Prasa - szczegóły

2011-09-26

Mówi STANISŁAW KRACTK, wojewoda małopolski, który patronuje naszemu plebiscytowi na najlepszego nauczyciela w Małopolsce.

Jaki powinien być idealny nauczyciel?

Ze spotkań, które miałem z nauczycielami i uczniami przy okazji plebiscytu "Dziennika Polskiego", pamiętam reakcje dzieci. Jeśli patrzą z zachwytem i oddaniem na swojego pedagogii, to chyba można powiedzieć, że jest on ideałem, bo jest dla swoich uczniów autorytetem. Kiedy coś mówi, to uczniowie dają temu pełną wiarę, nie kwestionują tego, a to jest możliwe tylko wtedy, gdy jego słowa współgrają z czynami. Uczeń powinien dostać w szkole zasób wiedzy, która jest mu niezbędna ale to nie wszystko. Nauczyciel powinien w nim obudzić nowe zainteresowania, zmobilizować, by chciał robić coś więcej, pokazać mu nieco świata gdzieś go zabrać. Dla mnie ideałem nauczyciela jest taki, który da uczniowi podstawy, ale nie zestresuje go i pozwoli zachować słoneczne wspomnienia ze szkoły. Sam miałem taką nauczycielkę w szkole podstawowej.

- Potem to już się nie powtórzyło?

Chyba najlepiej wspomina się swojego pierwszego nauczyciela.

Jadan powód, dla którego za żadne skarby nie chciałby Pan uczyć w szkole?

Przerwy między lekcjami. To, co dzieje się wówczas na korytarzu, to horror. W tym czasie nauczyciele powinni uciekać ze szkoły, a nie mogą, bo pełnią dyżury.

- Czy jest coś, czego Pan zazdrości nauczycielom?

Nie wiem, czy prawdziwy jest ten nieszczęsny raport OECD, który się niedawno ukazał, a z którego wynika, że polscy nauczyciele pracują najmniej na świecie. Nawet jeśli tak jest, to nie zazdroszczę tego, bo przez zbyt długie przerwy w pracy wypadałbym z rytmu. Szczerze powiedziawszy, nie zazdroszczę nauczycielom niczego. Chińskie przekleństwo "obyś cudze dzieci uczył" nadal jest jak najbardziej aktualne.

- Nie dziwi Pana zatem, że tak dużo osób wybiera studia pedagogiczne i chce być nauczycielami?

Osoby, które wybierają kierunki pedagogiczne, nie mają pełnej orientacji, jak wyglądają takie studia i jak wygląda praca w zawodzie. Już kandydatów na studia powinno się pytać, czy wiedzą, na co się decydują. Myślę jednak, że młodych ludzi przekonuje to, że prawdopodobieństwo znalezienia pracy po takich studiach jest o wiele wyższe niż po innych kierunkach humanistycznych.

- Krakowska radna startująca w wyborach parlamentarnych z tej samej partii co Pan, twierdzi, że odpowiedzią rodziców na źle przygotowane szkoły nu przy|ęcle sześcioletnich uczniów powinna być edukacja domowa. Czy to dobry pomysł, by rodzice zastępowali nauczycieli?

Nie. Rodzic ma swoją rolę w edukacji dziecka dużo większą, niż sam sądzi. Przecież to on uczy mowy polskiej, pierwszego pacierza a często pisania i czytania. Przerzucanie na niego jeszcze dodatkowych zadań nie wydaje mi się szczęśliwym pomysłem.

- A posyłanie sześcioletnich dzieci do szkoły jest Pana zdaniem szczęśliwym pomysłem?

Ta dyskusja powinna być już dawno zamknięta. Znam mnóstwo osób, które poszły do szkoły w wieku sześciu lat i nikomu nie stała się krzywda Wystarczyło zrobić pierwszy rok rokiem testowym, zobaczyć, ile rodziców się na to zdecyduje, a następnie rozłożyć ten obowiązek na cztery lata. Rodzice mieliby więcej czasu na oswojenie się z tym, a gminy na przygotowanie szkół. Miejmy świadomość jednej rzeczy: mało jest tak przekornych społeczeństw jak Polacy. Skoro im się coś każe, to zawsze znajdzie się powód, żeby tego nie robić. Gdyby rodzic dostał propozycję, a nie przymus, ta reforma wyglądałaby zupełnie inaczej. Gdyby to nie było robione na siłę, do szkoły |poszłoby znacznie więcej sześciolatków.

- Jak Pan ocenia przygotowanie małopolskich szkół na przyjęcie tych dzieci?

Baza szkolna w Małopolsce jest jedną z najlepiej rozbudowanych. Wcześniej zerówki były niemal w każdej szkole, więc mówienie, że są one nieprzygotowane, jest nieuzasadnione.

- Minister edukacji twierdzi jednak, że reforma zawaliła się z winy samorządów.

Nie sądzę - samorządowcy nie są przecież idiotami. Jeżeli mają do wyboru: utrzymywać za swoje pieniądze zerówkę w przedszkolu albo dostawać na dziecko w szkole subwencję z budżetu państwa wybiorą oczywiście to drugie.

- Wielokrotnie słyszałam jednak narzekania samorządów, że nie mają pieniędzy na przygotowanie szkół.

I pani im uwierzyła? Boja w to nie wierzę. Przecież my dajemy pieniądze z "Radosnej szkoły".

- Jakie jest wykorzystanie tych środków, bo minister twierdzi, że kiepskie.

- Rzeczywiście tak jest i tego nie da się wyjaśnić w racjonalny sposób. Nie wiem, dlaczego niektóre samorządy nie chcą sięgać po te środki. Mówiąc po krakowsku: chodzimy i wpraszamy się z pieniędzmi. Niestety, wiele samorządów zostawia to dyrektorom szkól, ale wniosek o dotację może złożyć jedynie gmina i jeśli dyrektor szkoły jest mało energiczny i nie przymusi samorządu, to pieniędzy nie ma

Rozmawiała ANNA KOLET-ICIEK