2012-03-09
- Donaldowi Tuskowi nie byłoby łatwo przejmować posłów z innych ugrupowań. Bardziej opłaca im się brać teraz łuska na przeczekanie - później mogą dostać więcej
ROZMOWA Z Jarosławem Flisem politologiem z UJ
Renata Grochal: Przejście Łukasza Gibały do Ruchu Palikota może być początkiem erozji PO?
Jarosław Flis: lakie zagrożenie wisi nad PO, ale nie przeceniałbym tego transferu. Opozycja ogłasza początek erozji PO od pięciu lat. Europoseł Marek Migalski widział jej koniec rok temu, gdy notowania PO spadły, a później przy okazji konfliktu Tuska ze Schetyną.Na razie ciągle jest to partia z najwyższym poparciem, cieszy się sympatią 29 proc. Polaków. PO rządzi we wszystkich województwach i przez cztery lata jej notowania były stabilniejsze od całej reszty. W ostatnich wyborach zdobyła pięć razy więcej mandatów, niż Ruch Palikota W przeciętnym okręgu PO zdobyła pięć mandatów a Ruch Palikota - jeden. W RP można być dużą rybą w małym stawie, a w PO - przeciwnie. Decyzja posła Gibały świadczy o tym, że nie widział już dla siebie miejsca w Platformie.
On przekonuje, że Platforma odeszła od idei obywatelskości i wolnego rynku.
- Gdyby przyjąć ten argument, to poseł Gibała powinien odejść już kilka lat temu. Platforma stała się partią wodzowską już po poprzednich wyborach, a w 2008 r. Donald Tusk ogłosił swoją doktrynę małych kroków. Gibała długo to trawił. Proces trawienia przyspieszyła zapewne zapowiedź wyrzucenia go ze stanowiska szefa krakowskiej PO.
Koalicja PO-PSL ma tylko trzy głosy przewagi nad opozycją. A za chwilę mają być głosowane poważne reformy.
- Odejście Gibały to sygnał dla Tuska, że sondażowe problemy mogą oznaczać nowe tarapaty. Ale nawet gdyby jakaś ważna ustawa upadla, to nie jest przecież koniec rządu. Dziś nie widać większości wśród opozycji, która byłaby zdolna odwołać premiera i przejąć władzę. Opozycja jest słaba. A Tusk majeszcze zabezpieczenie w Pałacu Prezydenckim.
Spodziewa się pan, że PO będzie "łowić" w innych partiach?
- Tuskowi nie byłoby łatwo przejmować posłów z innych ugrupowań. Mamy moment wyczekiwania, PO poszła w dół w sondażach. A koalicja ciągle ma małą większość w Sejmie. Poza tym posłom z innych klubów bardziej opłaca się brać teraz Tuska na przeczekanie - później mogą dostać więcej. Może się też jeszcze okazać, że bardziej obiecujące jest zostać tam, gdzie są. Poza tym wyciąganiem posłów z innych partii PO mogłaby wpędzić się w jeszcze większe kłopoty. Politycy pamiętają sprawę Renaty Beger. Jeszcze jedno - okienko transferowe otwiera się zwykle przed wyborami. Ostatnie transfery, np. Bartosza Arłukowicza z SLD do PO czy Wandy Nowickiej i Roberta Biedronia do Ruchu Palikota, odbywały się właśnie w tym czasie. Do wyborów parlamentarnych zostało trzy i pól roku, do jakichkolwiek innych - ponad dwa lata. To może ratować sytuację w koalicji, bo nie będzie dodatkowych napięć.
Może Tusk sięgnie po trzeciego koalicjanta, np. SLD?
- Lewicowa opozycja nie ma dziś interesu, żeby wspierać PO. Obie lewicowe partie marzą, żeby zająć miejsce PO. Dlatego nawet jeśli weszłyby do rządu, będą próbować j ą rozbij ać, zgłaszać projekty ustaw drażniące konserwatywne skrzydło w Platformie: w sprawie związków partnerskich, in vitro, liberalizacji aborcji. Dla konserwatywnego skrzydła koalicja z SLD lub Palikotem mogłaby być nie do zaakceptowania. Podobnie dla PSL.
Ale Tusk może znaleźć się w sytuacji przypominającej tę z 1993 r., gdy poseł Zbigniew Dyka zaciął się w toalecie i upadł rząd Hanny Suchockiej, bo zabrakło jednego głosu do odrzucenia wotum nieufności.
- Nie widzę powodów, żeby opozycja była miła dla Tuska. Ale widzę dziesiątki powodów, żeby wspierał go PSL. Oni nie aspirują do tego, żeby być główną partią, koalicja z PO jest dla nich wygodna. PSL nie jest też zainteresowane rozszerzaniem koalicji, bo byliby mniej ważni.
Tusk może stać się zakładnikiem różnych frakcji w Platformie, np. zepchniętego na boczny tor Grzegorza Schetyny?
- Nie sądzę, żeby Schetyna marzył o tym, aby rozbijać PO, i Tusk o tym wie. On traktuje Platformę jak swoje dziecko i raczej marzy o tym, żeby wrócić do pierwszego szeregu, jak będzie bardzo źle. A jeszcze nie jest. Teraz premier będzie musiał bardziej dbać o jedność w PO. Odejście Gibały jest konsekwencją błędu, który Tusk popełnił rok temu. Pozwolił na ostrą rywalizację i wycinanki w okręgach. Gibała skonfliktował się z szefem małopolskiej PO Ireneuszem Rasiem, został wycięty z listy wyborczej, potem był przywrócony przez zarząd krajowy, ale na słabe miejsce. Dostał się do Sejmu, ale teraz próbowano go pozbawić stanowiska szefa krakowskiej PO. I uznał, że w tej partii jest skończony. Takie rozgrywki niszczą lojalność wewnątrz ugrupowania.
Rozmawiała Renata Grochal