2011-05-09
Powiększająca się dziura w budżecie, a może nieudolność prezydenckich urzędników i polityczna niechęć radnych do finansowania kultury? O tym, jaki jest prawdziwy powód uśmiercania inicjatyw organizacji pozarządowych w Krakowie - pisze Tomasz Handzlik
Z powołaniem Magdaleny Sroki na stanowisko wiceprezydenta miasta ds. kultu- wiązano wielkie nadzieje. To ona miała uporządkować kwestie związane m.in. z instytucjami kultury, a także z organizacjami pozarządowymi, które od lat współtworzą wizerunek miasta. Niestety, po pół roku pracy okazuje się, że Sroka poległa przy najważniejszym zadaniu, jakim jest sposób ich finansowania. Mowa o programie mecenatu, z którego dotowane są najciekawsze inicjatywy organizacji pozarządowych. Programie, którego losów od ponad czterech miesięcy nie potrafią rozstrzygnąć urzędnicy.
Tragiczną sytuację mecenatu zapowiadała już suma dotacji, jaką w tym roku przeznaczyła na ten cel gmina. Bo jak można planować, że na kilkadziesiąt ważnych imprez, wśród których są m.in. Krakowski Festiwal Filmowy, Festiwal Kultury Żydowskiej, Unsound Festival, wystarczy "bajeczna" suma 2,8 mln zł (dla porównania podajmy, że Wrocław w tym roku daje na mecenat 10 mln zł, a Warszawa - 24 mln zł).
Ale to nie koniec złych przygód krakowskiego mecenatu. Pieniędzy było mało, ale za chwilę okazało się, że jest ich tragicznie mało, bo Ministerstwo Kultury ogłosiło, że nie przyzna dotacji dla kilku dużych festiwali w Krakowie.
Mamy prawie połowę roku, a nadal nie wiadomo, do kogo trafią pieniądze. Część imprez już się odbyła (finansowana z pieniędzy zarezerwowanych w wydziale kultury na inne wydatki), ale organizatorzy zaplanowanych na drugą część roku nie mogą podpisywać umów, drukować plakatów, uruchamiać sprzedaży biletów, o międzynarodowej promocji nie wspominając. Wskazano co prawda 28 zakwalifikowanych ostatecznie do programu wydarzeń, ale nadal nie wiadomo, czy uda się je sfinansować. Być może kilka festiwali trzeba będzie nawet odwołać, bo brakuje ok. 3 mln zł.
Problemy z tegorocznym mecenatem to przede wszystkim skutek nieudolności prezydenta i jego urzędników w projektowaniu budżetu. Ale do uśmiercenia inicjatyw organizacji pozarządowych przykłada teraz rękę Platforma Obywatelska, która podczas ostatniej sesji rady miasta odrzuciła prezydencką poprawkę zwiększającą budżet mecenatu o 4 mln zł (pieniądze miały pochodzić ze zwrotu podatku VAT).
- Prezydent nie powinien narażać budżetu gminy w chwili, gdy Regionalna Izba Obrachunkowa rozważa odrzucenie wieloletniej prognozy finansowej, co może oznaczać zakaz zaciągania kolejnych kredytów. Trzeba się zastanowić, co gorsze: bankructwo miasta czy odwołanie jednego festiwalu - tłumaczy decyzję PO Grzegorz Stawowy, przewodniczący klubu. Piętnuje też sposób, w jaki prezydent przedstawił projekt poprawki. - Niepoważne jest łączenie w jednej uchwale propozycji drobnych zmian w budżecie dzielnic z poważnymi tematami finansowania kultury. Ten sposób procedowania jest nie do przyjęcia! - grzmi Stawowy. A na marginesie dodaje, że właściwie nie wie, czego dotyczy program mecenatu, bo nie poinformowali go o tym urzędnicy.
- Radni PO dokładnie wiedzieli, że poprawka wchodzi w trybie nadzwyczajnym. Znali też jej przeznaczenie. To czysta złośliwość wymierzona w urzędników. Mam jednak nadzieję, że dokument zyska w końcu akceptację radnych PO i zaplanowanych przedsięwzięć organizatorzy nie będą musieli odwoływać - mówi Filip Berkowicz. doradca prezydenta ds. kultury.
Organizacje pozarządowe pokutują więc za dotychczasowy sposób zwiększania budżetu dla kultury. Od kilku lat przecież Krakowskie Biuro Festiwalowe, jak też inne instytucje, rozpoczynało rok budżetowy na minusie,
a brakujące pieniądze dorzucano mu w sprytnie konstruowanych uchwałach, ukryte gdzieś pomiędzy wierszami o remoncie ulic czy chodników. Ukryte, żeby radni nie podnieśli larum, że znów pompuje się pieniądze w KBF, nazywane tubą polityczną Mąjchrowskiego.
Wielokrotnie zwracaliśmy w "Gazecie" uwagę, że taka polityka dotowania kultury jest niewłaściwa. Że doprowadzi do poważnego konfliktu i fatalnych efektów. Szkoda tylko, że za błędy urzędników i polityków płacą teraz stowarzyszenia i fundacje. Grupa działających często na zasadzie non profit zapaleńców i wizjonerów, którzy powołali w tym mieście do życia kilka ważnych imprez, będących wizytówką Krakowa.