2011-04-27
Spóźniają się na sesje, a kiedy już przychodzą do sali obrad, mają ciekawsze zajęcia niż słuchanie ciągnących się w nieskończoność wystąpień.
Radnych sejmiku wojewódzkiego znużyło na przykład relacjonowanie przez marszałka Marka Sowę zmian w projekcie budżetu Małopolski. Część z nich wyszła z sali, część chwyciła za komórki. Radny Grzegorz Lipiec bez skrępowania zajął się Facebookiem. Marszałek mówił, a radny oglądał galerię zdjęć i tablicę wpisów internetowych znajomych.
- Mam podzielną uwagę. Często w czasie obrad przeglądam gazety, zajrzałem też na Facebook. Nie znaczy to jednak, że nie słuchałem marszałka - zarzeka się Lipiec.
Radni mają też problem z powrotem na obrady po przerwie obiadowej. Nawoływanie do zajęcia miejsc w sali zajmuj e zwykle kilkadziesiąt minut. Co ciekawe, w tym czasie w palarni trwają odrębne "posiedzenia"
- Te nieoficjalne rozmowy są potrzebne i w gruncie rzeczy skracają czas obrad - przekonuje przewodniczący sejmiku Kazimierz Barczyk.
Dla formalności przypominamy, że za obecność na sesji i obradach komisji radni dostają diety. Za 100 proc. obecności 2384 zł brutto miesięcznie.
Magdalena Stokłosa