Prasa - szczegóły

2012-02-08

Finanse miasta są tak złe, że jeśli w miejskim budżecie nie dojdzie do szybkich przesunięć, publiczna komunikacja zamiast poprawić ofertę, ulegnie okrojeniu, a o nowej siatce połączeń nie będzie mowy.

Joanna Niedziałkowska, dyrektorka Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, nie kryje, że suma, jaką dysponuje jej jednostka na komunikację publiczną w tym roku, jest za mała nie tylko na przeprowadzenie planowanej rewolucji w układzie połączeń, ale także na utrzymanie obecnej słabnącej częstotliwości połączeń.

- Nadzieję na poprawę sytuacji wiążemy z przedstawionym radnym projektem zmian w cenniku biletów jednorazowych. W tym roku ich sprzedaż powinna przynieść 10,5 mln zł więcej. Radni odsuwają podwyżkę w czasie. Jeśli nie podejmą stanowczej decyzji w ciągu kilku tygodni, będzie zbyt późno. Wtedy przyjdzie mi zdecydować o ograniczeniu liczby kursów tramwajów i autobusów - zapowiada Niedziałkowska. - O przeprowadzeniu zmiany siatki połączeń nie będzie zaś w ogóle mowy, bo krakowianie przekonaliby się do niej tylko wtedy, gdyby zachowany został określony standard częstotliwości połączeń.

Chodzi o przygotowywaną już niemal rok całkowitą przebudowę sieci linii autobusowych i tramwajowych, czyli remarszrutyzację. Ma ich być mniej, ale pojazdy mają jeździć częściej - kosztem tego rozwiązania będzie konieczność częstszych przesiadek.

Kwota, którą miałaby przynieść kolejna podwyżka biletów (w zeszłym roku - 10 mln zł), jest teoretycznie niewielka w porównaniu z całym budżetem komunikacji miejskiej - ponad 400 mln zł, ale może wystarczyć, by utrzymać dwie linie autobusowe więcej.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że jeśli radni nie zgodzą się na podwyżkę w ciągu kilku tygodni, rewolucji w sieci połączeń nie będzie, a ZIKiT rozpocznie przygotowywanie kryzysowego rozkładu jazdy komunikacji miejskiej.

Podczas wtorkowego zebrania komisji budżetowej radni pozytywnie zaopiniowali odebranie darmowych przejazdów rodzinom pracowników MPK - ma to zwiększyć wpływy miasta o 3 mln zł. Taki postulat zgłaszają już od dłuższego czasu, tłumacząc, że Kraków nie może sobie pozwolić na taki wydatek. Pracownicy miejskiego przewoźnika nie zamierzają jednak łatwo rezygnować ze swoich przywilejów. Związkowcy MPK nie wykluczają, że po odebraniu ich rodzinom darmowych przejazdów, dojdzie do strajku.

- Takie deklaracje tylko potwierdzają, że w Krakowie powinno działać więcej przewoźników - uważa radny Dominik Jaśkowiec z PO. - W kilku miastach w Polsce prywatni przewoźnicy mają nawet połowę rynku transportowego. I w takiej sytuacji nie ma mowy o żadnym szantażowaniu miasta strajkami. Zawsze w przypadku sporu z jednym przewoźnikiem inny może obsłużyć jego połączenia.

Taki przetarg na dodatkowego przewoźnika - obok MPK i Mobilisa - w Krakowie może odbyć się za rok. ZIKiT planuje ogłosić konkurs dla firm na obsługę połączeń wyjeżdżających poza Kraków.

- Jeśli nie będzie remarszrutyzacji, nie zgodzimy się na podwyżkę cen biletów. Miały być ze sobą połączone. Czekamy w tej sprawie na deklaracje wiceprezydenta Tadeusza Trzmiela na nadchodzącej sesji - zapowiada Grzegorz Stawowy, szef klubu Platformy Obywatelskiej. - Jeśli prezydent podtrzyma zaś decyzję o zmianie siatki połączeń w tym roku, będziemy dyskutowali w sprawie podwyżki i pieniędzy na komunikację.

Ta deklaracja oznacza zatem praktyczne przekreślenie zmian w siatce połączeń w tym roku.

Bartosz Piłat, Mateusz Żurawik