2011-07-26
Czy prezydent Jacek Majchrowski jest prorowerowy? Nie! Prorowerowy to był Stanisław Kracik. Skoro więc wygrał wybory kandydat, któremu rowery są obce, to nie ma sensu z nim współpracować w zakresie polityki rowerowej miasta - przekonują krakowscy radni z klubu PO.
I tak właśnie "spadł temat" powołania w Krakowie oficera rowerowego (pełnomocnika). A jeszcze przed wyborami samorządowymi pomysł wydawał się radnym PO: "świetny, prosty do zrealizowania, konieczny, żeby w mieście coś ruszyć". Co się stało? - Pan Kracik miał naprawdę świetny program dla rowerzystów, proponował znakomite rozwiązania, ale wybory wygrał kandydat antyrowerowy, z którym nie da się pracować - usłyszałam od jednego z radnych PO. - Pan Majchrowski deklarował co prawda, że przyjrzy się propozycjom pana Kracika, ale na razie tego nie zrobił.
Nie ma więc sensu się wysilać!
Był zryw
To wszystko oznacza, że do końca tej kadencji, a zostały ponad trzy lata, będziemy mieli w Krakowie rowerowy pat - radni będą narzekać na prezydenckie nicnierobienie, a prezydent nie będzie nawet starał się ich przekonać, że jest inaczej. A zapowiadało się nieźle. W nowej radzie znaleźli się ludzie, którzy nie tylko jeżdżą na rowerach, ale na dodatek znają się na temacie.
Jakże przekonywali (przed wyborami), że Kraków "stanie wreszcie na rowerowe nogi", że trzeba w końcu spełnić założenia karty brukselskiej, czyli zwiększyć udział rowerów w ruchu drogowym do 15 procent, że koniecznie należy rozwijać sieć miejskiej wypożyczalni rowerów! Po wyborach cisza. Tak jakby rowery zupełnie z Krakowa zniknęły.
Owszem, był zryw na początku kadencji, kiedy okazało się, że w budżecie miasta na realizację polityki rowerowej jest żałosne pół miliona złotych. Radni wtedy powalczyli i budżet zwiększono. To byłoby jednak na tyle.
Co ci bardzo prorowerowi radni zrobili, kiedy wiceprezydent Tadeusz Trzmiel, odpowiedzialny za politykę rowerową miasta, zaczął majstrować przy magistrackim zespole rowerowym? Przyjrzeli się proponowanym przez niego zmianom? Wiedzą, że zamierza podzielić zespół na dwie grupy, a w tej ważniejszej, która będzie miała realny wpływ na to, co i jak się w Krakowie rowerowo buduje, nie będzie "strony społecznej"? Taka zmiana to właściwie koniec jakiegokolwiek dialogu społecznego w sprawie polityki rowerowej, bo cały nadzór nad inwestycjami i projektami będą mieli urzędnicy. A przecież radni mówili przed wyborami: polityka rowerowa kuleje w Krakowie przez ZIKiT. Ciekawe też, czy mają świadomość, że ich nazwiska (parę) wiceprezydent dopisał do listy uczestników nowego zespołu rowerowego? Nie muszę chyba dodawać, że to ta grupa, w której można porozmawiać i ponarzekać, ale nie podejmować decyzji...
Rowerzyści też są wyborcami
Tak, mają rację radni PO - powołanie oficera rowerowego, który byłby odpowiedzialny przed rowerzystami, a nie przed urzędnikami (to założenie idealistyczne, ale jakoś sprawdza się w kilku miastach Polski), niczego nie zmieni. I mają rację, że oficer rowerowy byłby urzędnikiem prezydenta, który... jest przecież antyrowerowy i prawdopodobnie robiłby to, co prezydent mu każe, czyli nic.
Można się jednak starać pewne rzeczy wychodzić, nawet wynudzić. To mniej spektakularne, owszem, ale trzeba pamiętać, że rowerzyści też są wyborcami. I zasady "nie mój prezydent, nie moje rowery" nie wybaczą.
Renata Radłowska
Zapowiedzi radnych
* Przed wyborami zadaliśmy pytania kandydatom na prezydentów na temat polityki rowerowej miasta. Ale odpowiadali na nie nie tylko kandydaci, także radni startujący w wyborach (z własnej inicjatywy). Jednym z nich był Jerzy Woźniakiewicz, radny PO, który w e-mailu do "Gazety" pisał: "Trzeba znacznie wzmocnić znaczenie Zespołu Zadaniowego ds. Ścieżek Rowerowych, który w czasach prezydentury Jacka Majchrowskiego zupełnie stracił na znaczeniu. Jego opinie powinny być obligatoryjne i wiążące w sprawach dotyczących budowy infrastruktury rowerowej. Uważam, że warto też rozważyć utworzenie w Magistracie stanowiska Oficera Rowerowego, który na co dzień (a nie tylko jak zespół - podczas posiedzeń) zajmowałby się sprawami związanymi z ułatwieniami dla rowerzystów i promocją transportu rowerowego".
* Inny radny PO Patrick DenBult przekonywał przekonywał w rozmowie z "Gazetą" (artykuł ukazał się 11 stycznia 2011): - Rower jest zdrowy, ekonomiczny i modny. To jest przyszłość miast i wiele społeczeństw zachodniej Europy już to zrozumiało. Bardzo bym chciał zrobić kampanię społeczną, której celem byłoby uświadamianie, że rower jest dobry. Brzmi banalnie, ale do tego to by się sprowadzało. Trzeba zmienić mentalność Polaków; i proszę nie argumentować, że nie jestem Polakiem, więc nie mam prawa proponować ciekawych rozwiązań. Bo ja jestem Polakiem! Europa jeździ już na rowerze, a Polska jest przecież w Europie...