoro nie było odpowiednich przepisów, diety można było wypłacać tylko po najniższej z możliwych stawek, i zaleciła ściągnąć od radnych różnicę między wypłaconą stawką a najniższą.
Magdalena Kursa