2011-11-10
Prezydent miasta chce zlikwidować nagrodę dla najlepszej krakowskiej szkoły. Skandal? Spokojnie. Nie ma co się oburzać, bo i likwidować nie ma szczególnie czego. Ustanowiona w 2000 roku nagroda nie została nigdy przyznana. Przez 11 lat była tylko nic nie wartą kartką papieru zapisaną uchwałą rady miasta w tej sprawie.
Strata też niewielka, bo nigdy też urząd nie znalazł pieniędzy na jej wypłacenie. Pytanie tylko, czy po prostu o nagrodzie zapomniano, czy może żadna krakowska szkoła nie była godna wirtualnego prestiżu?
Urzędnicy mają nie lada wytłumaczenie. - Podjęto próby opracowania kryteriów oceniania, jednak wielopłaszczyznowość pracy szkół, ich duże zróżnicowanie pod względem wielkości i lokalizacji spowodowało, że w efekcie nie ustalono tych kryteriów, a zatem nie było możliwości oceny placówek - mówią naukowo urzędnicy.
Miały być wizytacje, ankiety, rozmowy, sondaże oraz analiza szkolnej dokumentacji. Zapewne liczby uwag w dzienniczkach ucznia i bazgrołów na ścianie w szkolnej toalecie też.
Teraz prezydent prosi radnych miejskich o zgodę na likwidację nieistniejącej nagrody.
- Liczyliśmy raczej na inne propozycje wprowadzania oszczędności w mieście w czasie kryzysu. Bardziej realne, przynoszące prawdziwe pieniądze - żartuje sobie radny PO Jerzy Woźniakiewicz. - Ciekawe ile jeszcze takich inicjatyw bez pokrycia leży w urzędniczych szufladach? - pyta.
Armii urzędników najlepszej szkoły wybrać się nie udało. Na szczęście rodzice od wieków potrafią to robić dla swoich pociech. Niosą dzielnie kaganek oświaty. I to za darmo.
Piotr Rąpalski