2011-07-29
Niech minister Grabarczyk nie bawi się w ciuciubabkę. "Siódemka" to koszmar! - słychać było w Węgrzcach, podczas blokady drogi krajowej do Krakowa.
W południe, po godzinie trwania, zakończył się wczoraj protest przeciwko opóźnieniom w budowie drogi ekspresowej S7 w Krakowie.
Tam i z powrotem przez przejście dla pieszych na drodze krajowej ni- 7, nieopodal siedziby Starostwa Powiatowego w Węgrzcach, przechodziło kilkanaście osób; nie tylko członkowie Inicjatywy Społecznej w obronie S7wKrakowie.pl, lecz także jej sympatycy i kilkoro mieszkańców miejscowości położonych wzdłuż "siódemki". Mieli transparenty: "Minister Grabarczyk obiecał obwodnice. Pieniądze są. Kiedy S7 dla Krakowa?" oraz "Słomniki żądają S7".
Ze Słomnik przyjechał m.in. Kazimierz Strona o odciążenie drogi krajowej walczący od kilkunastu lat. Pisma słał m.in. do Ministerstwa Infrastruktury, GDDKiA bez skutku. - Urzędnicy potrafią odpisać, że to droga mało uciążliwa dla mieszkańców. To absurd, odpowiedź na poziomie przedszkolaka. Ośmieszają się. Wystarczy stanąć przy przejściu dla pieszych bez świateł - trzeba walczyć z samochodami, żeby przejść na drugą stronę! Koszmar! - opowiadał Kazimierz Strona
Protest wsparł też m.in. Ryszard Stelmachowski, mieszkaniec osiedla Marszowiec w Zielonkach, którędy często jeżdżą auta chcące ominąć korki na wlocie do Krakowa.
- Kilka lat temu koło mojego domu jeździło kilka samochodów na godzinę, a teraz ruch odbywa się bez przerwy. Droga S7 jest potrzebna! A jak już ją zbudują trzeba będzie koniecznie walczyć o północną obwodnicę Krakowa, jM którą ziemię zarezerwowano 35 lat temu - dodaje.
Podczas protestu nie tworzyły się dłuższe niż zwykle korki, bo protestujący co 5 minut przepuszczali oczekujące samochody. Mimo to niektórzy kierowcy trąbili zniecierpliwieni; większość jednak rozumiała ideę, więc zdarzali się nawet tacy, którzy podczas jazdy krzyczeli przez uchylone okna: "Popieramy strajk!" lub podnosili do góry w znaczącym geście kciuk. Przez megafon mogli usłyszeć: "Premierze Tusk! Nie chcemy igrzysk, chcemy pracy i chleba! Chcemy pieniędzy na budowę drogi S7, żeby ludzie mogli bezpiecznie żyć", albo: "Każdego weekendu na polskich drogach ginie tyle osób, ile zabił szaleniec w Norwegii!". Porządku i bezpieczeństwa pieszych i kierowców pilnowali policjanci.
Sebastian Piekarek, organizator protestu, twórca Inicjatywy S7wKrakowie.pl, podkreślał, że nieprzypadkowo wybrano miejsce protestu miało bowiem na celu zasygnalizowanie sprzeciwu społecznego wobec działań rządu, a nie paraliż komunikacyjny.
Mogliśmy zablokować "siódemkę "jednocześnie w Kielcach, Radomiu, Skarżysku Kamiennej, Słomnikach, bo mieliśmy takie propozycje, ale nie chcemy aż tak utrudniać życia kierowcom. Chcemy tylko przypomnieć o oczekiwaniach. Może rząd by się w końcu zdecydował i powiedział: "Dajemy pieniądze na S7" albo "Nie dajemy" - tłumaczył Sebastian Piekarek.
Inicjatywa domaga się zapewnienia przez rząd finansowania budowy drugiego odcinka wschodniej obwodnicy Krakowa w ciągu drogi ekspresowej S7 (tzw. trasy nowohuckiej) w rządowym Programie Budowy Dróg Krajowych na lata 2011- 2015, w zadaniach realizowanych bezwarunkowo do 2013 r. Chcą przyspieszenia przygotowań także do budowy kolejnego odcinka S7: od Krakowa do granicy ze Świętokrzyskiem - tak aby mogła ona ruszyć na przełomie 2013/2014 r.
Na początku bieżącego roku minister infrastruktury Cezary Grabarczyk poinformował, że ewentualne środki na budowę S7 mogą pochodzić z oszczędności z przetargów na autostrady i drogi ekspresowe z głównej listy. Z obliczeń Sebastiana Piekarka wynika, że obecnie wynoszą one 2 mld 240 mln zł. Na budowę odcinka S7 w Krakowie (około 4,5 km) potrzeba poniżej 916 mln zł. Ale rząd milczy...
