2011-09-01
Podpisy pod listami poparcia dla kandydata ubiegającego się o senatorski mandat z ruchu Obywatele do Senatu zbierali we wtorek urzędnicy ZIKiT. OdS to inicjatywa powołana m.in. przez prezydenta Krakowa. - Akcja w ZIKiT to zabroniona agitacja, za którą grozi grzywna - ocenia Państwowa Komisja Wyborcza
Wtorek byt nerwowym dniem dla starających się o mandat senatora - do północy musieli przedstawić w komisjach wyborczych listy z co najmniej dwoma tysiącami podpisów popierających ich start dorosłych Polaków. Nie było to łatwe, szczególnie dla kandydatów bez partyjnego zaplecza. Do ostatniej chwili ważyły się losy m.in. startującego z formacji Obywatele do Senatu prof. Włodzimierza Roszczynialskiego, rektora Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie.
Ustaliliśmy, że podpisy poparcia dla jego startu zbierała pracownica działu kadr w siedzibie Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. We wtorrkowe przedpołudnie zadzwonił do nas zbulwersowany pracownik ZIKiT. - Na listach poparcia dla kandydata do Senatu Włodzimierza Roszczynialskiego podpisywaliśmy się dzisiaj około godziny 9.30. Nie dość, że podpisy zbierała jedna z pracownic działu kadr i plac w trakcie pracy, to jeszcze nas odrywano od codziennych obowiązków - denerwował się pracownik, który nazwisko zastrzegł do wiadomości redakcji.
Z relacji pracownika ZIKiT wynika, że jego koleżanka zbierała podpisy przed południem. - Widziałem ją, jak krążyła po innych biurach. Byliśmy zszokowani. Tym bardziej że później po biurach rozeszła się plotka, że kierowniczka działu poprosiła o nazwiska osób, które podpisu złożyć nie chciały. Niektórzy koledzy prosili więc, żeby zbierająca podpisy przekazała, że nie zastała ich za biurkiem - relacjonuje nasz rozmówca.
Zadzwoniliśmy do Bogusławy Jajko, kierowniczki działu kadr i plac, która miała wydać polecenie zbierania podpisów. - Wiemy o akcji zbierania podpisów w urzędzie. Czy pani pracownica chodziła z listą między 10 a 12? - zapytaliśmy.
Bogusława Jajko: - W południe już nie zbierała.
Zadzwoniliśmy też do Joanny Niedziałkowskiej, dyrektor zarządu. - Czy i wie pani, że dzisiaj w siedzibie ZIKiT g zbierano glosy poparcia dla kandydata startującego do Senatu z ruchu, któremu patronuje prezydent Majchrowski? - zapytaliśmy.
Joanna Niedziałkowska: - Nic mi o tym nie wiadomo, ale sprawdzę.
Zadzwoniliśmy drugi raz. - Rozmawiałam z kierowniczką działu kadr. Twierdzi, że podpisy nie były zbierane. Nie mam podstaw, by jej nie wierzyć - wyjaśniała dyrektor.
Zadzwoniliśmy więc po raz drugi do kierowniczki działu kadr z pytaniem, dlaczego odwołuje to, czemu wcześniej nie zaprzeczyła. - Żadne zbieranie głosów nie miało u nas miejsca - usłyszeliśmy w słuchawce zdenerwowany głos i szybkie odwoływanie; wszystkich informacji, które padły podczas pierwszej rozmowy.
Jednak pracownicy nie mają wątpliwości, że podpisy składali. Jeden z nich spisał dla nas oświadczenie, w którym podał nazwiska innych osób, które podpisały się na listach poparcia.
A zbieranie podpisów w ZIKiT to złamanie prawa. Prowadzenie agitacji wyborczej m.in. na terenie urzędów administracji samorządu terytorialnego oraz na terenie zakładów pracy, jeżeli zakłóca to ich normalne funkcjonowanie, jest zabronione.
- Naruszenie tych zakazów zagrożone jest karą grzywny. A właściwymi do st wierdzenia, czy doszło do naruszenia prawa, są organy ścigania - twierdzi Beata Tokaj, dyrektor Zespołu Prawnego i Organizacji Wyborów z PKW.
Jeszcze we wtorkowe popołudnie Włodzimierz Roszczynialski nie sądził, że uda mu się uzbierać wymaganą liczbę podpisów. - Jestem na wakacjach i wątpię, że do północy zbiorę dwa tysiące podpisów - przyznał nam we wtorek Roszczynialski.
Ale mu się udało. On, a także trzej inni kandydaci ubiegający się o senatorski mandat z ramienia inicjatywy Obywatele do Senatu zdobyli potrzebne glosy i zostali zarejestrowani.
Prezydent Jacek Majchrowski twierdzi, że o sprawie pospiesznego zbierania głosów w miejskich urzędach nic nie wie.
Anna Goc