Obrona budowy drogi S7 w Krakowie zaczęła się pod koniec października 2010 r., gdy rząd zapowiedział cięcia budżetowe. Budowa wschodniej obwodnicy Krakowa od węzła Rybitwy do Igołomskiej została "zepchnięta" na listę rezerwową. A miała ona wyprowadzić ruch tranzytowy z Krakowa, zmniejszyć huk, smród spalin i prowadzić do rozwoju nowohuckiej strefy ekonomicznej.
W czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej mieszkańcy niepokoili się o realizację zadania ale wojewoda Stanisław Kracik twierdził, że dostał pismo od ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka z obiecanym finansowaniem. - S7 to kwestia honorowa dla Małopolski mówił wtedy Kracik.
Tuż po wyborach w grudniu pieniędzy zabrakło, więc rozgorzała walka na portalach społecznościowych. Przedsiębiorca i student Sebastian Piekarek zawiązał Inicjatywę Społeczną w obronie S7 oraz Stowarzyszenie MISJA.
- Walczymy o realizację drugiego odcinka S7 do 2013 r. oraz zwiększenie tempa przygotowania dokumentacji trzeciego odcinka pomiędzy Krakowem i granicą województwa - podkreślał inicjator akcji. Wspierali go koledzy internauci Grzegorz Biernacki, Krzysztof Bukański. Zbierali podpisy pod petycją, słali maile do polityków.
- Nie możemy pozwolić, aby kolejny raz pozbawiono Kraków szansy na rozwój. Przez 10 lat GDDKiA tylko mami mieszkańców obietnicami nowej krajówki prowadzącej na północ Polski - irytowali się.
Walczących wspierali posłowie i europosłowie. Radni miasta Krakowa przygotowywali rezolucję w tej sprawie. Do obrony S7 włączył się Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. .Jego rzecznik Jacek Bartlewicz przypominał, że miasto wydało 23 mln zł na przygotowanie inwestycji, m.in. na wykup działek. Wojewoda wydał pozwolenie na budowę. A wszystko i tak tkwi w martwym punkcie.
Inicjatorzy walki z tysiącami podpisów pod petycjami w styczniu jeździli do Warszawy. Spotkali się z ministrem Grabarczykiem. On zapewniał, że decyzja w sprawie wschodniej obwodnicy Krakowa będzie w marcu, potem przesuwał ją na kwiecień, maj i czerwiec. Wszystkie te terminy minęły, a drogi S7 w Krakowie jak nie było, tak nadal nie ma - Niech minister przestanie się bawić w ciuciubabkę mówi Sebastian Piekarek.
PIOTR SUBIK
BARBARA CIRYT
"SCHETYNÓWKI" BĘDĄ KONTYNUOWANE, ALE W PRZYSZŁYM ROKU SKROMNIE
Blisko 230 mln zł dostaną w latach 2012-2015 małopolskie gminy i powiaty na przebudowę dróg lokalnych. Więcej budżetowych pieniędzy trafi tylko na Mazowsze, do Wielkopolski i na Lubelszczyznę. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przedstawiło już gotowy projekt kontynuacji "Narodowego programu przebudowy dróg lokalnych", zwanego popularnie "schetynówkami". W latach 2012-2015 najważniejszym kryterium przyznawania budżetowych dotacji będzie poprawa bezpieczeństwa na drogach lokalnych, a dopiero w drugiej kolejności ich powiązanie z siecią dróg o większym znaczeniu (to kryterium było decydujące w latach 2008-2011). Podobnie jak w poprzednich latach na dofinansowanie inwestycji na drogach gminnych i powiatowych co roku będzie w budżecie państwa 1 mld zł do podziału na wszystkie województwa. Wyjątkiem będzie przyszły rok, bo pula wyniesie tylko 200 mln zł. To oznacza, że Małopolsce przypadnie w przyszłym roku tylko 14,3 mln zł, gdy w tym roku do podziału na małopolskie gminy i powiaty było 71,5 mln zł. Na takie pieniądze nasz region może liczyć znowu od 2013 r. W sumie w ciągu 4 lat do Małopolski trafi 228,8 mln zł. Więcej dostaną tylko samorządy z Mazowsza (308,32 mln zł), Wielkopolski (264,64 mln zł) i Lubelszczyzny (239,52 mln zł). Najmniejsze dotacje trafią do gmin i powiatów z województwa opolskiego (129,92 mln zł) i lubuskiego (136,8 mln zł). Rząd powinien przyjąć uchwałę w sprawie kontynuacji "schetynówek" na początku sierpnia. Nabór wniosków o dotacje prowadzony będzie przez wojewodów od 1 do 30 września. Jeszcze w tym roku listę dróg przewidzianych do przebudowy w przyszłym roku zatwierdzi minister spraw wewnętrznych i administracji.
(GEG)